Czas akcji: druga połowa lat sześćdziesiątych XX wieku.
Miejsce akcji: pokój przesłuchań w prokuraturze.
Obsada: 3 role męskie, 2 role kobiece.
Druk: "Dialog" nr 11-12/1988.
Prokurator przesłuchuje dwóch mężczyzn i dwie kobiety w sprawie zbiorowego mordu dokonanego przez Niemców w czasie II wojny światowej na mieszkańcach miasteczka, w którym mieszkali przesłuchiwani. Pierwszy zeznaje Pan Grumbach, który pamięta, że tamtej grudniowej niedzieli spędzono wszystkich mieszkańców miasta na rynek, po którego prawej stronie stał średniej wielkości stół - długości niespełna metra, za którym siedzieli niemieccy oficerowie. Sprawdzali dokumenty i dzielili wszystkich na dwie grupy, z których jedna została następnie wymordowana. Grumbach nie pamięta dokładnie, czy widział jak wnoszono stół, czy dopiero jak przenoszono go z miejsca na miejsce. Jest jednak pewien, że mebel był na rynku. Pamięta też, że na placu leżał świeży śnieg, który wieczorem był już czerwony od przelanej krwi. Grumbach wymienia nazwiska niemieckich oficerów. Wśród nich wskazuje szczególnie na Kipera, jako jednego z najokrutniejszych i najbardziej bestialskich hitlerowców. To Kiper - zdaniem Grumbacha - przeprowadzał selekcję. I Kiper - według mężczyzny - zastrzelił nie pochodzącą z ich miasteczka kobietę i jej dziesięcioletnią córkę Malę. Gdy Niemiec rozdzielił matkę od dziecka, kobieta oddała swoją Arbeitskartę i przeszła na lewą stronę, stronę ofiar. Niemiec zastrzelił obie. Grumbach wypytywany przez prokuratora o to, czy widział strzelającego wówczas Kipera, jednak zaprzecza. Widział jedynie, jak kobieta oddała Arbeitskartę i słyszał potem dwa strzały. Widział, jak Kiper wycierał potem ręce z wyrazem obrzydzenia na twarzy, dlatego wnioskuje, że to Kiper strzelał. Grumbach nie pamięta, czy Kiper był do końca selekcji na rynku. On był wywołany jako jeden z ostatnich i dotrwał do końca akcji ledwo żywy. Pamięta tylko, że zamordowano wówczas w mieście czterystu mieszkańców, którzy odważyli się nie stawić na selekcję, a ośmiuset wyselekcjonowanych zabito następnie na miejscowym cmentarzu. Grumbach nie widział żadnej egzekucji. Pamięta za to doskonale, że na ulicach leżał potem czerwony śnieg.
Drugą przesłuchiwaną jest Kobieta I, która mówi o tamtym dniu - "czarna niedziela". Ona sama najpierw próbowała schować się na strychu, skąd przez okno widziała, jak Niemcy chodzą po domach i wywlekają wszystkich, którzy nie poszli na rynek. Mówi, że widziała jak zabito małżeństwo Weintalów. Pytana przez prokuratora uściśla, że widziała jedynie jak Weintalów wyciągnięto z ich domu i ustawiono do egzekucji pod ścianą, na samą egzekucję nie mogła patrzeć. Nie widziała także martwych Weintalów, ale zakłada, że Niemcy nie spudłowali, bo stali dwa metry od ofiar. Kobieta wówczas zdecydowała jednak iść na rynek. Prokurator daje kobiecie zestaw zdjęć, wśród których ma ona rozpoznać Niemców plądrujących domy w miasteczku. Jedyną twarzą, którą rozpoznaje Kobieta jest podobizna Kipera. Określa go mianem "straszny morderca". Na pytanie, czy była świadkiem jakiejś jego zbrodni, odpowiada: "Świadkowie jego morderstw nie żyją." Tamtej niedzieli Kobieta widziała, jak Kiper strzelał w tłum w napadzie szału. Ale nie wie dokładnie, kogo wówczas Niemiec zabił. Strzelał na oślep, a na rynku było ponad tysiąc osób. Kobieta nie pamięta, kto wyczytywał wówczas nazwiska i dokonywał selekcji. Nie przypomina sobie także, żeby na rynku stał wówczas jakikolwiek stół. Pamięta natomiast, że na ulicach leżał twardy, ubity i czerwony od krwi śnieg.
Trzecim świadkiem jest Pan Zachwacki, który rysuje prokuratorowi precyzyjny topograficzny plan rynku i ulic do rynku dochodzących. Opisuje dokładnie pogodę tamtej niedzieli - był mroźny, słoneczny dzień, a na ulicach leżał świeży śnieg, który wieczorem był już czerwony od krwi. Zachwacki mówi, że selekcję przeprowadzał Kiper. Nie pamięta, kto wyczytywał nazwiska. W trakcie przesłuchania jest bardzo poruszony, bo wówczas zabito także jego żonę. Ale jest pewien i dokładnie pamięta, że na rynku stał duży, masywny stół, co najmniej dwumetrowej długości, za którym siedziała grupa esesmanów. Jego zdaniem akcją dowodził Kuntze. Prokurator pyta go, czy pamięta incydent z matką i dziesięcioletnią córeczką. Dziewczynka - mówi Zachwacki - miała na imię Ala. Podobno - dodaje - skierowano je obie na lewo, do grupy ocalonych, ale one poszły na prawo. Słyszał od ludzi, że pobiegł za nimi Kiper i je zastrzelił. Zachwacki nie widział strzelającego, ale słyszał strzał. Zastrzelono wtedy - mówi - czterysta pięćdziesiąt osób w czasie rewizji w mieście i osiemset czterdzieści na cmentarzu. Prokurator pyta, czy Zachwacki widział jakieś morderstwo. "Widziałem tysiąc trzysta ofiar" - odpowiada mężczyzna.
Ostatnia przesłuchiwana - Kobieta II - nie była na placu w trakcie akcji. Miała wówczas trzynaście lat i pracowała jako sprzątaczka w budynku gestapo. Tam też się ukrywała całą tę niedzielę. Nie była też świadkiem żadnej egzekucji przeprowadzonej przez gestapo, bo zawsze się chowała w strachu, że i ją zastrzelą. Wskazuje jednak miejsce, gdzie rozstrzeliwano ludzi. Widziała także ciała ofiar. Po drugiej akcji nie była już w stanie tam pracować i wolała trafić do obozu. Jej zdaniem najłagodniejszy i najlepiej wychowany był Kiper. Miał dużo książek, żądał codziennie kwiatów do wazonu, na jego biurku stało zdjęcie eleganckiej kobiety. Tamtej niedzieli, jak pamięta, Kiper wrócił na gestapo jako pierwszy. Kobieta nie widziała go wprawdzie, ale słyszała jak mówił jakiś wiersz, a potem grał na skrzypcach, bo był muzykiem z wykształcenia. Nie pamięta, czy po powrocie Kipera słychać było jeszcze w miasteczku strzały. W owym czasie była w takim stanie psychicznym, że jeszcze przez tydzień słyszała bez przerwy strzały. Po zapadnięciu zmroku wykradła się z budynku gestapo. Biegła nocą przez puste miasto. Dziwiło ją tylko, że śnieg jest ciemny. Był czerwony od krwi. Gdy mijała pusty już wówczas rynek na środku widziała przewrócony do góry nogami, mały, połamany stolik.
Ukryj streszczenie