Artykuły

Łódź. Redukcje w Wielkim

Dyrekcja Teatru Wielkiego w Łodzi wprowadza oszczędności. Jako pierwsi etaty stracą śpiewacy.

Po pół etatu dyrekcja zamierza obciąć sześciu solistom. Są to cztery sopranistki, jedna mezzosopranistka i baryton. "W sytuacji, gdy Teatr Wielki realizuje niewielką ilości spektakli w miesiącu, częstotliwość udziału w nich wymienionych solistów jest sporadyczna i nie ma możliwości wykorzystania ich w ramach zatrudnienia na pełnym etacie" - pisze Wojciech Skupieński (dyrektor naczelny opery) w uzasadnieniu. - Ta wiadomość nas zaskoczyła i zbulwersowała - mówi Jolanta Bobras. - Dyrekcja snuła plany, zapewniała o udziale w kolejnych premierach.

Atak na najbiedniejszych

Śpiewacy uważają, że oszczędności to pretekst, i to nieprawdziwy. - Zabranie pół etatu sześciu osobom nie poprawi finansów teatru. To będą oszczędności rzędu 1500 zł miesięcznie - szacują. - Tymczasem zatrudnia się nowe osoby. Już przyjęto sopranistkę, która nie umie więcej niż my. Rozrasta się dział marketingu. A co tu promować, kiedy teatr gra zaledwie kilka spektakli miesięcznie? Jaka firma będzie chciała sponsorować operę? - zastanawia się sopranistka z "czarnej listy".

- Dlaczego zwalnia się śpiewaków? - pyta Jolanta Bobras. - My, w przeciwieństwie do pracowników administracyjnych, nie znajdziemy zatrudnienia poza teatrem. Zarabiamy najmniej, a mimo to jeszcze chce się na nas oszczędzić. To niesprawiedliwe.

W obronie artystów stanął Związek Zawodowy Solistów Śpiewaków działający w Teatrze Wielkim. Według przewodniczącej Sylwii Maszewskiej sześciu odsuwanych śpiewaków systematycznie pracuje nad głosem i ma przygotowane partie solowe. Tylko od decyzji dyrektora artystycznego zależy ich wykorzystanie. Zdaniem związku zamiast zatrudniać obcych solistów na gościnne występy (za większe stawki) można by wykorzystać solistów etatowych. Związek zawodowy w sprawie zwolnienia skierował już skargę do Państwowej Inspekcji Pracy.

Grają za cień

Część śpiewaków z "czarnej listy" jest dopiero u progu kariery. Artyści zostali zatrudnieni w łódzkiej operze kilka lat temu. Śpiewaków przyjmował Tadeusz Kozłowski (obecny dyrektor artystyczny, wtedy kierownik muzyczny). Sprawdzili się jako adepci i po roku dostali etaty. Jolanta Bobras śpiewała duże partie (Adela w "Zemście nietoperza", Konstancja w "Dialogach Karmelitanek"). Pozostałe osoby brały udział w spektaklach granych przez łódzką operę na zagranicznych tournée i festiwalach operowych w kraju. Darmo śpiewali na zastępstwach za kolegów. Mają opanowane po kilka partii. Nie było na nich żadnych skarg. - I co? Nagle staliśmy się niepotrzebni - pytają.

Jolanta Bobras i jej koledzy napisali do dyrekcji kilkanaście podań z prośbą o rolę czy choćby przesłuchanie. Nie dostali odpowiedzi. Chociaż kilka przesłuchań przeszli pomyślnie, nie znaleźli się w obsadzie. - Nie mamy pleców. Nie stoją za nami agenci czy profesorowie sugerujący dyrekcji wstawienie do obsady danej osoby - mówi podenerwowana Bobras. Młodzi śpiewacy dostają trzecie plany. Grają piastunki, służących. - Robię za cień na scenie. Już nie liczą się moje sukcesy na międzynarodowych konkursach wokalnych - mówi jedna z sopranistek.

Średnia wieku solistów w Teatrze Wielkim to czterdzieści kilka lat. Zespół należy do najstarszych w kraju. Kilku solistów jest już na emeryturze, a mimo to mają etat w teatrze. Do tego śpiewają nie częściej niż kilka razy do roku. - Przecież wystarczyłoby podpisać z nimi umowę o dzieło - proponują młodzi artyści. - To dopiero byłyby oszczędności.

Chcą się nas pozbyć

Śpiewacy podejrzewają, że przesunięcie ich na pół etatu to pierwszy krok do zwolnienia za kilka miesięcy. Pensja etatowego solisty wynosi 800-1000 zł brutto. - Wychodzi na to, że za połowę tych pieniędzy będziemy pracowali niewiele mniej - mówi Bobras. - Śpiewak jak sportowiec musi codziennie ćwiczyć. Do tego dochodzą próby, gotowość do zastępstw.

Większość śpiewaków łódzkiej opery skończyła z wyróżnieniem łódzką Akademię Muzyczną. - Z Teatrem Wielkim wiązaliśmy nasze plany i nadzieje - mówią. - Mamy rodziny i małe dzieci. Nie wyobrażamy sobie przeprowadzki do innego miasta. Gwiazdy mogą dorobić na chałturach. A my nawet nie mamy jak wyrobić sobie nazwiska!

Rozmowa z dyrektorem opery

Krzysztof Kowalewicz: Czy w operze szykują masowe zwolnienia pracowników?

Wojciech Skupieński, dyrektor naczelny Teatru Wielkiego: Nie widzę możliwości zmniejszenia stanu zatrudnienia. Chcemy grać coraz więcej i o zwolnieniach nie może być mowy. Mam niedobór w pracowni krawieckiej, szewskiej... Dokonamy jedynie wymiany osób.

Kilku solistów przesuniętych zostanie na pół etatu. Czy nie lepiej ich od razu zwolnić?

- Nie, bo teraz mam ich nadal w dyspozycji, a koszty stałe są znacznie mniejsze. Pracując na pół etatu wcale nie znajdują się na straconej pozycji. O przydatności decydują umiejętności, a nie wielkość etatu. Powody niewykorzystania śpiewaka są dwa. Jeden to jego częste choroby, drugie - repertuar nie pasujący do danego głosu. Niezależnie od powodu, fakt jest niezaprzeczalny: taki śpiewak pozostanie nieużyteczny. W tej sytuacji najrozsądniejsze jest rozwiązanie z nim umowy lub jej ograniczenie.

Podobno po solistach przyjdzie kolej na chór i orkiestrę?

- Będziemy dokonywać przeglądu. Podkreślam jeszcze raz: nie chodzi o cięcia tylko o wymianę. Zwolnienia obejmą najwyżej kilka osób, co przy blisko 500 pracownikach stanowi ilość niezauważalną.

Na zdjęciu: Teatr Wielki w Łodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji