Artykuły

Zawistowski odpowiada Abramowiczowi

- Nie mam złej pamięci. Wręcz przeciwnie. Tyle że pamiętamy co innego, gdyż ja wspominam realne zdarzenia, a Mieczysław Abramowicz ich wersję zmitologizowaną - pisze Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. Dalszy ciąg polemiki wokół artykułu "Dyrektor Wybrzeża z przedłużoną umową". Dwa teatry".

Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, odpowiada Mieczysławowi Abramowiczowi

Mieczysław Abramowicz (przedstawiany jako pisarz i historyk) odniósł się w obszernym tekście (9 lipca br.) do mojego wywiadu z red. Mirosławem Baranem na temat pięciolecia dyrekcji Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże. Padło przy okazji wiele mocnych słów i pochopnych sądów, które Redakcja autoryzowała, nadając internetowej wersji własny tytuł: "Abramowicz odświeża pamięć Zwistowskiemu". Rozumiem, że błąd w pisowni mojego nazwiska był niezamierzony. Co do pozostałych błędów nie mam już tej pewności. Nie mam także złej pamięci. Wręcz przeciwnie. Tyle że pamiętamy co innego, gdyż ja wspominam realne zdarzenia, a Mieczysław Abramowicz ich wersję zmitologizowaną. Zatem wyjaśnijmy po kolei:

1) "Duchowy i materialny kryzys" - tak, to moja diagnoza stanu teatru, jaki zastał Adam Orzechowski latem 2006 roku. Kryzys ten wynikał zarówno z poczucia "sieroctwa" części zespołu po odejściu Macieja Nowaka (choć razem z nim odeszła tylko jedna osoba), jak i poczucia dyskomfortu pracy z nowym dyrektorem, którego wypada zwalczać i sekować (jakby to on odpowiadał za klęskę poprzednika).

2) Dyrektorem Departamentu Kultury UMWP zostałem 15 stycznia 2006 roku, a więc w momencie, gdy odejście Macieja Nowaka było przesądzone (złożył dymisję 31 października 2005, a marszałek Jan Kozłowski ją przyjął). Moją rolą było znalezienie następcy. Wbrew temu, co pisze Mieczysław Abramowicz, odbyłem wiele spotkań z oficjalnymi przedstawicielami zespołu - w teatrze, w urzędzie, a nawet w Zielonej Bramie (zaprosiłem tam cały zespół teatru).

3) Sugerowanie, że dymisja Macieja Nowaka była dla kogokolwiek zaskoczeniem dowodzi, że Mieczysław Abramowicz i jego towarzystwo żyło w jakiejś wirtualnej niszy. Tymczasem zamiar jego odwołania - z powodu długów, w których teatr tonął od lat - marszałek Jan Kozłowski ogłosił już wiosną 2005 roku, a po głośnych prośbach i protestach zespołu zgodził się dać Maciejowi Nowakowi szansę, odkładając ostateczną decyzję o kilka miesięcy. Maciej Nowak tej szansy nie wykorzystał i decyzja została przesądzona, choć pozwolono mu spokojnie dokończyć sezon. Nawiasem mówiąc, Nowak i z tej szansy nie skorzystał, gdyż między styczniem a czerwcem 2006 był rzadkim gościem w kierowanym przez siebie teatrze, gdyż miał już w tym czasie drugą posadę w Warszawie.

4) To, co przydarzyło się Maciejowi Nowakowi w Gdańsku, nie ma nic wspólnego z jego orientacją seksualną czy polityczną (podobno lewicową). A już zwłaszcza artystyczną (zresztą żadnej nie zauważyłem). To było po prostu bankructwo pewnego pomysłu na teatr, niemożliwego do realizacji w instytucji publicznej. I właśnie tego faktu nie chce przyjąć do wiadomości Mieczysław Abramowicz i inni akolici Macieja Nowaka.

5) Mieczysław Abramowicz rzeczywiście pracował jako archiwista w Teatrze Wybrzeże (po tym jak wyrzucono go z NCK). Ponieważ zaczynałem swoją karierę zawodową przed 34 laty w tym samym teatrze i w tej samej roli, proponuję pogrzebać trochę w archiwum. Oto parę liczb.

6) Maciej Nowak był dyrektorem w latach 2001-2006. Prawie od początku zaczął zadłużać teatr. Były to w znacznym stopniu długi (tzw. wymagalne) wobec firm i osób fizycznych, również artystów, którzy miesiącami nie mogli się doczekać honorariów. Długi te sięgały setek tysięcy złotych, a zdesperowani artyści pisali rozpaczliwe listy i przysyłali komorników. Równocześnie inni, ulubieni aktorzy Macieja Nowaka, dostawali pensje dwu - i trzykrotnie wyższe niż pracownicy innych instytucji kultury.

7) Żeby ratować budżet, Maciej Nowak sprzedał w latach 2003-2004 należące do Teatru budynki przy św. Ducha i Kołodziejskiej. Pieniądze z tych transakcji miały być przeznaczone - decyzją Zarządu Województwa - na inwestycje. Ale Maciej Nowak większość kasy przeznaczył na działalność bieżącą, czyli na spłatę długów, czyli - de facto - na apanaże swoich ulubieńców. (Dysponuję szczegółowymi liczbami).

8) Inwestycje, owszem, też były. Fatalna przebudowa głównej sali, zmniejszająca widownię o połowę (!) i skutkująca sprawami sądowymi, oraz podpisanie niekorzystnych dla teatru umów na przebudowę kina "Bałtyk", co opóźniło powstanie nowego Teatru Kameralnego co najmniej o dwa lata (mnożąc koszta). Takimi drobiazgami jak degradacja wyposażenia sceny, czy opadanie fundamentu budynku głównego, dyrektor Nowak się nie przejmował.

9) Ponieważ pieniądze ze sprzedaży majątku szybko się skończyły, Zarząd Województwa jeszcze dwukrotnie zdecydował się pomóc teatrowi (2004 i 2005 - zwiększenie budżetu po 700 tys. zł). W końcu cierpliwość się skończyła.

10) Mieczysław Abramowicz zna się na ekonomii tak jak na historii teatru - myli "zadłużenie wymagalne" Macieja Nowaka ze "stratą bilansową" Adama Orzechowskiego. Ta ostatnia wynikła z zakończonych inwestycji i związanego z nimi odpisu amortyzacyjnego. Nie oznacza ona fizycznego długu wobec kogokolwiek.

11) Bowiem, jak się okazało, ten sam teatr w tym samym mieście można prowadzić racjonalnie. Przy zbliżonej ilości premier, a większej przedstawień, pięciolecie Adama Orzechowskiego jest pod wieloma względami lepsze niż pięciolecie Macieja Nowaka. Przykładowo: frekwencja w latach 2001-2006 (za Macieja Nowaka) wahała się w przedziale 36-47 tys., z tendencją spadkową; w latach 2007-2010 (za Adama Orzechowskiego) to już przedział 58-72 tys., z tendencją rosnącą. Średnio na przedstawieniu za Macieja Nowaka bywało 70-95 widzów, za Adama Orzechowskiego 103-151. Wpływy z biletów za Macieja Nowaka spadły do 635 tysięcy, za Adama Orzechowskiego wzrosły do 1 miliona 557 tysięcy rocznie.

12) W awanturze, którą próbuje ponownie wywołać Mieczysław Abramowicz, najbardziej żal mi Adama Orzechowskiego, który przez pięć lat z uporem i konsekwentnie robił swoje, mimo nieskrywanej niechęci części środowiska i mediów. Zresztą robił swoje z udziałem podobnych lub tych samych reżyserów, otrzymując podobne nagrody na zbliżonych festiwalach. Bowiem wielka pozycja Teatru Wybrzeże za dyrekcji Macieja Nowaka jest kolejnym mitem zniewalającym Mieczysława Abramowicza.

13) Tylko pod jednym względem Maciej Nowak rzeczywiście osiągnął mistrzostwo - a mianowicie w autopromocji. Owszem, o Wybrzeżu w latach Nowaka rzeczywiście było głośno, zwłaszcza w opiniotwórczej "Gazecie Wyborczej". Może to dobre miejsce i czas, by przypomnieć, że w latach 1997-2000 to nie kto inny jak Maciej Nowak był szefem działu kultury właśnie w "Gazecie" (równocześnie dyrektorując w Nadbałtyckim Centrum Kultury), gdzie do dziś brylują jego wychowankowie i współpracownicy, wielokrotnie, nawet wbrew oczywistości i zdrowemu rozsądkowi, głosząc chwalbę różnych jego przedsięwzięć. Rozumiem, że coś takiego jak konflikt interesów dotyczy polityków i urzędników, ale artystów i dziennikarzy już nie? Owszem, zdarza się nieraz, że krytykom podoba się co innego niż publiczności. Jednak w przypadku wielu premier Wybrzeża za czasów Macieja Nowaka ta różnica odbioru była wprost przepastna. Może dlatego, że lizusostwo recenzentów sięgało szczytów?

14) A w kwestii najważniejszej: teatr robiony przez Macieja Nowaka był bardzo kosztowny, zawieszony w próżni odbiorczej i narcystycznie prowokacyjny albo programowo szyderczy. A przede wszystkim był cynicznie "trendowy". Dlatego główną "zasługą" Macieja Nowaka pozostanie to - cytując Abramowicza - "że tu swoje pierwsze kroki stawiały dzisiejsze sławy polskiego teatru: m.in. Klata, Demirski, Zadara". Nie tylko pierwsze kroki - dodajmy - gdyż Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego, rozdawca grantów, organizator festiwali i ich juror, bardzo dba o kariery i laury swoich ulubieńców. A oni - równie cyniczni jak ich mistrz - okupując polskie sceny niszczą wszystkich, którzy rolę teatru i kultury widzą inaczej. I biorą za to niemałe publiczne pieniądze. Jak na ludzi lewicy przystało.

15) I na koniec: jeśli Maciej Nowak był takim świetnym dyrektorem, dlaczego nikt w ciągu ostatnich pięciu lat nie powierzył mu prowadzenia jakiegoś innego teatru?

16) Tyle w sprawie historii teatru, krótkiej pamięci i przyzwoitości. Mieczysławowi Abramowiczowi radzę wrócić do fikcjotwórstwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji