Artykuły

Szlaban na seriale?

"Na dobre i na złe" bez Jungowskiej, Ścibakówny i Żmijewskiego? "M jak miłość" bez Ostałowskiej i Kożuchowskiej? "Ranczo" bez Barcisia i Lipińskiej? Wydaje się niemożliwe, wkrótce może stać się rzeczywistością - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Ministerstwo Kultury chce ograniczyć występy aktorów teatralnych w telewizji i filmie. Odpowiedni zapis ma się znaleźć w znowelizowanej ustawie o działalności kulturalnej. Chodzi o aktorów zatrudnionych na etatach w teatrach prowadzonych przez samorządy lub ministerstwo. Większość z nich podejmuje pracę poza macierzystą sceną, w filmach, serialach, reklamach, dubbingu, radiu czy w teatrach prywatnych. Na ogół dyrektorzy nie robią przeszkód, o ile nie koliduje to ze spektaklami i z próbami. Coraz częściej jednak to teatr musi dostosowywać swój repertuar do kalendarza zajęć aktora w telewizji czy w filmie. I czasem przegrywa, jak w przypadku "Szewców" Witkacego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Kilka lat temu reżyser Jerzy Jarocki musiał przerwać próby, bo odtwórcy głównych ról byli zajęci na planie filmowym. Premiera została odwołana. Szczególnym problemem są występy aktorów teatralnych w tasiemcowych serialach, które nie tylko pochłaniają ich czas i energię, ale także psują wizerunek.

(...)

Ministerstwo chce to zmienić - aktorzy z zespołów musieliby otrzymać zgodę dyrektora na występy poza macierzystą instytucją. Teatr mógłby zażądać rekompensaty od producenta za udział aktora w filmie czy serialu i uzależnić od tego zgodę na współpracę. Praca u konkurencji bez zgody dyrektora byłaby powodem do zwolnienia. Wykonawcy musieliby więc wybierać, czy chcą pracować w teatrze, ryzykując utratę intratnych propozycji, czy rezygnować ze stałych umów. Mogłoby to prowadzić do specjalizacji i podziału aktorów na teatralnych i telewizyjnych. Taki podział funkcjonuje w Niemczech, gdzie aktorzy zatrudnieni w teatrach na kontrakcie z zasady nie występują gdzie indziej, dopóki kontrakt się nie skończy. W zamian dostają wysokie gaże.

Przeciwnicy tego rozwiązania przekonują, że zakaz pracy u konkurencji pozostanie martwy, ponieważ zarobki w polskich teatrach są zbyt niskie. - Gdybym całkowicie zakazał aktorom pracy poza teatrem, odeszłaby połowa zespołu, w tym najlepsi wykonawcy. Nie mam sumienia zabraniać aktorom pracy w filmie czy telewizji, bo bez tego się nie utrzymają - mówi Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego z Wrocławia.

(...)

Już teraz popularni aktorzy serialowi odchodzą z teatrów. Kiedy w 2006 r. serial "Ranczo" wchodził na ekrany, Cezary Żak odszedł z warszawskiego Teatru Powszechnego. Sceny jednak nie porzucił - występuje gościnnie w trzech przedstawieniach w prywatnym Teatrze Polonia Krystyny Jandy w Warszawie.

Czy jego śladem pójdą inni? Czy zamiast seriali, to teatry: Narodowy, Powszechny, Ateneum, Studio stracą swoje gwiazdy?

Całość w Gazecie Wyborczej

Na zdjęciu: Artur Żmijewski, aktor Teatru Narodowego, w serialu "Na dobre i na złe", TVP.

***

Strzembosz: Zapłacimy za aktorów

Rozmowa z Maciejem Strzemboszem, producentem filmowym i telewizyjnym ("Ranczo", "Miodowe lata", "Kasia i Tomek"), prezesem Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych:

Roman Pawłowski: Jaki wpływ na produkcję filmową i telewizyjną miałby przepis ograniczający działalność konkurencyjną aktorów z teatrów?

Maciej Strzembosz: - To skomplikuje pracę producentów filmowych i telewizyjnych, co nie znaczy, że jestem temu osobiście przeciwny. Rozumiem, że jeśli aktor pracuje w teatrze na etacie, to ma obowiązki wobec swojej instytucji. Pytanie, w którą stronę pójdziemy: czy w stronę modelu niemieckiego, gdzie jest ścisły podział na aktorów teatralnych, telewizyjnych i dubbingowych, czy też w stronę systemu elastycznego, w którym aktorzy będą pracowali i tu, i tu.

Który model jest bardziej odpowiedni w polskich warunkach?

- Na model niemiecki jesteśmy za biedni. A ścisły podział doprowadziłyby do odejścia z teatrów wielu dobrych aktorek i aktorów. Wszystko zależy od elastyczności dyrektorów. Już dzisiaj niektórzy szefowie teatrów stawiają ostre ograniczenia aktorom i producenci mają dylemat, czy zmniejszać ich udział w serialach.

Projekt ministerstwa przewiduje rekompensaty za wypożyczenie aktora. Czy to dobre rozwiązanie?

- Wyobrażam sobie formułę, że producent zwraca część kosztów jego ZUS-u czy pensji, odpowiednią do okresu zatrudnienia na planie zdjęciowym. Albo że opłacamy koszty, jakie ponosi teatr, który musi wprowadzić zastępstwo do spektaklu. Producenci są gotowi do ustępstw, jeśli im zależy na aktorze. Sam jako producent sfinansowałem pobyt na planie zdjęciowym Joanny Brodzik z dzieckiem. Rekompensata dla teatru nie rozwali budżetu serialu, a teatrom bardzo pomoże. Wszystko zależy od tego, czy to się producentowi opłaca - na tym polega wolny rynek.

***

Cywińska: Teatr daje markę

Rozmowa z Izabellą Cywińską, dyrektorką Teatru Ateneum w Warszawie:

Roman Pawłowski: Czy będzie pani zakazywała swoim aktorom występów u konkurencji?

Izabella Cywińska: Nie można ograniczać aktorom możliwości pracy, która pozwala im żyć. Można od nich żądać lojalności wobec teatru, w którym są zatrudnieni. Bywają aktorzy rozrywani przez producentów, ale lojalni wobec teatru. Z dużym wyprzedzeniem informują o swoich planach filmowych. Staram się iść im na rękę, jeśli jest to praca, która podnosi prestiż teatru. Ale są i tacy, którzy oszukują, robią uniki. Z nimi mam problem.

Zdarzyło się pani odmówić aktorowi zgody na występ poza teatrem?

- Nie zgodziłam się na dwutygodniowy wyjazd jednej z aktorek na zagraniczne występy z przedstawieniem, w którym wystąpiła gościnnie. Termin kolidował z próbami do nowego spektaklu w Ateneum, w którym gra główną rolę. Zrobiłam to z bólem, ale nie miałam wyjścia.

Dlaczego aktorzy realizujący się głównie w telewizji czy kinie nie odejdą z teatru?

- Teatr zaspokaja ich ambicje, z którymi szli do szkoły teatralnej. Daje im markę - jest się z tego i tego teatru.

A nie trzyma ich po prostu ZUS i opieka zdrowotna?

- To by było zbyt proste, jeśli aktor zarabia dużo w serialu, stać go na opłacenie składki.

Ministerstwo proponuje, aby producenci filmowi i telewizyjni płacili rekompensaty teatrom, z których wypożyczają wykonawców. Co pani na to?

- Byłabym szczęśliwa, bo jesteśmy w biedzie. W PRL-u film płacił teatrowi, kiedy aktor pracował więcej niż siedem dni na planie zdjęciowym. Ale rekompensaty nie rozwiążą wszystkich problemów. Potrzebne jest zaufanie między ludźmi, którzy robią wspólnie teatr. Musimy być wobec siebie lojalni.

***

Woronowicz: Kontrakty zamiast etatów

Rozmowa z Adamem Woronowiczem, aktorem Teatru Powszechnego w Warszawie:

Roman Pawłowski: Gra pan dużo poza Teatrem Powszechnym, w filmach, Teatrze TV, także w innych teatrach - ostatnio w TR Warszawa. Pozwala panu na to praca w pańskim macierzystym teatrze?

Adam Woronowicz: - Na szczęście udawało mi się dotąd godzić pracę w teatrze i poza nim. Kiedy miałem zagrać w filmie o księdzu Popiełuszce, uprzedziłem teatr dużo wcześniej i nie wchodziłem w nowe spektakle. Dyrektor Krzysztof Rudziński poszedł mi na rękę. Byłem jednak świadkiem wielu dramatycznych sytuacji, kiedy aktorzy zmuszeni byli odmówić udziału w ważnym przedsięwzięciu, bo nie zgadzało się kierownictwo teatru. Potem okazywało się, że nie ma dla nich propozycji i spędzali rok na ławce rezerwowych. Uważam, że aktora trzeba traktować jak partnera, nie jak niewolnika. Odgórne zakazy będą równie nieskuteczne, jak niedawny pomysł, aby zakazać występów w filmach czy serialach aktorom bez dyplomu.

Pracy dla aktorów jest coraz więcej, od powołania Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej produkujemy dwa razy więcej filmów niż w latach 90. Telewizja publiczna ściga się z prywatnymi stacjami na seriale. Jak w tych warunkach ochronić dobro teatru, a jednocześnie nie zaszkodzić aktorom?

- Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie rocznych kontraktów aktorskich zamiast stałych angaży. (...) Jeżeli aktor miałby w planach zajęcia filmowe czy telewizyjne, nie przedłużałby kontraktu. Do tego niezbędne jest jednak wprowadzenie kadencyjności dyrektorów i gwarancji wieloletniego finansowania. Dzięki temu aktor będzie znać plany teatru z dużym wyprzedzeniem i zdecyduje, czy w tym sezonie gra w teatrze, czy pracuje dla filmu. W krajach europejskich wszystko jest zaplanowane na wiele lat. Stały angaż jest sztucznym rozwiązaniem. Nie ma chyba gorszej rzeczy niż aktor na etacie przymuszany do udziału w przedsięwzięciu, którego nie rozumie i z którym się nie utożsamia.

Do czego aktorowi jest potrzebny teatr?

- Teatr jest jak siłownia dla sportowca, aktor się tam rozwija. W filmie czy telewizji wykorzystujemy umiejętności wyniesione z teatru, wykształcone w procesie prób i codziennego grania na scenie. Nie można jednak odciąć aktora od występów w innych mediach, bo to go zuboży. Czasem aktor musi odpocząć od teatru, praca na scenie jest psychicznie wyczerpująca. Potrzebna jest rozsądna równowaga. Pozostawmy aktorowi wybór, gdzie chce pracować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji