Artykuły

Dybuk

Dwa przedstawienia teatralne Andrzeja Wajdy: "Panna Julia"' Strindberga w Teatrze Powszechnym w Warszawie i "Dybuk" według An-skiego w Starym Teatrze w Krakowie. Trudno na początku orzekać, czy któreś stanie się wydarzeniem teatralnym, los taki można chyba wróżyć ..Dybuków:". "Panna Julia" wywołała wiele oczekiwań, potem jednak zapadła cisza, "Idzie" przy kompletach, czemu trudno się dziwić: reżyseria Wajdy, scenografia Krystyny. Zachwatowicz, w roli tytułowej gwiazda - Krystyna Janda, która przeniosła się na stałe z Teatru Ateneum na drugi brzeg Wisły, do Powszechnego. Jest jaszcze i Strindberg, może trochę bardziej znany po telewizyjnym serialu. Ale sama sztuka nie wzbudza emocji.

Najpiękniejsza jest scenografia, niestety nie w pełni widoczna z balkonu. Schody z kuchni, w której rozgrywa się dramat, prowadzą w górę i poprzez oszklone drzwi do ogrodu. Ten ogród z kolorowymi kwiatami i drzewkami jest nie tylko ozdobą tego przedstawienia, które ma miejsca mało ciekawe, ale i wyznacza jego rytm porami dnia i nocy: od zmierzchu przez noc po poranek. Piękna jest też suknia panny Julii, w której Krystyna Janda wygląda rewelacyjnie, tyle te niewiele więcej dobrego można powiedzieć o tej roli.

Krystyna Janda, znakomita aktorka filmowa, w roli panienki z dworu przeżywającej pierwsze doświadczenia erotyczne z kamerdynerem swego ojca nie jest ciekawa, trudno uwierzyć w jej rozterki, emocje, pozostaje za to prawie wyłącznie konwenans. Rozczarowanie budzi także Mariusz Benoit jako Jan, także - jakby to dawniej napisał recenzent teatralny do tej roli stworzony. Jedynie Joanna Żółkowska tworzy jakąś ciekawą sceniczną postać Krystyny odętej, obrażonej, ale pewnej swych racji.

"Dybuk" zaś niewątpliwie przejdzie do historii Wajdowskich inscenizacji. Po fali "żydowskich" przedstawień, po mniej lub bardziej udanych kolejnych premierach "Zmierzchu" Babla i "Sztukmistrza z Lublina" według Singera mamy przedstawienie, które nie zajmuje się tylko folklorystyczno-widowiskową stroną tej kultury, wręcz odwrotnie stara się ją zminimalizować na rzecz przekazania wartości światopoglądowo-filozoficznych, wszystko to w oprawie etnograficznej Krystyny Zachwatowicz z piękną muzyką Zygmunta Koniecznego, ze wstrząsającą końcową pieśnią o tułaczce ludzkiej duszy śpiewanej przez zespół Starego Teatru.

"Dybuk'' napisany po rosyjsku w roku 1914 przez Salomona Zajnwela Rapaporta znany był w Polsce z inscenizacji Teatru Żydowskiego w Warszawie przedstawianej w jidisz. Można tu przypomnieć, że prapremiera "Dybuka" w tym języku była dziełem Trupy Wileńskiej i odbyła się już po śmierci Sz. An-skiego, gdyż taki był pseudonim urodzonego na Białorusi syna dzierżawcy ziemskiego. "Dybuk wstąpił w Trupę Wileńską" pisano wtedy, wykorzystując, że ów tytułowy "Dybuk" to wedle wierzeń żydowskich duch wstępujący w żywego człowieka i odtąd nie mogący znaleźć sobie miejsca ani na tym, ani na tamtym świecie. "Dybuk" to kwiat dramaturgi żydowskiej - pisze Adolf Rudnicki i nawet jeżeli w trakcie przedstawienia mamy przez chwilę podejrzenia, że jest to sztuka mówiąca o sprawach przebrzmiałych, imienia się ono szybko pod wpływem perfekcyjnego i wstrząsającego zakończenia. Tragiczna historia miłosna, w której ukochany po nagłej i przedwczesnej śmierci powraca upiorem w ciało ukochanej, rozgrywana w scenerii starych obyczajów żydowskich, staje się dramatem egzystencjalnym. Kostium, scenografia jest hołdem dla odeszłej kultury, która rządziła się określonymi prawami. Jej rozdział zamknięty na naszej ziemi określa czarna tiulowa zasłona, którą autorzy tego przedstawienia umieścili pomiędzy aktorami a widownią.

W pierwszej chwila myślimy, że rozdziela ona na scenie pomieszczenia bożnicy, jesziwy i domów mieszkalnych od umieszczonego w głębi starego cmentarza żydowskiego z pochylonymi nagrobkami i resztkami roślinnych badyli. Dopiero po chwili uświadamiamy sobie swoją pomyłkę. Podział następuje nie pomiędzy światem żywych i umarłych, ale pomiędzy historią, wierzeniami, zwyczajami opisanymi w "Dybuku" a naszą współczesnością. Tamtą kulturę możemy oglądać już tylko spoza cienkiej, czarnej zasłony. Pozostaje pamięć, o której mowa jest w sztuce. W "Dybuku" świat żywych i umarłych miesza się ze sobą, mówi się, że umarli żyją w pamięci żywych. Przejmujące zakończenie opowiada o rozpaczy odchodzenia i śmierci, o niepokoju odchodzącego i rozpaczy pozostających. Bardzo pięknie rozegrana scena wypędzania Dybuka z ciała ukochanej znaczona jest rozbiciem spadającej lampy i rozmową dziewczyny z odchodzącym. Znakomitym pomysłem jest, że głos ducha dochodzi z coraz to innej strony widowni, tak, że mamy wrażenie, że rzeczywiście oddala się on w zaświaty i jest coraz dalej. Odejście ukochanej na cmentarz w ślad za ukochanym spointowane jest pieśnią nuconą po wyjściu z teatru przez widzów.

Recenzent w tej chwili widzieć musi nieadekwatność swoich wysiłków w opisaniu niektórych fragmentów tego przedstawiania. Można opisać scenografię, piękne kostiumy, trudniej opisać muzykę pieśni, natężenie emocji. Można przedstawić ten dramat jako historię miłosną w realiach folklorystycznych. Wajda - zgodnie z przekonaniami cytowanego Adolfa Rudnickiego - pokazał "Dybuka" prawie jak żydowskie "Dziady". Wydobył uniwersalny sens dramatu o życiu, miłości i śmierci, o prawach i emocjach, przyrzeczeniach i spełnieniach zaniedbując jego żydowskiej scenerii, która tłumaczy motywy postępowania bohaterów. W czym pomogła mu scenografia Krystyny Zachwatowicz, wiersze Ernesta Brylla, muzyka Zygmunta Koniecznego i zespół Starego Teatru w Krakowie, z którego trzeba wymienić Aldonę Grochal jako narzeczoną, Annę Polony w roli jej piastunki i Jana Peszka jako Cadyka z Miropola wpędzającego dybuka. Należy przypuszczać, że i tak zobaczymy "Dybuka" poza Krakowem, przynajmniej w Warszawie w ramach Teatru Rzeczypospolitej lub na kolejnych Spotkaniach Teatralnych.

Teatr Powszechny w Warszawie. August Strindberg. Panna Julia, reżyseria Andrzej Wajda, scenografia Krystyna Zachwatowicz, premiera styczeń 1988 r.

Stary Teatr w Krakowie. Dybuk na motywach sztuki Szymona An-skiego wierszem napisał Ernest Bryll, adaptacja, inscenizacja i reżyseria Andrzej Wajda, dekoracje i kostiumy Krystyna Zachwatowicz, muzyka Zygmunt Konieczny, choreografia Janusz Józefowicz, współpraca reżyserska Hanan Snir z Teatru Habima Tel Aviw, premiera marzec 1988.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji