Komedio-operetka w 2 aktach; libretto (nowa wersja): Andrzej Trzos.
Prapremiera: Poznań 7 III 1933. Premiera nowej wersji: Gdynia 9 VI 1974.
Osoby: Lili, młoda aktorka; Iwona, wdowa po fabrykancie musztardy, narzeczona Karola; Karol, dyrektor teatru muzycznego; Julian, komediopisarz; Tomasz, pierwszy tenor; Cezary, baryton; stryj Karola, były artylerzysta z Kresów; Inspicjentka; Ania, Ela, Lilka - artystki teatru muzycznego; orkiestra. Rzecz dzieje się w jednym z dużych miast w Polsce, w r. 1932.
Akt I. Popularny teatr muzyczny "7.15" odczuwa skutki kryzysu gospodarczego. Dyrektor, sympatyczny skądinąd i zaprzyjaźniony ze swym zespołem Karol, nie może wybrnąć z długów. Prześladowany przez komornika, machnął ręką na nierentowny "przybytek sztuki" i żeni się - byle jakoś urządzić się w życiu - z bogatą wdówką po producencie musztardy. Co jednak mają zrobić z sobą aktorzy?
Nie chcą opuścić teatru. Pozorują próby jakiejś nowej komedii, nie tracą nadziei, że uda im się przekonać Karola, iż jeszcze nie wszystko stracone, że wybrną z ciężkiej, przejściowej sytuacji. Karol jest jednak nieprzejednany. Cierpliwie znosi złośliwe aluzje kolegów na temat jego "małżeństwa z rozsądku", ale - teatr i próby już go nie interesują; jutro przychodzi jego narzeczona z nowym dzierżawcą sali: w teatrze ma być otwarty lokal dansingowy.
Ponieważ nie pomagają prośby i perswazje, zespół postanawia zastosować stary, wypróbowany chwyt "alkoholowy". Każdy osobno wypija z Karolem pożegnalny kieliszek, każdy obraziłby się śmiertelnie, gdyby dyrektor właśnie jemu odmówił spełnienia toastu. Rezultat? Karol, zupełnie oszołomiony alkoholem, zasypia. Natomiast aktorzy - odpowiednio komponują scenerię: rozrzucają rekwizyty, przestawiają dekoracje, rozbijają parę kieliszków, kładą w widocznych miejscach różne części garderoby, jednym słowem - pozorują alkoholową orgię. A nazajutrz - wmawiają dyrektorowi niestworzone rzeczy. Że przywrócił w teatrze próby, że odwołał wszystkie zwolnienia, a przede wszystkim, że... zabawił się wczoraj niezgorzej. W swym łóżku, w garderobie, znajduje ubraną w jego pidżamę zaspaną dziewczynę, koleżankę z teatru dramatycznego, Lili poznaną zaledwie wczoraj. Dyrektor ma na twarzy ślady szminki, po kieszeniach plątają mu się intymne szczegóły damskiej bielizny... Karol niczego nie pamięta, głowa pęka mu z bólu. Lili nie ma się w co ubrać, twierdzi, że jej sukienką czyścił wczoraj podłogi, a w dodatku - za pół godziny ma przyjść tutaj jego narzeczona!
Karol usiłuje doprowadzić wszystko do mniej więcej przyzwoitego stanu, ale przeszkadza mu nieoczekiwana wizyta: to jego stryj z Kresów przyjechał w odwiedziny. Słyszał o planach małżeńskich Karola, chce poznać narzeczoną. Karol nie może mu na razie dotrzymać towarzystwa, ma moc zajęć, natomiast Lili wychodzi z kabiny elektryka, gdzie się ukrywała, i nawiązuje ze stryjem znajomość. Zważywszy jej intymny strój - pidżamę bratanka - stryj jest przekonany, że rozmawia z narzeczoną Karola. Podoba mu się dziewczyna ogromnie, zaprzyjaźniają się z miejsca, przechodzą na ty, a Lili zwierza mu się nawet z kłopotu: otóż Karol nie zwraca na nią uwagi, bo ma jedną taką, co mu nie daje spokoju, i tamtą teraz się interesuje. Oburzony stryj przyrzeka dać "tamtej" szkołę, gdy tylko ją gdzieś spotka.
Lili chowa się ponownie do kabiny elektryka, gdzie czeka na wyszukanie dla niej sukienki, Karol zaś powraca na chwilę do stryja. I on zwierza mu się z podobnego, co Lili, kłopotu. Ma narzeczoną, a inna dziewczyna zawraca mu głowę, natrętnie go uwodzi, miesza w intrygi... Stryj kiwa głową z pełnym zrozumieniem, tylko że on za narzeczoną uważa Lili, a tę inną poznaje za chwilę.
Gdy wchodzi Iwona, Karola nie ma na widowni, natomiast stryj przeprowadza z nią ostrą rozmowę. Twierdzi, że Karol jedynie po pijanemu przyjął na siebie jakieś zobowiązania wobec niej, wcale jej nie kocha, bo kocha inną i z inną jest związany, więc chce, aby Iwona dała mu wreszcie spokój!... Iwona nie ma pojęcia, co się tutaj stało, przypuszcza, że to jakieś nieporozumienie, toteż choć stryj po prostu wyrzuca ją za drzwi, ona twardo czeka na Karola. Rozmowa z narzeczonym nie uspokaja jej jednak. Pończocha damska, którą wyciąga z kieszeni zamiast chusteczki, Lili snująca się w pidżamie, usłużna informacja kolegów, że wczoraj pan dyrektor podarł na Lili suknię, więc trzeba coś wyszukać dla niej do przebrania - wszystko to nie wzbudza zaufania Iwony do desperackich wyjaśnień narzeczonego. Odchodzi.
No, a na tym właśnie wszystkim - z wyjątkiem Karola - zależało.
Akt II. Karol, poirytowany sytuacją, w jaką wplątali go koledzy, jest tym bardziej nieprzejednany. Zawiesza absolutnie wszelkie próby. Zatrzymuje Lili i stryja w teatrze, aby przeprosili jego narzeczoną za skandaliczne zachowanie, a do Iwony wydzwania co chwilę, chcąc raz jeszcze wyjaśnić jej wszystko i przebłagać jej złość.
Stryj już się tymczasem zaprzyjaźnił z zespołem i oburzony jest postawą bratanka, szczególnie jego małżeństwem dla pieniędzy. Powtarza mu bez przerwy, że nie ma za grosz godności, lecz Karol - zamknął się w sobie, nie docierają do niego żadne argumenty. Natomiast dodzwonił się wreszcie do Iwony i wybiera się po nią, ażeby uzyskać dla niej w teatrze satysfakcję od członków zespołu. Stryj postanawia obmyśleć przez ten czas dla nich jakiś nowy numer; obmyślił - chorobę. Każe Lili udawać chorą ze zdenerwowania, słabość kobiet zawsze wzrusza mężczyzn.
Gdy przychodzi Karol z narzeczoną, Lili symuluje atak kataleptyczny: chce dusić Iwonę, która mdleje, a po ocuceniu odchodzi definitywnie; ma już dość Karola i jego domu wariatów. A Karol, wściekły, gdy zorientował się w sytuacji, zaczyna "leczyć" Lili tak, że dziewczyna zrywa się z łóżka i z krzykiem ucieka - wycofuje się już z tej komedii. Przyznaje, że chcieli "wrobić" dyrektora, przekonać go, by został w teatrze i dał sobie spokój z niepotrzebnym małżeństwem. Chcieli tego przecież nie tylko dla siebie, ale i - dla niego. Ona liczyła na to, że zagra tutaj i zaśpiewa farsowe role - zagrała tę jedną. Nie powiodło się - trudno, farsa tak czy tak już skończona.
Lili jednak dobrze wykonała aktorskie zadanie: farsa swój cel osiągnęła. Resztkami alkoholu, jaki pozostał w którejś z butelek, Karol wznosi toast za... swój rozwód. Rozwód przed ślubem. Zrywa z Iwoną, zostaje w teatrze. Razem spróbują jakoś uratować teatr i przetrwać. Stryj obiecuje sprzedać ziemię na Kresach i spłacić zadłużenie teatru, byleby... przyjęli go do zespołu. No, a Lili? Co z Lili i Karolem? Lili jest mężatką od dwóch lat, i to bardzo szczęśliwą, Lili grała tylko rolę - jest przecież aktorką. Karol? Zostanie wobec tego sam; a raczej nie sam - z Muzą, a to też kobieta...
Operetka Różyckiego "Lili chce śpiewać" wystawiona została - z librettem Juliana Krzewińskiego - w 1933 w Poznaniu i szybko zeszła z afisza, aby już nigdy nie powrócić na żadną ze scen. Winę w dużej mierze ponosiło libretto, pisane na wzór starych fars francuskich, lecz bez ich lekkości i dowcipu. Akcja rozgrywała się we Francji. Lili, córka znanego dyplomaty panna z dobrej i bogatej rodziny, postanowiła zostać artystką rewiową. Wyjechała do Paryża i tam - potajemnie - zrobiła karierę śpiewając w jednym z kabaretów. A za kulisami tego wyklętego przybytku rozpusty spotkała... tatusia i narzeczonego, którzy w domu obłudnie potępiali nocne życie, lecz w Paryżu chętnie zaglądali do garderób szansonistek, usiłując m.in. uwieść własną córkę i narzeczoną.
Muzyka, zaskakująca w twórczości Różyckiego, była bardzo rozrywkowa, lekka, melodyjna, utaneczniona. Jej najpopularniejsza melodia, kołysanka "Laleczki moje", znacznie przeżyła operetkę, śpiewana przez Anielę Szlemińską bardzo wiele lat. Drugi przebój "Lili" to walc "To dawny mój znajomy" z Casanovy, zacytowany tu przez Różyckiego pragnącego zdyskontować wielkie powodzenie tego utworu.
O operetce Różyckiego przypomniano sobie ok. 40 lat po jej nieudanej premierze. Powstało zupełnie nowe, inne libretto; napisał je Andrzej Trzos, wychodząc od autentycznego wydarzenia (zamknięcie teatru z powodu kryzysu), jakie miało miejsce w okresie premiery pierwszej wersji "Lili". Partytura operetki - poza nielicznymi fragmentami - zaginęła, zachował się tylko wyciąg fortepianowy. Na jego podstawie zinstrumentowali operetkę na nowo Benon Hardy i Zygmunt Mahlik, utrzymując muzykę w stylu ówczesnych dixielandowych zespołów. Zgodnie z założeniami libretta zespół muzyczny (przynajmniej częściowo) powinien znajdować się na scenie, wspólnie z aktorami. Do libretta włączono także "Laleczki moje" z dawnym tekstem Krzewińskiego.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie