Artykuły

Cham w świątyni

Młodzi gniewni reżyserzy wystawiają "Hamleta" pozbawionego bielizny, a ostatnia wersja "Moralności pani Dulskiej" ulokowana jest współcześnie, z awanturami i zachowaniem w stylu Kiepskich. Ponieważ to jest awangardowe i ma przyciągać młodą widownię. Chyba dresiarzy - pisze Joanna Rawik w Trybunie.

Dziesięć lat temu oglądałam na małej scenie Teatru Powszechnego im. Zygmunta Huebnera "Trzy siostry" Antoniego Czechowa. Genialnego Rosjanina można oglądać, czytać, znowu oglądać, za każdym razem odkrywając coś nowego. Widownia zapełniona była w jednej trzeciej, skupiona, ale już na początku pierwszego aktu w najmniej spodziewanych miejscach rozlegał się ordynarny rechot małej grupki młodych mężczyzn. Udało się ich nieco wyciszyć, lecz intymna atmosfera Czechowa rozwiała się jak dym. Po przedstawieniu rozmawiałam z aktorami wyrażając ubolewanie. Dowiedziałam się, że miałam szczęście, bo rechoczący stanowili mniejszość, zdarza się bowiem, że reaguje tak cała widownia!

Minęły lata i wybuchła afera w Teatrze Powszechnym. Nie mnie sądzić, jak doszło do nominacji na dyrektora artystycznego słabo znanego w środowisku reżysera jednego spektaklu - niejakiego B., który z kolei mianował szefa literackiego, swojego kolegę o wykształceniu średnim technicznym. Ten spreparował dziesięciopunktowy regulamin pracy zawierający treści w najwyższym stopniu trywialne, na poziomie dresiarzy i kiboli. Pisał o sprawie Krzysztof Lubczyński w "Trybunie" tydzień temu w artykule pt. "Szambo młodych wilków". Była ruchawka w prasie, mikra bardzo, gdy zważyć ciężar problemu. Stacje telewizyjne zbagatelizowały temat, choć miały czas na długie konferencje prasowe swoich ulubieńców. Wydarzenia w Teatrze Powszechnym lekceważy minister Kazimierz M. Ujazdowski zajęty mocno bliższą jego sercu deubekizacją. Ważniejsze dla rządu są teczki, budowa wiadomej świątyni oraz zamykanie szpitali zrujnowanych idiotycznymi przepisami przyspieszonego kapitalizmu.

Początki teatru związane są z religijnymi obrzędami. Tak było przez długie wieki, potem jednak nawet w czasach świeckiego już charakteru instytucji Melpomeny zachował teatr odświętność właściwą dla miejsc kultowych. Do takich "luksusów" przyzwyczaiła nas również kultura czasów PRL. Nastała tzw. niepodległość, gdy pani minister kultury w rządzie Mazowieckiego Izabela Cywińska, osoba o świetnym wykształceniu oraz imponującej praktyce, zadeklarowała brak polityki kulturalnej, ponieważ kultura jest takim samym towarem jak gumka do majtek. Wtedy ruszyła lawina powoli, powoli, potem z narastającym przyspieszeniem. Polityka wolnorynkowa sprawiła, że sztukę zaczęto mieszać z jarmarkiem. Na dostojnych scenach teatralnych odbywają się chałtury w stylu amerykańskim obficie finansowane przez bogate firmy, także państwowe. Młodzi gniewni reżyserzy wystawiają "Hamleta" pozbawionego bielizny, a ostatnia wersja "Moralności pani Dulskiej" ulokowana jest współcześnie, z awanturami i zachowaniem w stylu Kiepskich. Ponieważ to jest awangardowe i ma przyciągać młodą widownię. Chyba dresiarzy.

Zygmunt Huebner zmarł przedwcześnie. Może to i lepiej , że nie dożył naszych czasów. Wytworny w każdym calu, mądry, uczciwy i sprawiedliwy, wielki twórca najlepszych scen, tak było od zarania jego dziejów w Teatrze Wybrzeże. Znając Zygmunta blisko tym bardziej ubolewam, że Jego właśnie coś podobnego spotyka, nawet pośmiertnie. Jawny dowód na nieistnienie Boga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji