Artykuły

Czarno-biały podział w ogóle nie istnieje

- Piszę bardzo od siebie, konstrukcja postaci i forma powstaje na bieżąco w mojej głowie. Nie mam żadnego wzorca, do którego się dostosowuję. Nie wierzę w żadne przepisy na dramat, tak jak uważam, że nie można się nauczyć pisania - mówi MAGDA FERTACZ, laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej za sztukę "Trash Story".

Rozmowa z Magdą Fertacz*:

Mirosław Baran: Pani "Absynt" na pierwszym festiwalu R@Port otrzymał II nagrodę, teraz zdobyła pani GND. Jaki jest przepis na dobry dramat?

Magda Fertacz: Nie ma takiego przepisu. Są pewne kanony, które obowiązują przy tworzeniu. Natomiast ja piszę bardzo od siebie, konstrukcja postaci i forma powstaje na bieżąco w mojej głowie. Nie mam żadnego wzorca, do którego się dostosowuję. Nie wierzę w żadne przepisy na dramat, tak jak uważam, że nie można się nauczyć pisania.

Jak ocenia pani polski współczesny dramat? Jakie są jego silne i słabe strony?

- Mam wrażenie, że teraz jest boom na pisanie. Bardzo dużo osób stara się pisać do teatru, o czym świadczy chociażby liczba zgłoszeń do GND. Organizatorzy otrzymali przecież ponad 230 prac. Jeśli chodzi o jakość: nie chcę się wypowiadać o moich koleżankach i kolegach. Nie wypada mi.

"Trash Story" porusza bardzo istotny problem, który w dużym stopniu dotyczy chociażby Gdańska. Myślę o sytuacji Polaków mieszkających na dawnych ziemiach niemieckich lub wielokulturowych. Zaczynają teraz poszukiwać ciągłości kulturowej z przeszłością. Czy znalezienie takiego stanu równowagi jest możliwe?

- Na pewno wydaje mi się potrzebne. A czy jest to możliwe? Stosunki polsko-niemieckie to tak drażliwy i napięty temat, że nawet nie próbuję nikogo zmusić do zajęcia jedynego słusznego stanowiska, nie podaję żadnej recepty. Pokazuję pewną historię, mając nadzieję, że wzbudzi ona refleksję. Staram się w "Trash Story" przełamać podział historyczny na Niemca w czarnych oficerkach oraz Polaka - ofiarę i bohatera. Kiedy mamy do czynienia z kondycją ludzką, czarno-biały podział w ogóle nie istnieje. Temat wydaje mi się istotny, szczególnie dla mojego pokolenia i pokoleń następnych. Jest teraz w dramaturgii silny nurt odgrzebywania śmieci historycznych, niejednowymiarowego pokazywania rzeczywistości, obalania mitów narodowych i wolnościowych.

Wydaje mi się, że jako pierwsza po 1989 r. tematem niemieckiej przeszłości polskich miast zajęła się proza, chociażby z książkami Stefana Chwina na czele. Czy "Trash Story" jest literacką kontynuacją tego nurtu?

- Nie. Przyznam się, że pisząc dramat, w ogóle o tym nie myślałam. "Trash Story" powstało ewidentnie z zafascynowania reportażami Włodzimierza Nowaka "Obwód głowy". Mogę się też domyślać, że pewnie rzeczy wyrosły z mojego dość długiego pobytu w Oświęcimiu i grzebania w tamtejszym archiwum.

Zestawia pani w swoim dramacie listy Niemca z frontu wschodniego, więźnia Auschwitz i polskiego żołnierza na misji w Iraku. Czemu ma służyć ten zabieg?

- Po pierwsze, wydawało mi się, że to bardzo dobry zabieg dramaturgiczny. A po drugie, chwyt taki w uniwersalnym świetle pokazuje wojnę. Bezsens wojny - to brzmi strasznie banalnie, ale zależało mi na pokazaniu kobiety jako ofiary wojny. Ofiary bezpośredniej, na przykład gwałtu, lub osoby skazanej na czekanie, na samotność, adresatki tych listów. Istotny wydał mi się w nich wątek zazdrości; w sytuacjach tak ekstremalnych jak wojna, chłopak siedzący w okopie nie myśli o zagrożeniu i zabijaniu, tylko o tym, czy jego żona w tej chwili go nie zdradza. Ten zabieg moim zdaniem posłużył podkreśleniu najbardziej ludzkiego aspektu wojny, miał pomóc w dostrzeżeniu człowieka w żołnierzu.

W "Trash Story" po raz kolejny opowiada pani historię poprzez postacie kobiece.

- To oczywiście nie przypadek. Jestem kobietą i taki sposób opowiadania jest mi bliższy. Opowiadanie historii poprzez kobietę czy nawet pewną niedojrzałość dziecka - bo też często stosuję ten chwyt - daje opowieści więcej powietrza i głębi.

*Magda Fertacz (rocznik 1975) - dramatopisarka, z wykształcenia dziennikarz. Laureatka pierwszej Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (50 tys. zł) za sztukę "Trash Story" (druk w "Dialogu" nr 4/2008). We wtorek 27 maja w Dworku Sierakowskich (Sopot, ul. Czyżewskiego 12), w ramach cyklu "Teatr przy stole", wysłuchać będzie można "Trash Story" Magdy Fertacz. Sztukę przeczytają aktorzy Teatru Wybrzeże: Maciej Konopiński, Anna Kociarz, Katarzyna Kaźmierczak, Marzena Nieczuja-Urbańska i Krzysztof Gordon. Wstęp wolny - konieczna rezerwacja miejsc (058 551 07 56 lub biuro@dworek.art.pl). Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna powołana została do życia pod koniec zeszłego roku, jest ściśle powiązana z gdyńskim Festiwalem Polskich Sztuk Współczesnych R@Port, którego tegoroczna edycja rozpoczęła się we wtorek 20 maja, a zakończy się w sobotę 24 maja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji