Artykuły

Lublin. Po Festiwalu Opowiadaczy

Po raz drugi na Starym Mieście gościli uczestnicy Festiwalu Opowiadaczy "Słowodaję". Wystąpili polscy artyści działający w ramach ruchu odnowy tradycji opowiadania historii, czyli storytelling revival.

- Zawsze czuję się ucieszony zaskoczeniem osób, które patrzą na nasz wirydarz mały lub duży i mówią: 50 lat mieszkam w Lublinie i nie wiedziałem, że u dominikanów jest takie miejsce! - uśmiechał się wczoraj podczas rozmowy o. Robert Głubisz, przeor klasztoru dominikanów, po skończeniu "opowieści klasztornych". Opowieści były wkładem lubelskim dominikanów w Festiwal Opowiadaczy "Słowodaję". To druga edycja tej imprezy, która ma przypominać tradycje snucia opowieści, przekazywania historii poprzez relacje ustne, wzbogacane nie tylko umiejętnym operowaniem głosem ale i walorami muzycznymi poprzez akompaniament podkreślający przesłania i sedno opowiadanych historii. Wczoraj o godz. 14 na mini scence na wirydarzu dominikanów bohaterem, który przykuł uwagę dzieci i dorosłych był najpierw o. Stanisław. Wdziewał na scenie dominikański habit opowiadając, dlaczego ten ubiór jest właśnie taki, skąd wzięła się każda jego część, okraszając narracje anegdotami. - Rewelacja! - skomentował Grzegorz Rzepecki, dyrektor Warsztatów Kultury, które organizowały Festiwal Opowiadaczy. Potem narrację przejął przeor o. Robert Głubisz, wtajemniczając zebranych w dominikańskie zakamarki. - To wspaniałe, że przychodzą całe rodziny i słuchają! Marzy mi się rodzinny piknik na wirydarzu - mówi.

Kiedy spadł deszcze, kolejny punkt programu "przeniósł" się spod drzewa na placu przy Teatrze Andersena właśnie do dominikańskiej sali Unii Lubelskiej. - We wsi Piaski pod Lublinem, chałupa stała taka że się rozpadała. A chałupie kobiety. Co mogły robić? - zaczął opowieść Jarek Kaczmarek z grupy Studnia O.

- Gadały, plotkowały, haftowały - przekomarzały się zaciekawione dzieci. Rzecz jasna, w chałupie była piękna Kachna, do której zalecał się młody giermek...

Frekwencja, mimo nie wczorajszej nie najlepszej aury, zaskoczyłaby każdego wątpiącego w sens promocji opowiadactwa. Dzień wcześniej, w sobotę opowiadacze rozsiedli się w miejscu wyjątkowym, w ogródku kafe Gramoffon, gdzie wchodzi się od strony ulicy Jezuickiej - jest to bajeczna enklawa zieleni, niemal wiejskości w najstarszej, zurbanizowanej części miasta. Wybór takich kameralnych miejsc wydaje się bardzo trafiony, gdyż tym samy zostaje zachowany bardziej subtelny charakter tego obrzędu opowiadania historii. Specjalne słowa uznania należą się dominikanom, bo to u nich - i z ich pomocą - odbywała się większość wydarzeń "Słowodaję".

Festiwal rozpoczął się w piątek spotkaniem w wirydarzu dominikanów, gdzie pieśni dziadowskie snuł Tomasz Rokosz, w sobotę przeniósł się do Gramoffonu (gdzie nie tylko opowiadano ale i muzykowano bajecznie), a w niedzielę powrócił w dominikańskie opłotki, aby zakończyć się spektaklem Witka Dąbrowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji