Artykuły

Wrocław. Dyrektor Opery Wrocławskiej na razie bez nominacji

Zarząd województwa nie mianował dyrektora Opery Wrocławskiej. Wybór zablokowali związkowcy z "Solidarności", twierdząc, że zostali oszukani przez swojego szefa Kazimierza Kimso.

Władzom Dolnego Śląska kandydata na szefa Opery Wrocławskiej rekomendowała w ubiegłym tygodniu komisja konkursowa. Znaleźli się w niej: dwaj przedstawiciele resortu kultury i dziedzictwa narodowego, "Solidarności", Związku Artystów Scen Polskich i Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków. Oni głosowali na Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego, popieranego przez ministra Piotra Glińskiego.

Natomiast trzej delegaci marszałka oraz wysłannik Związku Zawodowego Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych popierają Tomasza Janczaka, dyrektora Filharmonii Sudeckiej w Wałbrzychu.

W głosowaniu komisji 5:4 wygrał Nałęcz-Niesiołowski. Jednak o tym, kto pokieruje Operą Wrocławską, zdecyduje zarząd województwa. Dyrektor miał zostać wybrany w tym tygodniu, ale nominacja niespodziewanie została wstrzymana przez związkowców. Zaskoczyło ich wskazanie, którego dokonał Kazimierz Kimso, szef dolnośląskiej "Solidarności".

"Mieliśmy ustne zapewnienie, że pan Kimso nie będzie głosował na Nałęcza-Niesiołowskiego, bo to rozbije naszą organizację w operze. Czuję się oszukany przez część członków Komisji Zakładowej i pana Kimso"- napisał Lesław Kijas z "Solidarności" w operze do marszałka Cezarego Przybylskiego.

Inni pracownicy opery mówią wprost, że zostali sprzedani przez "S", która załatwiła sobie dwa miejsca w komisji konkursowej. "Solidarność" reprezentował Kazimierz Kimso, ale z "S" była również przewodnicząca tego związku w operze Urszula Drzewińska. Jednak w komisji konkursowej zasiadała ona z ramienia ZASP.

- O tym, że pan Nałęcz-Niesiołowski jest kandydatem na dyrektora, dowiedzieliśmy się we wrześniu - mówią pracownicy opery, proszący o anonimowość. - Pani dyrektor Ewa Michnik wspierała go, chcąc, żeby był jej następcą. Byliśmy tym przerażeni. Muzycy dobrze znają pana Nałęcza-Niesiołowskiego. W niesławie odszedł z Filharmonii i Opery Podlaskiej w Białymstoku, gdzie oskarżono go o mobbing i łamanie praw pracowniczych. Nie chcieliśmy, aby powtórzyło się to we Wrocławiu, dlatego od razu założyliśmy zakładową organizację Związku Zawodowego Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych, aby mieć wpływ na to, co się dzieje w oprze, i mieć swojego reprezentanta w komisji konkursowej. Zapisały się 83 osoby, członkowie orkiestry i chóru. Nie możemy zrozumieć, jak związkowcy z "Solidarności" mogli poprzeć kandydata, który łamał prawa pracownicze! - podkreśla nasz rozmówca.

Dlaczego za Nałęczem-Niesiołowskim głosował szef dolnośląskiej "S"?

Kimso: - Przygotował najlepszą aplikację, która była realna, a nie fantastyczna. Działacze związku delegowali mnie do komisji konkursowej, ale nie wskazali, na kogo głosować.

Obecność Kimso w komisji konkursowej już wcześniej wzbudziła sprzeciw innej organizacji - Związku Polskich Artystów Muzyków. Alarmowali oni marszałka, że "S" chce odebrać prawo głosu pracownikom opery, gdyż Kimso nie jest pracownikiem tej placówki. "Nie posiada obiektywnej i merytorycznej oceny kandydata na stanowisko dyrektora opery" - napisali związkowcy w piśmie do urzędu marszałkowskiego.

Sprawę badał radca prawny i uznał, że powołanie Kimso do komisji konkursowej w Operze Wrocławskiej nie narusza przepisów.

- Teraz musimy wyjaśnić, czy "Solidarność" powinna wskazać, na kogo miał głosować Kimso. Dlatego decyzja o wyborze dyrektora została przełożona na przyszły tydzień.

Związkowcy z operowej "S" zapowiadają spotkanie w czwartek. Chcą, by Kazimierz Kimso wytłumaczył się ze swojego głosowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji