Operetka w 3 aktach; libretto (wg dawnego scenariusza Juliana Krzewińskiego i Karola Bendy, opartego na pomyśle Juliana Ginsberta): Walery Jastrzębiec-Rudnicki i Józef Słotwiński; teksty piosenek: Jerzy Lawina-Świętochowski.
Prapremiera: Warszawa 2 VIII 1939.
Osoby: John Old Town, właściciel plantacji: Mill Old Town, jego żona; Mary, ich córka; Bobby-Hobby, sekretarka pani Old Town; Bob, narzeczony Mary; Molly, aktoreczka rewiowa; Bobulińska, organizatorka z biura podróży; Kowalski, kapitan statku ,,Panna Wodna"; Andrzej, pierwszy mechanik statku; Tadeusz, radiotelegrafista statku; Bosman; Janek, Franek, Danek - marynarze; dziewczęta hawajskie, marynarze, wycieczkowicze na statku. Akcja rozgrywa się współcześnie na Hawajach, a także na pokładzie statku ,,Panna Wodna".
Akt I. Z hawajskiej plantacji ananasów milionera Old Towna wybiera się w podróż do Gdyni pani Old Town, Polka z pochodzenia, tak rozmiłowana w swym ojczystym kraju, że nawet za mąż za mr Old Towna wyszła tylko dla nazwiska: Old Town to przecież... Stare Miasto! Pani Old Town wyrusza w podróż sama, mąż nie może porzucić interesów, a córka Mary nie może porzucić narzeczonego, mr Boba, biznesmena pracującego w "coffee-plaście". Agentka biura podróży, pani Bobulińska, zawiadamia Old Townów, iż na Hawaje przybył już polski statek wycieczkowy "Panna Wodna", którym jutro mama Old Town ma odpłynąć do Gdyni.
Do posiadłości Old Townów przychodzi w odwiedziny kapitan statku, Kowalski, w otoczeniu oficerów i marynarzy. Nawiązują się pierwsze znajomości i pierwsze sympatie. Radiotelegrafista Tadeusz poznaje aktoreczkę rewiową, Molly, i wysłuchuje jej smutnej historii. Molly nazywa się po prostu Anielcia Gagatek, przyjechała przed kilku laty do USA z nadzieją na artystyczne sukcesy, nie odniosła jednak żadnych - została bez paszportu i bez pieniędzy. Nie ma za co i nie ma czym powrócić do kraju, żyje teraz na koszt Mary Old Town... Tadeusz obiecuje jej pomóc; wraz z trzema kolegami ze statku postanawiają przemycić Molly-Anielcię na "Pannę Wodną" i dowieźć do Gdyni.
Mary poznaje Andrzeja, pierwszego mechanika, i zaczyna żałować, że nie wybrała się w podróż razem z mamą; na razie tłumaczy sobie ten swój żal po prostu tym, iż... kocha morze. ("Morze - szumiące, kołyszące szumem fal...")
Wieczorem na pokładzie "Panny Wodnej" odbywa się przyjęcie. Pannie Old Town coraz bardziej podoba się Andrzej, natomiast coraz mniej łączy ją z Bobem, który poza pieniędzmi i kontraktami nie widzi świata. Pojutrze ma zabrać ją do Honolulu i tam poczynić przygotowania do ślubu, ale Mary wpada na pewien pomysł i nakłania Boba do zawarcia układu: jeśli w ciągu czterech najbliższych tygodni ona, Bob i papa Old Town znajdą się razem w Gdyni, wtedy Bob będzie na ślubie Mary jedynie... świadkiem, jeśli nie - weźmie ją za żonę!
Układ wydaje się młodemu biznesmenowi absurdalną zabawą, bo przecież i on, i przyszły teść mają najbliższe trzy miesiące wypełnione interesami - chętnie zatem akceptuje postawione przez Mary warunki. Tymczasem jej znajomość z Andrzejem przeradza się w coraz większą, obopólną sympatię. Andrzej boleje tylko nad tym, że ten ich pierwszy wspólny wieczór jest prawdopodobnie zarazem ostatnim.
Mary pozostanie na Hawajach, natomiast Molly popłynie do Gdyni... Wiedząc, że bosman jest wrogiem kobiet i że nie sposób będzie przekonać go do pasażerki bez biletu, Tadeusz i jego koledzy przebierają Molly za kuchcika i w ten sposób wprowadzają na statek; przepracuje ten rejs w kuchni, ale dopłynie do kraju. "Panna Wodna" przygotowuje się do wyjścia w morze.
Akt II. Statek płynie przez Ocean. Molly ma pewne kłopoty z bosmanem; spodobał mu się zgrabny, chętny do pracy kuchcik i w dowód uznania chciałby... wytatuować mu kotwicę na piersi. Ostatecznie Molly daje sobie jednak z nim radę; spokój podróżnych zakłóca natomiast hydroplan lądujący tuż obok statku. To Mary, lecąc z Bobem do Honolulu, skierowała hydroplan w przeciwnym kierunku, symulowała awarię - wszystko po to, aby zabrano ich na pokład "Panny".
Bob jest wściekły, bo traci czas przeznaczony na ważne interesy; gorzej, że wściekły jest także i kapitan. Regulamin zabrania przewożenia pasażerów bez paszportu i bez biletów: postanawia zatem wysadzić Mary i Boba na najbliższej wyspie.
W jakimś stopniu satysfakcjonuje to Boba, lecz w żadnym wypadku Mary. Robi, co może, by zmienić decyzję kapitana. Z nieoczekiwaną pomocą przychodzi jej mama. Jak się okazuje, jest ona z domu Kowalska; dochodzą z kapitanem do wniosku, że są właściwie bliskimi krewnymi. "Wujku!" - woła Mary do kapitana, no a czy można na nieznanej wysepce wysadzić własną rodzinę? Nie zważając na protesty Boba, kapitan Kowalski bierze kurs na Gdynię.
Mary przyznaje się mamie, iż całą tę aferę wymyśliła po to, aby być... razem z Andrzejem. Miłość! Przeznaczenie! On zresztą odpłaca jej równie gorącym uczuciem; niemniej - zakochani nie bardzo umieją się porozumieć. Andrzej dowiaduje się dopiero teraz o tym, że Bob jest narzeczonym Mary, a w dodatku ktoś doniósł mu o flirtowaniu rozbawionej Mary z... przystojnym kuchcikiem. Pożerany zazdrością, udaje przed dziewczyną, że sam też ma w Gdyni cudowną narzeczoną i że w ogóle nie jest zainteresowany sprawami sercowymi Mary, co z kolei ją doprowadza do pasji. Podróż odbywają skłóceni, choć niezmiennie ogromnie w sobie zakochani.
Zazdrość Andrzeja powoduje jeszcze jedną wielką awanturę: zły na rzekomego kuchcika za flirt z pasażerką, zrywa mu z głowy czapkę i... demaskuje Molly - kolejną pasażerkę bez paszportu i biletu! Tego już kapitanowi za wiele: wydaje rozkaz natychmiastowej zmiany kursu i powrotu na Hawaje, dokąd zgodnie z przepisami zamierza odstawić wszystkich nielegalnych pasażerów. Nie pomagają prośby i nie pomaga groźba nadciągającego sztormu; decyzja jest nieodwołalna - zawracamy!
Akt III. Kapitan, zamknięty w swej kabinie, przetrzymał groźne sztormy - i ten na morzu, i ten, jaki w związku z jego rozkazem rozpętał się na pokładzie. Nie wie, że jego komenda nie została wykonana i że statek zmierza szybko wprost do Gdyni. Gdy kapitan wychodzi wreszcie na pokład, Andrzej nie ma odwagi przyznać się do samowoli, chociaż przygotowali z oficerami tłumaczenie o rzekomej utracie orientacji w czasie burzy.
Przyczyna całego nieszczęścia - Molly, lokuje tymczasem swoje uczucia w Bobie, z którego zrezygnowała Mary. Bob to po prostu Robert Stopa, też Polak z pochodzenia; na razie co prawda nie zwraca na Molly zbyt dużej uwagi, zajęty wiecznie rozmyślaniami o stratach finansowych w związku z nieprzewidzianym rejsem, ale nie ukrywa, że Molly mu się podoba. Przedsiębiorcza dziewczyna wygadała się także ze swych rodzinnych koligacji przed bosmanem i okazało się, że... jest jego córką z trzeciego małżeństwa z Apolonią Gagatek.
Teraz bosman już odważnie tłumaczy kapitanowi swoją i Andrzeja decyzją niewykonania rozkazu i wzięcia kursu na Gdynię. Odzyskanej po latach córki nie mógł osobiście odstawić do dalekiego kraju; ona musi pozostać przy nim. Kapitan wybacza im niesubordynację, byle jak najszybciej dobić wreszcie do portu i mieć już z głowy ten fatalny rejs. Zresztą - kłopoty istotnie powoli się kończą. Bob (Robert Stopa), machnąwszy ręką na swoje interesy w Honolulu, postanawia ożenić się z Molly i zostać... kierownikiem PGR-u w Polsce, Andrzej dowiaduje się, że Bob jest już narzeczonym Molly, a nie Mary, która nigdy go właściwie nie chciała, i skruszony powraca do ukochanej. Ale teraz - ona trzyma go w szachu: na razie uważa się jeszcze za narzeczoną Boba, w myśl ich układu zawartego na Hawajach; jeśli papa Old Town nie dojedzie do Gdyni - ona musi wyjść za mąż za Boba.
Papa Old Town oczywiście dojeżdża. Gdy ukazują się brzegi Gdyni, Old Town ładuje się z holownika na pokład "Panny"; doleciał do rodziny, przerażony depeszami, jakie ze statku słał mu Bob, analizując niemal codziennie pogarszający się stan swych interesów i swego narzeczeństwa. Nic już zatem nie przeszkadza szczęściu Mary i Andrzeja. Natomiast pani Bobulińska, energiczna agentka biura podróży, usidliła bosmana i zostanie macochą Molly. Wszystko zatem kończy się jak najlepiej, a czas na to najwyższy, bo przez megafon słychać już komunikat: "Wpłynęliśmy do Gdyni. Prosimy przygotować się do opuszczenia statku!".
Prapremiera Panny "Wodnej" odbyła się niespełna miesiąc przed wybuchem II wojny światowej i utwór nie mógł już naturalnie zdyskontować swego pierwszego sukcesu. A sukces niewątpliwie był. W recenzji w "Kurierze Porannym" Boy pisał: "Ta pierwsza polska "morska operetka" udała się doskonale. Nie oddalając się zbytnio od założeń klasycznych operetek, autorowie potrafili wciągnąć w grę dalekie lądy z kolorowym tłumem tubylców oraz polską krwią zamerykanizowanych zdobywców dolara, budzącą się na widok bandery polskiego statku wojennego wraz z jego sympatyczną załogą. Co więcej, twórcy libretta potrafili sprawić, że dwie młode kobietki odbywają podróż z wyspy Molakai (w pobliżu Honolulu) wprost do Gdyni na tymże statku wojennym, a sprawili to bez zbytniego naruszania prawdopodobieństwa i surowego regulaminu wojennej floty. Stutysięczny zakład na Fundusz Obrony Morza, symulacja wypadku z hydroplanem, moralny przymus ratowania powietrznych podróżnych - oto drogi, którymi chodzi kaprys zakochanej milionerki.
Łatwo się domyślić, co się w takich warunkach dzieje ze statkiem wojennym, choćby tak wzorowo dowodzonym, jak Panna Wodna: pokład i kabiny rozbrzmiewają od śmiechu, żartów, dąsów, plotek, migają elegancją powiewnych sukienek, ku zgorszeniu bosmana Wilka, niechętnie znoszącego tę damską inwazję. Ale wszystko to dzieje się z gorliwą wiarą, pod okiem wzorowego komandora, i znajduje rozwiązanie po przybyciu do Gdyni - w dwóch małżeństwach polsko-amerykańskich z ogromnym przypływem obcej waluty do kraju".
Jak wynika choćby z tego pobieżnego przypomnienia oryginału, w okresie powojennym (już po śmierci kompozytora) do dawnej, bardzo melodyjnej muzyki "o szerokiej morskiej frazie" - jak określał ją Boy - dorobiono nowe libretto, chociaż na wielu motywach dawnego. Niezmiennym powodzeniem - od premiery po dziś - cieszy się duet Mary i Andrzeja z I aktu: "Morze - szumiące, kołyszące szumem fal..."
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie