Artykuły

Wywiad z Antonim Liberą

- To, co naprawdę rewolucjonizuje sztukę, co wytwarza nową wartość i wyznacza dalsze szlaki, z reguły głęboko zakorzenione jest w tradycji - w klasyce, w formie. Nie ma awangardy bez nawiązania do przeszłości. Zawsze musi być dialog, nawet jeśli prowadzi on do przezwyciężenia takich czy innych wartości - mówi ANTONI LIBERA, juror V Międzynarodowego Festiwalu szkół Teatralnych w Warszawie.

Minęła już połowa Festiwalu. Jaki jest poziom prezentowanych spektakli?

ANTONI LIBERA: Różny. Są spektakle udane i na profesjonalnym poziomie, było już kilka takich, ale są i amatorskie, niestety w nie najlepszym tego słowa znaczeniu.

Czy na podstawie spektakli dyplomowych, prezentowanych przez studentów, można mówić o kondycji światowego teatru?

ANTONI LIBERA: Można mówić o dwóch nurtach, które zresztą występują i w zawodowym teatrze. Jeden cechują takie czynniki jak dbałość o warsztat i formę, komunikatywność i uroda; na ogół wiąże się on z czymś, co nazywamy talentem - szczególnymi zdolnościami realizatorów. Drugi hołduje dowolności i amorficzności; jego wyróżnikami są pospolitość, brzydota, tani naturalizm. Nurt ten próbuje przekonać, że taki teatr jest jakoby bliżej życia, że prawdziwiej wyraża problemy współczesnego świata. Propozycje tego nurtu zbliżają się nieraz do tego, co nazywamy z angielska "live", czyli że coś jest "prawdziwe", "na żywo", a nie "zagrane", "zrobione".

Czy istnieje jakaś konwencja, pod której silnym wpływem są obecnie młodzi twórcy?

ANTONI LIBERA: Nie widzę czegoś takiego. Mogę tylko stwierdzić, że ów kurs na banalizm, brutalizm i turpizm znajduje zwolenników. Nie sądzę jednak, że wynika to z jasnego programu artystycznego, lecz najwyżej z pewnej postawy ideologicznej, a zarazem z tego, że jest to droga nieporównanie łatwiejsza, nie wymagająca szczególnych uzdolnień i pracy. Gdy mówię o postawie ideologicznej, chodzi mi o szeroko pojmowaną polityczną poprawność, która zdominowała kulturę. Polityczna poprawność odrzuca hierarchię, zrównuje wszystko. Głosi, że nie ma rzeczy lepszych i gorszych, ładnych i brzydkich. Wszystko jest tyle samo warte albo najwyżej "inne". Ideologia ta wyrosła na gruncie "buntu mas", o którym pisał słynny hiszpański socjolog Ortega y Gasset. We współczesnym demokratycznym świecie kategoria równości została zabsolutyzowana, a raczej sfetyszyzowana. Co jednak słuszne jest w dziedzinie czysto społecznej - równy start, równe szanse dla wszystkich itp., to w dziedzinie sztuki nie tylko jest niesłuszne, ale wręcz zabójcze. Pisał też o tym Gombrowicz, podkreślając, że wszelka sztuka z natury jest arystokratyczna, bo uprawianie jej dane jest nielicznym: tym, którzy mają iskrę geniuszu. Tymczasem współczesna kultura masowa domaga się unieważnienia tych kryteriów. "Każdy ma prawo być również artystą", a skoro ma takie prawo, to się nim staje. I ma być traktowany na równi z wszystkimi, z Szekspirem i Dantem włącznie. Skutki takiego myślenia są zgubne. Pewną rolę w uzdrawianiu tej sytuacji mogłaby tu odegrać krytyka - krytyka, która przynajmniej rozdzielałaby wyraźnie to, co profesjonalne i zrodzone z talentu, od tego, co amatorskie, "offowe" lub psychoterapeutyczne. Krytyka jednak nie tylko uchyla się przed tym, lecz na ogół działa w przeciwnym kierunku, czyli gra na zatarcie granic i chaos. Bo w ten sposób umacnia własną pozycję

Wracając do festiwalu: widać, że osoby prowadzące studentów są bardzo różne. Jedni uczą pracy zespołowej, aktorstwa w sensie ścisłym, czyli mówienia, gestyki, gry. Inni bardziej stawiają na tzw. bycie-na-scenie, a nie granie. Ich metody polegają zapewne na takich czy innych eksperymentach psychologicznych, na tzw. "otwieraniu się", wyzwalaniu z siebie "pierwotnych uczuć". Nieraz związane to jest z przemocą, tarzaniem się, nurzaniem się w brudzie. I tendencje te uważają za awangardowe. Tak się akurat składa, że przez wiele lat zajmowałem się twórczością Becketta, który jest sztandarową postacią XX-wiecznej awangardy, zarówno w literaturze, jak i - głównie - w teatrze. Stąd mam pewne wyobrażenie, czym projekt awangardowy jest jako taki, na czym polega pewna "rewolucyjność" w sztuce. Otóż jest tak, że to, co naprawdę rewolucjonizuje sztukę, co wytwarza nową wartość i wyznacza dalsze szlaki, z reguły głęboko zakorzenione jest w tradycji - w klasyce, w formie. Nie ma awangardy bez nawiązania do przeszłości. Zawsze musi być dialog, nawet jeśli prowadzi on do przezwyciężenia takich czy innych wartości. Zrywanie z tradycją, burzenie za sobą wszelkich mostów, ogłaszanie "nowego kalendarza" (że wszystko zaczyna się od zera, TERAZ) nie ma nic wspólnego z postępem. Jest to na ogół destrukcja w stylu chińskiej "rewolucji kulturalnej", która kończy się wielką klapą.

Jak wyglądają obrady jury?

ANTONI LIBERA: Po każdym dniu omawiamy obejrzane spektakle i wymieniamy opinie. Powstają wstępne rankingi i typowania do nagród.

Dziękuję, życzę przyjemnych obrad.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji