Kalendarium

21 listopada 1963

Rewizor w Nowej Hucie

Kraków, Teatr Ludowy w Nowej Hucie: premiera Rewizora Nikołaja Gogola, w reżyserii i scenografii Józefa Szajny. W roli Horodniczego Franciszek Pieczka, Chlestakow – Józef Wieczorek. Pierwsza premiera Szajny po objęciu przez niego 5 czerwca 1963 dyrekcji w Nowej Hucie (będzie kierował Teatrem Ludowym do sezonu 1965/66 włącznie). Przedstawienie było transmitowane na żywo w telewizji 31 sierpnia 1964 w ramach I Telewizyjnego Festiwalu Teatrów Dramatycznych. Inscenizacja Rewizora i jej wersja telewizyjna wywołały żywą dyskusję prasową. Po stronie Szajny stanął Ludwik Flaszen:

Zarzuca się Szajnie banały; zarzuca się, że robi teatr statyczny; że uprawia nie teatr, lecz scenografię. Niesłusznie. Szajna jest odkrywczy, tylko nie w warstwie dyskursywnej przedstawienia; nie w logicznej analizie zjawiska. Jest odkrywczy w skojarzeniach, w obrazach-węzłach i metaforach, których rytmiczny ciąg czyni sąd nad zjawiskami. Sąd widzialny i spontaniczny. Szajna jest statyczny wówczas, jeśli za ruch w teatrze uznać wyłącznie anegdotę i tzw. rozwój psychologiczny postaci. Szajna ma swą głęboką, powiedziałbym - stężoną, dynamikę. Dynamika to rodem z inaczej rozumianego teatru. Szajna nie jest scenografem, lecz inscenizatorem. Niechęć, z jaką się często w sferach recenzenckich spotyka, płynie z niechęci do estetyki. Estetyki niepokoju. Szajna jest mętny. Ależ, drodzy panowie, wszelka sztuka z prawdziwego zdarzenia, a więc twórcza, jest rzeczą wysoce podejrzaną l mętną. Tylko bezduszne rzemiosło jest całkowicie jasne.

To prawda: Szajna lubi działać plastyką. Tu musi zważać, by środkami plastycznymi nie wyręczać aktora. Aktorstwo w tym przedstawieniu było konwencjonalne, ogólnikowe w farsowości i ogólnikowe w akcentach cyrkowych. Impulsy inscenizatorskie nie przeszły w tworzywo aktorskie. Należy więc podciągnąć aktorstwo; doskonalić kunszt reżyserski. A nie, broń Boże, obniżać poziom inscenizacji. Artystów teatru z prawdziwego zdarzenia nie mamy zbyt wielu. Jeśli się nawet mylą, omyłki ich bardziej są płodne niż zalety wyrobników, których mamy wielu.

(Ludwik Flaszen, Rewizja „Rewizora”, „Echo Krakowa” 1964, nr 10, 13 stycznia)

Okoliczności objęcia dyrekcji nowohuckiego teatru oraz spory o Rewizora wspominał Szajna po latach w rozmowie z Jolantą Ciosek:

Kiedy w 1963 roku Krasowscy odchodzili do Warszawy, Pan objął dyrekcję teatru. Co Pana do tego skusiło?

Propozycja wyszła od zespołu, ale była też wynikiem układu sił politycznych. Za moją kandydaturą stał Andrzej Kurz, późniejszy dyrektor Wydawnictwa Literackiego. Poza tym zespół bat się, że po odejściu Krasowskich teatr się skończy. Mnie znali, odnieśliśmy wspólne sukcesy. Dostałem znakomite mieszkanie na osiedlu Wieczysta, z piękną pracownią, jakiej już nigdy później nie miałem – i nie mam. Nie ukrywam, bałem się tej dyrekcji. Władzę w teatrze stanowili wówczas sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR, przedstawiciel Centralnej Rady Związków Zawodowych i Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu – to oni pierwsi „kłaniali się” u progu dyrektorowi. Ja – krnąbrny, nieuznający takich autorytetów ani zależności – nie chciałem i nie wchodziłem w te układy. Dla mnie autorytetami zawsze byli twórcy, a nie tak zwani działacze. No... Skończyło się tak, że po trzech latach musiałem odejść. Napytałem sobie biedy jako artysta-rewizjonista.

Pańskim dyrekcyjnym debiutem reżyserskim w Ludowym był Rewizor...

...to był początek mojego teatru autorskiego...

...o którym napisano, że „było to wejście smoka na plażę przyzwyczajoną do widoku mew”.

Jest w Krakowie Smocza Jama, tylko teraz smoka brak. Zabiły go krakusy? Dostałem za swoje po premierze Rewizora w 1963 roku. Począwszy od Jaszcza i Szydłow­skiego, a na KTT skończywszy. Chlastali mnie bez litości. Za to mnie skomplementował Jerzy Grotowski mówiąc: – Zazdroszczę ci, bo takich złych recenzji ja jeszcze nie miałem. Widzi pani, w tamtych czasach złymi recenzjami można się było też chlubić.

Czy funkcja dyrektora nie ograniczała Pańskiej wolności artystycznej?

Nie. bo właśnie tym stanowiskiem płaciłem za swoją wolność twórczą. Już nie musiałem nikogo pytać, „co” i „czy” mogę wystawić. Z góry wiedziałem. że artystycznie będę wobec władzy nie w porządku. Ale dla mnie najważ­niejsze było zawsze, by być w porządku wobec siebie. I to jest właśnie wolność, której nie utraciłem. Zostałem sobą. (...)

Czyż „Rewizor” nie jest komedią?

Wystawiłem Gogola, bo chciałem skompromitować wszystko, co jest władzą i co jest naszym prowincjonalizmem. To była satyra, co oburzało władze. Pamiętam, jak pokazywaliśmy ten spektakl w telewizji – na żywo. Nagle wzywają mnie do wozu transmisyjnego: – Ma pan telefon z Kielc. Odbieram i słyszę: – Jesteśmy z Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Coś ty skur… zrobił z tą komedią. My cię nadamy, gdzie trzeba.

(Józef Szajna, rozm. Jolanta Ciosek [w:] Na peryferiach dwóch miast. 50 lat Teatru Ludowego w Krakowie-Nowej Hucie 1955–2005, Kraków 2005, s.44–45)

Janusz Legoń (2022)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji