Artykuły

Smakowite fortepiany

Ostrygi po bliższym przyjrzeniu okazały się ga­laretką z nóżek. Indycze uda i bażancie piersi powstały z gipsu pomalowanego brązową farbą. Za to owoce południowe - mandarynki, kiwi, mango i winogrona - przywieźli przyjaciele tea­tru aż z Izraela. Pani Bożena, wręczając tacę Ja­nowi Nowickiemu, napominała: - Tylko żeby mi to wszystko zostało na drugą premierę!

"Kolacja na cztery ręce" PAULA BARZA - to sztu­ka, która warszawskim by­walcom teatru wryła się głę­boko w pamięć. Wszak ostat­nią, niezapomnianą kreację stworzył w niej CZESŁAW WOŁŁEJKO. Z tym większym zaciekawieniem jechałam do Krakowa: trio Bińczycki - Nowicki - Peszek to świetna firma, ale czy przyćmią tam­ten spektakl?

Przybyłych witają sączące się z głośników potężne, mo­numentalne tony muzyki Bacha i portrety dwóch boha­terów: Jana Sebastiana Bacha i Jerzego Haendla. W domu tego ostatniego, w pa­radnym salonie, stoją dwa for­tepiany. Nic dziwnego, mają się przecież spotkać (choć tylko w wyobraźni autora) - tuzy, kreatorzy najświetniej­szych tradycji w ówczesnej muzyce, przy czym jeden dru­giego obdarza bezbrzeżną po­gardą.

- No, i cóż panie kanto­rze Pach? - Ano, nie narze­kam, panie hrabio Handel - te dialogi trzeba słyszeć i widzieć. Nowicki - Haendel: wytworny, znudzony, ze znawstwem i swobodą rozprawiający o wielkim świe­cie. Natomiast Bińczycki - Bach, choć z pewnością nie przyjmie tego porównania en­tuzjastycznie, w jakimś stop­niu pozostaje poczciwym, bez­radnym Niechcicem: w podar­tej, powiązanej sznurkiem kamizelce i przenicowanym surducie zrazu w pięknym salonie czuje się nieswojo i obco. Tym bardziej że gos­podarz bezceremonialnie wy­tyka mu brak obycia i pou­cza, jak należy jeść te czy tamte wytworne dania...

A zatem doszliśmy już do najważniejszej części spek­taklu - JEDZENIA. Gdy dodam, ze konsultantem przed­stawienia był sam Jan KALKOWSKI, autor "Jednego da­nia" z "Przekroju" - wszystko stanie się jasne.

Kapitalny w epizodycznej właściwie roli służącego, a raczej totumfackiego Haendla JAN PESZEK porozumiewa się ze swoim szefem niemal bez słów. Po którejś z kolei wymianie spojrzeń otwiera klapy obu stojących na sce­nie fortepianów, a z ust wi­dzów wyrywa się głośny, zbio­rowy jęk.

Taka feeria barw, smaków i zapachów zdarza się na na­szych zgrzebnych stołach dziś już niezwykle rzadko. No, może w "Wierzynku", podczas uroczystych bankietów na cześć zagranicznych głów państw... To nic, że - jak pisałam na wstępie - część tych wspaniałych dań to bar­dzo zręcznie wykonane imitacje. Ale przecież obaj mu­zycy pochłaniają podczas spektaklu wcale pokaźne ilo­ści prawdziwego, wytwornego jadła, popijając to na zakoń­czenie prawdziwym szampanem.

Ten wystawny obiad - to jedna z najważniejszych spraw w całym spektaklu, stymulująca zachowania oby­dwu bohaterów i wyzwalająca z nich cechy do tej pory skrzętnie ukrywane. Pozwala to zresztą i aktorom na ba­wienie się słowem i gestem, na cyzelowanie poszczególnych epizodów - aż do maestrii.

Spójrzmy choćby na JERZE­GO BIŃCZYCKIEGO. Z przyciężkawego, niezdarnego mi­sia wychodzi w którymś mo­mencie prawdziwy lew: iro­niczny, wyprzedzający słowa swojego partnera od stołu i od fortepianu, coraz bardziej pewny siebie, ba! - w jakimś stopniu także agresywny. Już nieważne, czy siorbie zupę, a przy jedzeniu ostryg pomaga sobie palcami. Mało tego, delikatniś Haendel zaczyna robić to samo! Ceremonię je­dzenia przypieczętowała inna wspólna ceremonia: muzyko­wanie.

Tak, to już nie drwiny i przycinki. Obaj mistrzowie wykazali tyle klasy, iż uznali swoją wielkość nawzajem. Ale, ale. Zaobserwujmy me­tamorfozę Jerzego Haendla, którego gra JAN NOWICKI: ta nonszalancja i pewność siebie to zwykła przykrywka, pod którą kryje się kompleks niższości, dojmująca samot­ność (na którą nie mógł się w żadnym wypadku uskarżać obarczony liczną rodziną Bach) i lęk przed przyszło­ścią....

I jeszcze trzeci bohater te­go wybornego tercetu: Jan Peszek. W którymś z wywiadów powiedział niedawno, że ma już dość tej nagiej po­pularności, która zwaliła się na jego głowę i nie chce więcej słyszeć o "fenomenie Peszka''. Trudno, sam sobie winien, ze jego niezwykły ta­lent został wykorzystany do­piero teraz, i to właśnie tak intensywnie. Zazwyczaj wielcy aktorzy (a takiego słowa używam w odniesieniu do Peszka bez żadnych tzw. opo­rów psychicznych) nie godzą się na role w epizodach - chyba, że są to tak znaczące rólki jak Firs w "Wiśniowym sadzie" czy Stary Wiarus w "Warszawiance". Sądzę, że postać Szmidta wykreowana przez Peszka w "Kolacji na cztery ręce'' również przejdzie do historii aktorstwa jako pe­rełka mieniąca się najczyst­szym blaskiem. No, ale na tym właśnie polega perfekcja aktorska, by nic nie znaczą­cym z pozoru epizodem zwrócić na siebie uwagę w taki sposób, by na długo to zosta­ło zapamiętane.

Gdy "Mesjasz" Haendla kończy "Kolację na cztery ręce", widzowie wstają z am­fiteatralnie ustawionych wo­kół sceny foteli lekko oszołomieni. To dziś jeszcze mogą się u nas zdarzać takie przedstawienia? To komuś jeszcze się chce?

Specyfika Teatru STU w Krakowie była już wielekroć - w tym i w "SM" - opisywana, ale na zasadzie: po­patrzmy, czy ten eksperyment się uda? Dziś, po dobrych kilkunastu miesiącach funkcjonowania sceny impresaryj­nej z aktorami kontraktowy­mi, wypada tylko życzyć dy­rektorowi, KRZYSZTOFOWI JASIŃSKIEMU powodzenia i konsekwencji w realizacji te­go zamierzenia, choć i tak wiem, że tego ostatniego mu raczej nie zabraknie.

Domyślam się tego obser­wując teatr od jakiegoś cza­su i widząc, jak ludzie z nim związani traktują tę sce­nę i własne obowiązki z nią związane. Oni nie są "w pracy" - oni są u siebie! Ci, którzy nie wykruszyli się dro­gą naturalną lub przymuso­wą, bez szemrania zaakcepto­wali silną, dyrektorską rękę, ale za to z radością - jak sądzę - poddali się też atmo­sferze tego miejsca. Gmach przy ul. Krasińskiego 16 w Krakowie jest bowiem w tym pełnym przecież szczególnych zakątków mieście czymś nie­zwykłym. Wstęp tu mają tyl­ko ci, którzy odbierają "na tych samych falach" co gos­podarz obiektu i zespół z nim związany. Stąd nieprzyjemno­ści, jakie wynikły po stanow­czych cięciach personalnych...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji