Artykuły

Ktoś cierpi na gigantomanię

- Projekt Menisa obarczony był grzechem pierworodnym, bo drogi i absolutnie niefunkcjonalny. Dzisiaj Europa jest w kryzysie, musimy przygotować się na kilka lat recesji. I w tym właśnie czasie powstaje budynek o skali i kosztach godnych Dubaju, który jednocześnie jest nam bardzo potrzebny. Kwadratura koła - o projekcie sali koncertowej na Jordankach mówi Jadwiga Oleradzka, dyrektor Teatru Horzycy w Toruniu.

Grzegorz Giedrys: Sala koncertowa na Jordankach miała powstać już w zeszłym roku. Pierwsze kontrowersje wokół projektu autorstwa Fernando Menisa pojawiły się już przed dwoma laty.

Jadwiga Oleradzka: Proszę pana, to były dwa lata wytężonej pracy. Po zapoznaniu się z projektem, zaprosiłam do Torunia inż. Jerzego Gumińskiego, który od kilkudziesięciu lat wznosi na całym świecie nowe sceny teatralne i koncertowe. Jego badania i analizy miejscami przerażają - tak projekt Fernando Menisa był daleki od standardów tworzenia budynków teatralnych i muzycznych na całym świecie.

Było aż tak tragicznie?

- Tak. W pierwotnej wersji projektu część widowni była tak sprofilowana, że widzowie widzieliby czubki głów aktorów występujących na scenie. Takich podstawowych błędów konstrukcyjnych było więcej. Z bocznych balkonów na przykład w ogóle nie było widać sceny, zasłaniały ją wieże portalowe. Nie zaprojektowano kieszeni scenicznej - dekoracje i aktorzy mieli wjeżdżać lub wchodzić na scenę niemal z ulicy.

Takich "drobiazgów" były dziesiątki np. zaprojektowano tak wąskie przejścia na scenę, że niektórzy muzycy grający na dużych instrumentach w ogóle by się w nich nie mieścili. Nikt nie pomyślał, że orkiestra musi gdzieś odbywać próby. Uznano, że muzycy mogą sobie ćwiczyć w garderobach. Wieloosobowych! O traktach dla publiczności dyskutowano dwa lata. Z projektu wynikało, że widzowie przynajmniej jednego dużego sektora, żeby w czasie przerwy wyjść na kawę czy do toalety, musieliby pokonać drogę 16 pięter! A jednocześnie projektant jak niepodległości bronił ruchomego sufitu o wadze 230 ton, tyle ile waży pasażerski Boeing. Jest on niebywale drogi, same urządzenia napędowe to koszt kilkunastu milionów złotych! I nikt mnie nie przekona, że to "korzystne" rozwiązanie techniczne nie ma żadnego znaczenia dla bezpieczeństwa użytkowników sali.

A jak teraz wygląda ten projekt?

- Od strony użytkowej co najmniej przyzwoicie. W nowej sali będą się mogły odbywać koncerty, duże spektakle teatralne i kongresy. Ale niestety koszty wzrosły. Dlaczego? Dlatego, że przyjęto do realizacji pomnik projektanta bez żadnych prawie funkcji użytkowych. Oczywiście można wybudować salę koncertowo-widowiskową, w której nie byłoby nic widać i bardzo niewiele słychać. Po co? Stać nas na to? Dlatego oburzają mnie sugestie, jakoby jacyś artyści czy dyrektorzy instytucji przez swoje fanaberie doprowadzili do wzrostu kosztów. Jednocześnie jakoś nikt nie przekonał projektanta, by zechciał zrezygnować z wielu mało sensownych, za to bardzo drogich rozwiązań.

Podoba się pani ten projekt?

- Szczerze mówiąc, wydaje się dość przeciętny, ale nie mnie oceniać jego walory architektoniczne.

A co pani myśli o koncepcji Marka Żydowicza z Tumultu, aby ściągnąć do nas słynnego architekta Franka Gehry'ego?

- To wszystko brzmi fantastycznie, ale jest mało realne ze względów finansowych. Moim zdaniem powinniśmy zrealizować projekt, nad którym dziesiątki ludzi pracowały przez dwa i pół roku. Porzucenie projektu Menisa teraz nie ma sensu z tego powodu, że wydano już na to przedsięwzięcie ponad 10 mln zł, ale również dlatego, że odstąpienie od realizacji zapewne wiązałoby się z zerwaniem kilku umów, a za to miasto może zapłacić kilkanaście dodatkowych milionów złotych.

Jak pani myśli, miasto jest gotowe, aby stworzyć program sali koncertowej?

- Na razie na pewno nie jest gotowe. Kontakt zajmie salę koncertową siedem albo osiem razy w roku. Toruńska Orkiestra Symfoniczna kilka razy w miesiącu zorganizuje duży koncert...

A czy teatr mógłby samodzielnie wyprodukować widowiska w nowej sali?

- Przeszkodą są pieniądze. Teatru nie stać w tym momencie na podjęcie ryzyka takiej produkcji.

Która by pewnie kosztowała ponad 100 tys. zł?

- Panie redaktorze, nawet pół miliona złotych. Proszę pamiętać, że operujemy publicznymi pieniędzmi, które w dużym stopniu muszą się zwrócić. Wcale nie ma pewności, że to przedsięwzięcie mogłoby się zakończyć sukcesem. Bilety na wydarzenia w salach koncertowych zawsze należą do drogich. Nie wiem, czy torunian stać na wydanie co tydzień albo co kilka tygodni co najmniej stu złotych, a z tym na pewno będzie należało się liczyć.

Co dalej z Kontaktem? Nie wiadomo, czy miasto zdąży wybudować salę do 2014 roku.

- Nie wiem. My nie mamy w Toruniu dwóch teatrów, mamy dwa teatrzyki. Sceny Horzycy i Baja z powodu swych wymiarów nie spełniają żadnych europejskich standardów. Dlatego niektóre widowiska musimy organizować w Sali Olimpijczyk. Dziś tam zupełnie nie da się dojechać z dekoracjami, wszystko wokół zostało zabudowane. W tym roku Kontaktu nie będzie w Od Nowie, która przechodzi gruntowną modernizację. Nie wiadomo, czy w następnych latach będzie tam lepiej pod względem technicznym.

W Europie - także Wschodniej - w ostatnich 20 latach zaczęto przebudowywać i rozbudowywać budynki teatralne. Powstały naprawdę nowoczesne sceny. Żadnego ze zrealizowanych tam przedstawień nie da się już do Torunia zaprosić. Nie będzie u nas nowego Christopha Marthalera, Ivo van Hove'a i Thomasa Ostermeiera. Nie ma miejsca, gdzie te spektakle można pokazać.

A Rosjanie?

- Rosjanie zawsze mieli świetne sceny teatralne. 90 proc. spektakli, które chcielibyśmy mieć w programie Kontaktu, nie może do nas przyjechać ze względów technicznych.

Jest jeszcze Aula UMK i Opera Nova w Bydgoszczy.

- Proszę pana, aula nadaje się tylko na chałtury. To sala z estradą i wieloma siedzeniami. Nie ma tam podstawowych urządzeń scenicznych - kulis, sztankietów itd. Do Bydgoszczy z kolei nie przeniosę przecież całego festiwalu. A to jedyna w województwie scena spełniająca wymogi teatrów Europy Zachodniej.

Czyli w zasadzie Kontakt dziś znalazł się pod ścianą?

- Jako dyrektorka Kontaktu znalazłam się pod ścianą przed paroma laty, gdy w Europie zaczęła się techniczna rewolucja w teatrach. Dlatego tak zależało nam na tej sali. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie jestem oczekiwanym partnerem biznesowym dla zarządcy obiektu. Potrzebuję jej raz w roku na ok. 10 dni. Kto w pozostałym czasie tę salę zapełni? Nie mam pojęcia. Wygląda na to, że w przypadku gigantomanii trzeba się liczyć ze stratami.

To znaczy, kto cierpi na gigantomanię? Prezydent Michał Zaleski?

- Ludzie, którzy wybrali projekt Menisa - od początku obarczony grzechem pierworodnym, bo drogi i absolutnie niefunkcjonalny. Były to zresztą nieco inne czasy. Dzisiaj Europa jest w kryzysie, musimy przygotować się na kilka lat recesji. I w tym właśnie czasie powstaje budynek o skali i kosztach godnych Dubaju, który jednocześnie jest nam bardzo potrzebny. Kwadratura koła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji