Artykuły

Toruńska kultura wymaga rewolucji

Olga Marcinkiewicz, dyrektor biura koordynującego nasze starania o Europejską Stolicę Kultury, definiuje swoją misję i rolę jako "zmianę". Toruniowi nie wystarczą zmiany, miasto potrzebuje rewolucji w kulturze. Rewolucji, która doprowadzić ma do zupełnej redefinicji kultury miejskiej i kultury w mieście. Musimy zejść z wygodnych kanap, wyjść na ulicę i tam domagać się poszerzania przestrzeni. Domagać się przestrzeni dla wolności i kreatywności - pisze Karol Zamojski w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Jasny piernik, mówiąc kolokwialnie, człowieka bierze, kiedy przyjrzy się dokładniej Toruniowi. XXI wiek w środku Europy to czas, gdy miasta oraz ich włodarze nie powinni mieć wątpliwości o roli kultury w kształtowaniu przestrzeni publicznej. Jest ona kluczowa. I dodać nic tutaj ani ująć się nie da. Zwłaszcza kiedy mowa o mieście, które deklaruje, że swoją tożsamość chce budować w oparciu o kulturę właśnie. Rodzi się pytanie: skąd zatem w Toruniu tak nikła troska o kluczową wartość miasta - kulturę? Dlaczego w mieście tak niechętnie wspiera się artystów? Dlaczego znacznie łatwiej o galerię handlową niż galerię sztuki? (...)

Gdybyśmy zatem spytali włodarzy miasta, czym jest kultura, odpowiedź uzyskalibyśmy mało satysfakcjonującą. Kto bowiem rozumie, co robi, ten kieruje się jakąś polityką. Kształtuje w oparciu o analizy strategiczne ramy podległego mu obszaru, potrafi odpowiedzialnie wyznaczyć wskaźniki sukcesu i odpowiedzieć z łatwością (bo ciągle ma to w głowie) na pytanie o wizję kulturalnego Torunia w 2030 roku. Taki ktoś rozumie, że kultura jest więcej, a nawet czymś innym niż wszystkim, co wykracza poza zapewnienie podstawowych potrzeb egzystencjalnych.

Kultura jest, spróbujmy definicji, systemem komunikacji społecznej ograniczonej do konkretnego miejsca i czasu. A zatem, musimy się z tym zgodzić, kultur w mieście jest więcej niż jedna. Mamy bowiem jakąś wspólną kulturę mieszkańców i mieszkanek Torunia. Ale mamy też kultury osiedli, ulic, podwórek. (...)

I jeśli przyjmiemy wyjściową definicję kultury, wówczas musimy zupełnie zredefiniować pojęcie artysty, sztuki, twórczości. Zredefiniować musimy również troskę miasta wynikającą z konieczności ustawowego zapewnienia uczestnictwa w kulturze. Kulturą staje się wówczas każdy gest dotyczący przestrzeni publicznej. Kultura jest w sensie ścisłym przestrzenią polityki kulturalnej. I konsekwentnie należałoby powiedzieć: polityk kulturalnych.

Kiedy więc zapytamy włodarzy Torunia, jaka to polityka kulturalna kieruje ich działaniami, z jakiej strategii wywodzą swoją taktykę, odpowiedzą, co publicznie uczynili podczas debaty Akademii Myśli Społecznej, że polityka kulturalna to przeżytek "starych czasów". Odpowiedź taka wskazuje wyraźnie, że jej autor nie ma pojęcia, czym jest kultura. Dlaczegóż zatem piastuje takie stanowisko?

Ale czy to wina konkretnie tego człowieka, że nie wie, czym jest kultura? Nie. Winą obarczam kulturę w Polsce po 1989 roku, polegającą na systematycznym zawłaszczaniu i prywatyzowaniu przestrzeni publicznej. Odmówiono nam bowiem możliwości aktywnego debatowania w przestrzeni publicznej, zamykając nas domu i w dogmacie neoliberalnym nakazano nam dbać o "koniec własnego nosa".

Takiej kulturze mówimy zdecydowane "Nie!". Żądajmy wywłaszczenia przestrzeni publicznej. Żądajmy uwolnienia przestrzeni komunikacyjnej. Domagajmy się prawa, wszak mamy to prawo, do kształtowania na własne potrzeby przestrzeni miejskiej. Tylko wówczas, gdy wszyscy będziemy aktywnymi "artystami", będziemy mogli mówić o tym, że Toruń, w którym żyjemy, będzie miastem kultury.

Kiedy zatem spojrzymy na starania Torunia o uzyskanie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, to szybko zobaczymy paradoks: choćby co drugi mieszkaniec i co druga mieszkanka Torunia byli artystami i artystkami, to nic to nie zmieni. Nadal pozostaniemy kulturalnym, może nie zaściankiem, ale drugą ligą polską. Zmienić się bowiem musi sposób rozumienia kultury. Kiedy dyrektor Olga Marcinkiewicz definiuje swoją rolę i misję jako "zmianę", to podpowiadam: Pani Dyrektor, jeśli już Kopernik ma stać się gwiazdą kultury toruńskiej, to pamiętajmy - był autorem "rewolucji". Nie zmiany - rewolucji!

W kulturze trzeba zatem rewolucji. Rewolucji, która doprowadzić ma do zupełnej redefinicji kultury miejskiej i kultury w mieście. Musimy zejść z wygodnych kanap, wyjść na ulicę i tam domagać się poszerzania przestrzeni. Domagać się przestrzeni dla wolności i kreatywności. Domagać się prawa do kształtowania relacji społecznych w sposób dowolny. Wreszcie domagać się od włodarzy miasta polityki kulturalnej, która wskaże nam wizję Torunia, a my wypełnimy ją treścią, jakiej nie ma żadne inne miasto w Polsce. Toruń będzie wówczas faktycznie Europejską Stolicą Kultury. Nawet jeśli oficjalnie tego miana nie uzyska.

* Założyciel Pracowni Kultury Współczesnej, filozof kultury, ekspert ds. rozwoju lokalnego

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji