Artykuły

Lublin. Urząd przeciw Bonieckiemu

Zarząd Województwa ostrzy sobie pazury na Jacka Bonieckiego [na zdjęciu], dyrektora Teatru Muzycznego. Mimo że to właśnie pod jego kierownictwem teatr rozwinął się i zaistniał w Polsce. "Carmen", "Straszny dwór", "Baron cygański" i pełne po brzegi widownie nie przekonują polityków.

Kontrola z Urzędu Marszałkowskiego już się zakończyła. Pracownicy teatru nie mogą się oprzeć wrażeniu, że musieli coś znaleźć. Że taki był rozkaz z góry. - Bo naszego dyrektora nie można tak normalnie zwolnić - mówią. Dyrektor Boniecki jest w Teatrze Muzycznym na kontrakcie. Gdyby zarząd postanowił go odwołać, musiałby mu wypłacić pensję za cały czas trwania kontraktu. Czyli aż do 2008 r. Przed kosztami broni zwolnienie dyscyplinarne. Ale wtedy trzeba dyrektorowi coś udowodnić. Najlepiej rażące nieprawidłowości.

Żeby nie zabrali nam dyrektora

Tego właśnie obawiają się artyści. Napisali nawet list w obronie swojego dyrektora. "Protestujemy przeciwko arogancji jaką odnajdujemy w postawie niektórych radnych i przedstawicieli władzy w naszym sejmiku, a w szczególności osób, które odpowiadają "ponoć" za wysoki poziom lubelskiej kultury. Słowo "ponoć" jest tu adekwatne, gdyż osoby te kompletnie ignorują sukcesy i osiągnięcia Teatru Muzycznego pod kierownictwem Jacka Bonieckiego". Pracownicy teatru boją się, że Mirosław Złomaniec, wicemarszałek województwa, zrobi wszystko, by Jacek Boniecki przestał być dyrektorem. - To atak nie tylko na niego. Ale na cały zespół, efekty naszej pracy i publiczność - twierdzą artyści.

Złomaniec nieprzychylny

Marszałek Złomaniec od początku był przeciwny temu, by Jacek Boniecki został dyrektorem Teatru Muzycznego w Lublinie. - Z tego co pamiętam nie głosował za nim na zarządzie - mówi Edward Hunek, były marszałek województwa. - Pewnie chodziło o jakiegoś innego kandydata. Potwierdza to także dyrektor Boniecki. -Wielokrotnie spotykałem się w wyrazami niechęci ze strony pana Złomańca - mówi. - Nie wiedziałem tylko dlaczego. Nawet starałem się sprawdzić, czym mogłem mu tak zaleźć za skórę, ale niczego nie udało mi się stwierdzić. Teraz, kiedy zajął się kulturą w województwie, robi wszystko, by mnie na czymś przyłapać. Tyle że nie bardzo ma na czym.

Mimo że w ubiegłym roku Teatr Muzyczny kontrolowała Najwyższa Izba Kontroli, marszałek Złomaniec nakazał pracownikom Departamentu Organizacji dokładną kontrolę teatru. - Jeszcze nie mamy wyników kontroli, ale już wiadomo, że jest wiele nieprawidłowości - miał powiedzieć na jednym z zebrań zarządu Eugeniusz Polakowski, dyrektor tego departamentu. Kontrola jeszcze się nie zakończyła, a do prasy już wyciekły informacje na temat przewinień dyrektora Bonieckiego.

Wina I: Ukradł 60 tysięcy?

Zarzuca się panu, że przywłaszczył sobie 60 tys. zł. Czy to prawda?

- Ja niczego sobie nie przywłaszczałem. Zarząd podpisując ze mną nowy kontrakt określił, że za dyrygowanie będę otrzymywał honorarium. To honorarium miało stanowić 680 zł za każdy spektakl. Dostałem także pieniądze za kierownictwo muzyczne spektaklu "Baron cygański". Wszystko jest udokumentowane.

Wina II: Czy teatr tonie?

Ale teatr podobno tonie w długach...

- Od 10 lat tylko raz, w 2001 r. budżet teatru zamknął się zyskiem. Do . września tego roku mieliśmy deficyt 100 tys. zł. Teraz to już 200 tys., bo w październiku graliśmy bardzo dużo spektakli. Zadłużenie wynika z faktu, że mimo niezwiększonej dotacji od województwa, robimy coraz lepszy teatr. Gramy operę i operetkę. Bardzo kosztowne sztuki: "Carmen", "Barona cygańskiego", "Straszny dwór". To wszystko kosztuje, ale przyciąga widzów. Mamy najlepszą frekwencję wśród publiczności w Lublinie - aż 93 procent.

Czy jest szansa na wyjście z długu?

- Na koncie Urzędu Marszałkowskiego już są pieniądze dla nas. To dotacja od Ministerstwa Kultury - 350 tys. zł. Jeśli je dostaniemy, pokryjemy deficyt. I zakończymy rok z niewielkim długiem.

Wina III: Kumoterstwo?

Czy to prawda, że zatrudnił pan w teatrze swoją matkę?

- Tak. Mama pracowała we wrześniu przez dwa tygodnie. Zajmowała się marketingiem bezpośrednim. Czyli roznosiła ulotki, repertuary. Jeździła po firmach, sklepach, instytucjach. Zarobiła 1050 zł brutto. Ale zanim ją zatrudniłem zapytałem prawnika, czy mogę to zrobić. Okazało się, że nie ma żadnego przepisu, który mówiłby o tym, że dyrektor nie może zatrudnić swojej rodziny. Gdyby tak było Gustaw Holoubek nie mógłby zatrudniać w teatrze swojej żony, znakomitej aktorki. Zresztą mama pracowała tylko dlatego, że szukaliśmy kogoś na stałe na to stanowisko. Od października jest już przyjęta osoba. I zarabia dwa razy więcej, niż zarobiła moja mama. Wszystko jest w porządku.

A zatrudnienie żony Konrada Rękasa, byłego przewodniczącego sejmiku województwa?

- Pani Rękas przyszła do nas jako osoba z zewnątrz. Jest zatrudniona od stycznia 2004 r. Cały Zarząd Województwa wiedział o tym doskonale. Ale wtedy nikomu to nie przeszkadzało. Teraz kiedy zmienił się układ w sejmiku, jest to zarzut w stosunku do mnie.

Wina IV: Źle płaci?

Podobno lubelscy aktorzy narzekają, że zarabiają mniej niż ich przyjezdni koledzy?

- Rzeczywiście zarabiają mniej. To logiczne. Żeby ściągnąć gwiazdę, która z kolei ściągnęłaby tłumy na spektakl, trzeba zapłacić jej odpowiednią do wykonywanej roli gażę. Poza tym w tę kwotę wlicza się koszty przejazdu z innego miasta do Lublina. To wynik negocjacji między gwiazdą a teatrem. Daje to 300-800 zł za spektakl. Ale zwiększyłem także stawki naszym lubelskim artystom. Teraz nasi czołowi soliści dostali 200 zł więcej gaży zasadniczej. I chcę, by było jeszcze lepiej.

Zarzuca się panu, że jeździł w delegacje i brał za to wielkie pieniądze, a pański zastępca podpisywał je pod przymusem...

- Pan Zenon Poniatowski wysłał już sprostowanie na ten temat. Bo do niczego nie był przymuszany. Księgowa wypisywała delegacje zgodnie z prawem. Tak jak na to pozwala ustawa. Nie było żadnych matactw. Na to wszystko są dokumenty i komisja, która kontrolowała teatr doskonale o tym wie.

Dyrygent wielkiego formatu

Zapytaliśmy byłego marszałka dlaczego kilka lat temu postawił na Jacka Bonieckiego. - To młody, niezwykle utalentowany artysta - mówi Edward Hunek. - Ma dobre kontakty w artystycznym świecie. Jest dyrygentem wielkiego formatu. Jego praca dodała blasku naszemu teatrowi, nowego oddechu. Gdyby odszedł z Lublina, kultura wiele by straciła.

Jacek Boniecki ma 36 lat. Skończył studia instrumentalne na Akademii Muzycznej w Gdańsku w klasie waltorni. Później w Warszawie studiował dyrygenturę symfoniczno-operową. Pracował kolejno w Operze Bałtyckiej, Teatrze Muzycznym w Gdyni, Teatrze Muzycznym we Wrocławiu, Teatrze Wielkim w Łodzi, Teatrze Roma, Filharmonii Koszalińskiej, Orkiestrze Symfonicznej w Płocku. Od 1 marca 2002 r. jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Muzycznego w Lublinie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji