Artykuły

Dwa oblicza barbarzyństwa

Do powiatowej mieściny, w której największą osobliwością są raki, przyjeżdżają inżynierowie budować "drogę żelazną". Dla mieszkańców Wierchopola przybycie budowniczych stanowi nie lada atrakcję. Pochodzą oni bowiem z wielkiego świata, więc prowincjusze wiele się spodziewają po tej znajomości.

Rzeczywiście już wkrótce przybysze niezwykle ożywią mały, zatęchły światek. Pojawią się burzliwe romanse, rozstania i powroty. Rozegrają się także prawdziwe tragedie. Jednak po skończeniu budowy linii kolejowej budowniczowie ruszą w drogę powrotną. Wierchopol, jaki po sobie pozostawią, nigdy już nie będzie taki jak dawniej....

Tytułowymi barbarzyńcami są zarówno mieszkańcy powiatowego miasteczka, jak i przybysze z "wielkiego świata". Dochodzi do konfrontacji dwóch, odmiennych stylów życia. W efekcie okazuje się jednak, że żaden z nich nie zasługuje na uznanie. Inżynierowie są bowiem przedstawicielami barbarzyńskiej, bezdusznej cywilizacji. Natomiast barbarzyństwo wierchopoplan polega na ich prowincjonalizmie.

Mieszkańcy powiatu są niedouczeni i prymitywni. Inżynierowie stają się dla nich autorytetem. Ci natomiast, początkowo wzniośli i dostojni, z czasem wtapiają się w obraz małego miasteczka. Zaczynają uczestniczyć w jego codziennym życiu. Okazuje się wtedy, że wcale nie są lepsi od wierchopolan. Tak samo jak oni ulegają słabościom, nieobca jest im intryga i zuchwalstwo. Ich barbarzyństwo jednak wydaje się być większe. Postępują bowiem w sposób świadomy, co wynika chociażby z ich wysokiego wykształcenia.

"Trzeba dobrze zagrać starą Bogajewską, Cyganową, Czerkuna"... I wszystkich. A to marzenie obłąkanego autora" - tak pisał Maksym Gorki do reżysera Teatru Petersburskiego. Miał całkowitą rację, gdyż wystawienie tej sztuki wymaga nie lada talentu. Obsada "Barbarzyńców" jest bowiem bardzo liczna, a każda z postaci posiada mocno zarysowany charakter. Przyznam jednak, iż Agnieszka Glińska sprostała temu wyzwaniu. Wszyscy aktorzy natomiast udowodnili, że są nimi w pełni tego słowa znaczenia. Niepowtarzalną kreację zaprezentował chociażby Andrzej Chyra, wcielając się w jednego z inżynierów. Stworzył postać sarkastyczną i arogancką, czasem wręcz odpychającą. Dominika Ostałowska zagrała nieszczęśliwie zakochaną Polikarpownę, osobę głupiutką i naiwną. Powołała do życia niespełnioną romantyczkę. Szukając miłości, śmiertelnie rani ona adorujących ją mężczyzn, w tym własnego męża. Cała obsada, czyli 22 osoby, sprawiła iż na scenie rozgrywa się znakomite widowisko. Niefunkcjonalna wydała mi się jednak scenografia. Jest to pewnego rodzaju podest, na który zmuszeni byli wspinać się aktorzy. Przyznam, że kilkakrotnie bałem się o ich bezpieczeństwo.

Spektakl jest długi. Trwa trzy godziny. Reżyserka jednak potrafi utrzymać uwagę widza. Stosuje przy tym różnorodne, czasem bardzo drobne zabiegi. Aktorzy często przemieszczają się po scenie, rzucają w siebie nawet kamykami.

Polecam obejrzenie tej sztuki. Na przemian można śmiać się i smucić. Przede wszystkim jednak podziwiać doskonały warsztat aktorski oraz świetny scenariusz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji