Czas akcji: lata osiemdziesiąte XX wieku.
Miejsce akcji: duży pokój w willi, sypialnia małżeńska.
Obsada: 2 role męskie (autorka zaleca jednak, by Leona i Dawida grał ten sam aktor) oraz 2 role kobiece.
Druk: "Dialog", nr 3/1990.
Dramat w dwóch aktach.
Matka ma siedemdziesiąt dziewięć lat; od dziesięciu nie ma władzy w nogach. Żyje przeszłością; w czasie wojny uciekła z rodziną przed Niemcami, bojąc się o życie męża, który był Żydem. Zostali wywiezieni do Uzbekistanu. Dawid, nieżyciowy intelektualista ("Nie wierzył w ludzkie okrucieństwo"), postanowił skorzystać z okazji i zwiedzić grób Tamerlana ("I tak nie mam nic lepszego do roboty, to pójdę zwiedzić grób Tamerlana, nie należy zaniedbać żadnej okazji, żeby się czegoś dowiedzieć"); żona i syn więcej go nie zobaczyli. Leonek miał wtedy cztery lata. Matka do dziś nie może uwolnić się od bolesnych wspomnień o głodzie i strachu; pod poduszką gromadzi skórki suchego chleba. Była świadkiem drastycznych scen: "Widziałam, jak rozstrzaskwali miękkie głowy niemowląt i dusili starców". Uciekała, czołgając się z dzieckiem na plecach; do dziś nasłuchuje czujnie, bojąc się, że po nią idą. Swojej pielęgniarce, Rozie, tłumaczy: "Nie daj się oszukać. Tu nigdy nie będzie bezpiecznie, ten przeklęty kawałek ziemi to krwawy strzęp szarpany przez wielkie psy. Urodziłaś się w krótkiej przerwie, Roza, one śpią, ale obudzą się. Zawsze budzą się, żeby nieść śmierć..."
Staruszka jest trudną pacjentką: grymasi i krzyczy na pielęgniarkę, traktując ją arogancko. Choć nie wierzy już w to, że kiedykolwiek odzyska władzę w nogach, kilka razy dziennie każe Rozie kłuć swoje stopy ostrą szpilą i zakładać buty. Rytualną czynnością jest też oglądanie dziecięcych ubranek Leonka, schowanych w kuferku pod łóżkiem.
Leon ma dziś prawie pięćdziesiąt lat, jest światowej sławy pianistą, ale wciąż wiąże go z matką "gruba jak pyton pępowina". Jak twierdzi Roza, zgodnie z wolą matki "zatrzymał się w uczuciach na poziomie czteroletniego dziecka, zastygł jak skamielina". Po powrocie z tournée po Japonii, zjawia się w pokoju Matki z bukietem kwiatów i prezentem; zmęczony, klęka przy łóżku i całuje ją w rękę, prawi komplementy. Matka szantażuje go swoją nadchodzącą śmiercią. Leon zdaje sobie sprawę, że Matka niszczy jego życie: "Od pół wieku trzymasz mnie przy sobie i nie mogę ułożyć sobie życia normalnie".
Roza jest oddaną i troskliwą pielęgniarką, ale chwilami traci cierpliwość i spogląda na staruszkę z nienawiścią. Czasami nerwy jej puszczają. Zostawia koło łóżka pacjentki fiolkę ze środkiem nasennym, sugerując, że Matka może zażyć zawartość, jeśli będzie chciała "skończyć z tym wszystkim". Grozi, że odejdzie, a Leon odda Matkę do pensjonatu. Naprawdę Roza ma na imię Ewa, lecz Matka woła na nią Roza, bo tak miała na imię jej przedwojenna służąca. Naprawdę nie jest pielęgniarką, lecz ... aktorką grającą rolę pielęgniarki i żoną Leona. Przed dziesięciu laty Leon zobaczył ją na scenie w roli Julii; po spektaklu poszedł do jej garderoby. Matka czuła, że traci Leona - straciła wtedy czucie w nogach, podświadomie próbując go zatrzymać. Leon bał się jej powiedzieć o związku z Ewą, więc wzięli cichy ślub w wiejskim kościołku, a potem Ewa weszła do domu Leona jako pielęgniarka Matki. Leon przekonywał ją, że to nie potrwa długo. W obecności Matki traktuje Ewę jak powietrze, bojąc się, że staruszka coś zauważy. Nawet gdy są sami, nazywa ją, jak Matka, Rozą. Od dziesięciu lat Ewa-Roza w ciągu dnia pielęgnuje Matkę, a w nocy zaspokaja wyrafinowane potrzeby seksualne jej syna. Odgraża się, że powie o wszystkim Matce: "Pan Leon, to wyjątkowy spryciarz, proszę pani, zrobił ze mnie zdyscyplinowaną pielęgniarkę, upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu: w dzień spełniam wszelkie powinności przy pani, a w nocy przy panu Leonie, bo pani nie wie, że pan Leon jest wyjątkowo lubieżnym synalkiem... Jego wyrafinowane, drogocenne palce obejmują oktawę wszystkich możliwych perwersji i zboczeń".
Po dziesięciu latach Ewa - Roza przeżywa kryzys. Chciałaby opiekować się własnym dzieckiem, a nie teściową. Nie ma predyspozycji, by być pielęgniarką: "Musiałam zajmować się przez dziesięć lat tym, czego brzydzę się najbardziej, starym, grubym cielskiem, krwią, bebechami, basenami, całym tym gównem, a do tego jeszcze wysłuchiwać wiecznego gadania". Nie jest to jednak pierwszy kryzys, więc Leon nie przywiązuje do niego wagi: "...dziś masz swój dzień, twój mózg raz do roku dostaje menstruacji..." Przypomina jej, że w teatrze nie robiła kariery - w roli Romeo partnerował jej podstarzały aktor, który dobierał się do niej w garderobie. Leon knebluje usta Ewy szalem, wiąże ją drugim - to stały element ich gier erotycznych - i ciągnie na łóżko. Przekonuje: "W dzień jesteś wciągnięta w misterium umierania i przeszłych lęków, a w nocy masz wszystko, co lubisz, to mało? A że wyrzekłaś się papugowania cudzych wnętrze? To dobrze dla ciebie.." Po miłosnym spełnieniu zbuntowana Ewa zamienia się w zdyscyplinowana pielęgniarkę Rozę i biegnie do wzywającej ją Matki.
W nocy Matka rozwija prezent od Leona - jest to kukła z jego twarzą. Nagle do pokoju Matki wchodzi "starzec z długimi siwymi włosami wystającymi spod cyklistówki z daszkiem. Na nosie ma okulary o szkłach spękanych w gwiazdy [...] Starzec prowadzi rower, zardzewiały, rozpadający się wehikuł. Włosy posklejane krwią, twarz podrapana, nogi zawinięte onucami, buty przewieszone przez ramię". To Dawid, który po latach odnalazł żonę i syna. Matka nie wierzy mu, przygląda mu się podejrzliwie, tuląc do piersi kukłę Leona. Dawid opowiada o przesłuchaniach, o tym, jak uciekł spod stosu trupów, pokazuje skatowane plecy. "Pól wieku wędrowałem, żeby dotrzeć do tej ziemi i do was. [...] To pępowina z ojczyzną nie przegryziona prowadziła mnie jak nić Ariadny". W końcu Dawid kładzie się obok Matki na łóżku. "Pokój zalewa jasność, w której topi się wszystko".
Ukryj streszczenie