Festiwal Dialogu Czterech Kultur festiwalem miejskim za półtora miliona czy wolny za pięć? A może wcale?
Łódzcy radni zdecydować mają dziś o przyszłości Festiwalu Dialogu Czterech Kultur. Albo festiwal pozostanie taki, jaki jest, albo... może nie być go wcale. Projekt uchwały Rady Miasta, który ma być omawiany, budzi całkiem uzasadniony niepokój. Tym bardziej że nie był konsultowany z dyrektorem festiwalu, a na dodatek zawiera nieścisłości prawne.
O zmiany zabiega Barbara Knychalska, wdowa po Witoldzie Knychalskim, pomysłodawcy i twórcy festiwalu, jego nominalna fundatorka i obecna prezes fundacji Festiwal Dialogu Czterech Kultur, w sprawie istnienia której (fundacji) toczą się postępowania sądowe.
Uchwała, którą przedstawiono radnym, ma powołać do życia instytucję kultury pod nazwą Miasto Dialogu. Celem jej działalności ma być "upowszechnianie kultury, ze szczególnym uwzględnieniem organizacji wydarzeń kulturalnych w ramach Festiwalu Dialogu Czterech Kultur", a nadzór nad Miastem Dialogu sprawować ma prezydent miasta za pośrednictwem Wydziału Kultury Urzędu Miasta Łodzi.
Argumentem Barbary Knychalskiej za utworzeniem Miasta Dialogu jest stworzenie okoliczności do "pełniejszego wykorzystania możliwości miasta i fundacji oraz wzmocnienie organizacyjne festiwalu".
W projekcie umowy o utworzeniu Miasta Dialogu przez prezydenta i fundację Festiwal Dialogu Czterech Kultur zapisano, że "Fundacja jest pomysłodawcą, organizatorem oraz właścicielem praw do znaku towarowego, graficznego i słownego oraz idei Festiwalu Dialogu Czterech Kultur".
- To niezupełnie tak - prostuje Maciej Okuński, dyrektor festiwalu. - Pomysłodawcą festiwalu był Witold Knychalski, zaś właścicielem praw do znaku towarowego, graficznego i praw do organizacji festiwalu jest fundacja Łódź Ziemia Przyszłości. Jej prezesem jest Okuński.
- W kwestii "organizacyj-nego wzmocnienia" dodam jeszcze - mówi dyrektor festiwalu - że festiwal produkowany jest przez znakomitych fachowców, których może zazdrościć nam każda podobna impreza.
Dziwić może również zapis projektu umowy, dotyczącej finansowania Miasta Dialogu. Otóż brzmi on następująco: "W latach 2008 - 2009 miasto przekaże na rzecz Miasta Dialogu w Łodzi sto procent środków finansowych niezbędnych do prowadzenia działalności". Dalej umowa przewiduje, że będzie to kwota 1,5 mln zł. Tymczasem np. ostatnia, VII edycja FD4K, zrealizowana została za 4,5 mln zł, z czego od głównego sponsora, jakim było miasto, wpłynęły 2 mln zł, a zatem mniej niż 50 proc. całego budżetu festiwalu.
W kolejnych latach zasady finansowania mają ulec zmianie: budżet miasta przekazywać będzie Miastu Dialogu 98 proc. środków, zaś fundacja Festiwal Dialogu Czterech Kultur 2 proc.
- Nie bardzo mogę sobie wyobrazić, jaki festiwal można przygotować za półtora miliona złotych - mówi Maciej Okuński. - Na przyszłoroczną edycję festiwalu potrzeba będzie około 5 milionów złotych. Zakładając, że radni nie zmniejszą dotacji dla FD4K, co najmniej dwie trzecie środków już mamy.
Okuńskiemu trudno też zrozumieć, dlaczego obarczać miasto kolejną instytucją kultury, podczas gdy festiwal, jako instytucja niezależna, ma się zupełnie dobrze.
- Od kiedy kieruję festiwalem, a jest to już sześć lat, nie zaciągnęliśmy żadnych długów, nie mówiąc o systematycznym spłacaniu tych, które poprzednia dyrekcja zaciągnęła podczas pierwszej edycji - zapewnia Okuński. - Mamy opracowany program na przyszły rok, w tym kilka projektów międzynarodowych, które zakrojone są na lata następne. Nie wiem, jak zmiany mają przysłużyć się Festiwalowi Dialogu Czterech Kultur. Mimo stanowiska Barbary Knychalskiej, jestem otwarty na współpracę obu fundacji, zresztą taką propozycję wysłałem Basi.
Zastanawia również antycypujące sformułowanie statutu Miasta Dialogu, mówiące o tym, że przychodami instytucji są m.in. "wpływy z prowadzonej działalności, w tym ze sprzedaży składników majątku ruchomego". Będzie tak źle, że trzeba będzie się wyprzedawać?
Jaką decyzję podejmą dziś radni? Pozostaje wierzyć, że odpowiedzialną i mądrą.
