Artykuły

Decydent i uczestnik

- Sytuacja, w której w jednym programie ministerialnym Teatr Narodowy jest uczestnikiem, a w drugim organizatorem, a jego pracownicy raz występują o przyznanie dotacji, innym razem decydują o ich podziale dla pozostałych teatrów, jest co najmniej niezręczna, ponieważ tworzy niebezpieczeństwo konfliktu interesów - finał ministerialnego konkursu na wystawienie sztuki współczesnej komentuje Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Ogłoszono właśnie wyniki konkursu na wystawienie sztuki współczesnej, który jest najważniejszym instrumentem wspierania polskiej dramaturgii z publicznych środków. Jego budżet wynosi w tym roku 1 mln 350 tys. zł, bardzo ważne jest więc zachowanie maksymalnie przejrzystych reguł dzielenia tych pieniędzy. Niestety, do ideału wciąż daleko. Kolejny rok z rzędu organizacją konkursu zajmuje się Teatr Narodowy, którego pracownicy zasiadają zarówno w Komisji Artystycznej, jak i w jury. Co prawda spektakle Narodowego nie biorą udziału w rywalizacji, ale teatr ten startuje w innym programie ministerialnym opartym na zasadach konkursowych. Chodzi o program operacyjny "Promocja twórczości", z którego finansowana jest (w wysokości 200 tys. zł) działalność Studia Dramatu Teatru Narodowego. O pieniądze z tego samego programu starają się co roku inne sceny zajmujące się współczesną dramaturgią, na przykład Teatr im. Modrzejewskiej z Legnicy, Teatr im. Szaniawskiego z Wałbrzycha czy Laboratorium Dramatu z Warszawy. Sytuacja, w której w jednym programie ministerialnym Teatr Narodowy jest uczestnikiem, a w drugim organizatorem, a jego pracownicy raz występują o przyznanie dotacji, innym razem decydują o ich podziale dla pozostałych teatrów, jest co najmniej niezręczna, ponieważ tworzy niebezpieczeństwo konfliktu interesów.

W dodatku jury przy podziale nagród nie wzięło w tym roku pod uwagę jednego ze spektakli, mimo że został zakwalifikowany do finału. Chodzi o sztukę "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" Przemysława Wojcieszka z TR Warszawa, jedno z wydarzeń ostatniego sezonu w stolicy. Organizatorzy tłumaczą się, że teatr "nie zaprezentował spektaklu w regulaminowym terminie". Rozumiem, że spektakl to nie książka, nie można go wziąć do pociągu i przeczytać, ale gdyby okazało się, że jurorzy literackiej nagrody Nike nie przeczytali jednej z książek finalistek, werdykt słusznie można byłoby podważyć. To żadne wytłumaczenie.

Wszystko to psuje mi radość z przyznania głównej nagrody zespołowej spektaklowi "Brzeg - Opole" Joanny Drozdy i Marty Ojrzyńskiej ze Starej Prochowni. Ta skromna, ale świetnie napisana i zagrana historia dwóch młodych kobiet na życiowym zakręcie była na pewno warta nagrody. Szkoda, że otrzymała ją w takich okolicznościach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji