Artykuły

TVP. Kultura bez misji?

Likwidacja programów kulturalnych "Pegaz" i "Dobre książki" w Jedynce wywołała liczne protesty środowisk twórczych. Kontrowersję wzbudził również fakt, że Piotr Dejmek nie zrealizował wielu swoich zapowiedzi - z wicedyrektorem Programu I Telewizji Polskiej rozmawia Jacek Cieślak.

Rz: Czy w kilka miesięcy po zapowiedziach dotyczących obecności kultury w Jedynce chciałby pan może powiedzieć, że tylko krowa nie zmienia poglądów? Piotr Dejmek: Rzeczywiście jestem jak ta krowa z porzekadła: nie zmieniłem poglądów. Jestem zdeterminowany, by przeprowadzić zapowiadane zmiany, choć - przyznaję - nie byłem świadom niektórych uwarunkowań i oporu materii. - O jakiej materii pan mówi? - Nie widzę możliwości, by tematyka związana z tzw. wysoką kulturą była obecna w Jedynce w dotychczasowym kształcie. Bajać o tym, że świat się zmienia, chyba nie muszę? Zmiany wymagają więc też formy publicystyki kulturalnej. Nawet o najbardziej wyrafinowanych sprawach nie możemy mówić hermetycznym, pseudointelektualnym językiem. Musimy być komunikatywni. - Zaprzeczał pan, że kultura zostanie wypchnięta z Jedynki do kanału tematycznego, który miał ruszyć w styczniu. Tymczasem kanał Kultura jeszcze nie ruszył... - ... a kultura jest już wypchnięta, tak? Zniknięcie pewnych tytułów nie oznacza, że znika z anteny problematyka. Nie rozumiem hałasu wokół "Pegaza" i "Dobrych książek". - Teraz chyba pan prowokuje. Przecież to pana słowa, że o randze tematyki kulturalnej w Jedynce świadczy przeniesienie "Pegaza" z późnych godzin wieczornych w poniedziałek na niedzielne popołudnie i Teatru Telewizji na godzinę 20.30. "Pegaza" już nie ma, teatr wrócił do starej pory. "Dobre książki" zniknęły.

- Dokonywaliśmy różnych prób. Jeśli chodzi o "Pegaza", miałem propozycję dla zespołu, ale nie porozumieliśmy się, a złego programu dłużej firmować nie chciałem.

- Nie wypalił pana pomysł z Leszkiem Mazanem jako prowadzącym.

- Telewizja jest pracą zespołową, nie ja realizuję program, choć jestem odpowiedzialny za tę porażkę. Jednak nigdy i nigdzie nie powiedziałem, że kultura znika z anteny. Powiedziałem jedynie, że mniej się przywiązuję do tytułów niż do istoty rzeczy. A publicystyki kulturalnej będzie więcej, niż było. W połowie stycznia przychodzi na Woronicza jej nowy szef - nie mogę jeszcze powiedzieć, kto to będzie - i nada ostateczny szlif programowi o roboczym tytule "Noc kulturalna". Będzie ukazywał się w każdy piątek, niewykluczone. że będzie trwał nawet dwie godziny. Znajdzie się w nim miejsce dla wszystkich dziedzin sztuki, na dłuższą rozmowę, fragment koncertu. Premierę planujemy na przełom stycznia i lutego.

- Skąd ta późna pora?

- Dla publiczności, do której chcemy dotrzeć, późny wieczór przed wolną sobotą jest propozycją do przyjęcia. Mógłbym przewrotnie powiedzieć, że ta pora sprzyja większemu skupieniu i refleksji, a tego wymaga obcowanie ze sztuką, z kulturą wysoką. Podejmuję jednak wysiłki, by emisja "Nocy kulturalnej" rozpoczynała się najwcześniej. Próbujemy tworzyć dla tego pasma bloki reklamowe ze specjalnymi cenami, na które będzie stać wydawców książek, płyt, dystrybutorów filmów, teatry, galerie.

- Naprawdę nie było miejsca na półgodzinny magazyn kulturalny w niedzielne popołudnie?

- Ktoś złośliwie powiedział, że "Kiss" i "Parapet" mają dużą oglądalność, bo o tej porze miałaby ją nawet plansza kontrolna. Pytam więc, dlaczego "Pegaz" jej nie miał? Oglądało go około pół miliona widzów. Chcemy, by "Noc kulturalna" przyciągała milionową publiczność. Wierzę, że będzie większa, choć nie od razu.

- Czy zarząd TVP zaakceptował pana pomysł, by Teatr Telewizji dawał rocznie dwanaście dużych premier, w pozostałe dni posiłkując się powtórkami?

- Myślę, że moi szefowie są przekonani do sensowności tej decyzji. Nowa oferta będzie przedstawiana od września. Myślimy m.in. o jednej pozycji klasycznej z Teatru Polskiego i jednej z Powszechnego, będzie jedno, dwa przeniesienia, kilka dość zaskakujących, ale ważkich rzeczy napisanych współcześnie. Tegoroczny budżet Teatru Telewizji jest taki sam, jak w 2004 roku. Myślę, że Teatr dla Dzieci będzie mógł ruszyć koło Dnia Dziecka.

- Dlaczego Teatr Telewizji wrócił do starej pory emisji?

- Bądźmy precyzyjni: stara pora to była 21.30, teraz jest 21.00. W Dwójce o 20.00 nadawany jest serial "M jak miłość", który przyciąga blisko 70 procent telewizyjnej widowni, badania zaś dowiodły, że duża część publiczności teatralnej ogląda ten serial. Emisja o 21.00 dała już prawie trzykrotny wzrost widowni. "Ożenek" oglądało ponad dwa miliony widzów, wcześniej mógłby liczyć w przybliżeniu na 700 tysięcy.

- Miał zniknąć z anteny "Klan" i "Plebania".

- W telewizji podjęcie decyzji programowej w piątek nie skutkuje zmianą ramówki w poniedziałek. Jeśli chodzi o telenowele, na zmiany trzeba trochę poczekać. Lada dzień zostanie ogłoszony konkurs na telenowele i seriale.

- Mieliśmy nie zgadywać "Jaka to melodia".

- Tu porażka. Zostałem przekonany, że w pewnych pasmach musimy dbać o wpływy z reklam. Ale udało się nam zasadniczo zmienić wizerunek programu - zespół, scenografię, repertuar. Już nie kojarzy się z knajpą.

- Wciąż nie wiadomo, jaki będzie festiwal opolski oraz impreza zastępująca festiwal sopocki.

- W styczniu będzie rozpisany konkurs na koncepcję artystyczną obu imprez. W Opolu chcielibyśmy powrócić do trzydniowej imprezy. W miejsce Sopotu mamy kilka interesujących pomysłów, ale musimy również wziąć pod uwagę, że Gdańsk przygotowuje artystyczny program obchodów dwudziestopięciolecia powstania "Solidarności".

- Jedynka będzie transmitować koncert Jean Michela Jarre'a czy Stinga?

- Proszę o następne pytanie.

- Czy to prawda, że reprezentant TVP w konkursie Eurowizji znowu będzie wyłaniany przez jurorów?

Finał Eurowizji odbywa się w Kijowie i to jedyny powód, dla którego myślę pozytywnie o naszym udziale w tym przedsięwzięciu. Kosztuje fortunę, a głosowanie jest równie drogie. Przynajmniej na nim zaoszczędzimy.

- Media skwapliwie podchwytują, że nie przejmuje się pan protestami intelektualistów, lekceważy głos Wisławy Szymborskiej. Lubi pan drażnić czy przemawia przez pana pycha?

- Próbują ze mnie zrobić wandala i oszołoma, który, diabli wiedzą czemu, postanowił zniszczyć coś, co funkcjonowało przez lata i nikomu nie wadziło. Gdyby nie zależało nam na stworzeniu nowej, w szlachetnym tego słowa znaczeniu, jakości programów kulturalnych, nie robiłbym nic, tzn. wzorem niektórych prominentnych przedstawicieli środowisk opiniotwórczych - nie myślę tu o pani Wisławie Szymborskiej! - wygłaszałbym wzniosło-puste słowa o kulturotwórczej roli telewizji publicznej, puszczał programy, które nadal mało kto by oglądał, w sprawozdaniach do Krajowej Rady byłoby pięknie, nikt by nie protestował i miałbym święty spokój. Tylko gdzie w tym wszystkim nasi widzowie? Gdzie nasze powinności, które, proszę mi wierzyć, traktuję z najwyższą powagą? Nie przyjmuję do wiadomości, że w czterdziestomilionowym społeczeństwie nie znajdziemy kilku osób, które potrafią robić ciekawe, na przyzwoitym poziomie programy o książkach, o kulturze w ogóle. Szukając nowych rozwiązań, nabijamy sobie guzy, co jest nieuniknione. Nie mam pewności, czy propozycje, które szykujemy, rzucą naszą publiczność na kolana. Być może nie. Wtedy będziemy szukać dalej, bo nie ulega wątpliwości, że to, co było do tej pory, nie może być akceptowane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji