Eichlerówna gra współczesną Japonkę
Teatr Współczesny, który obecnie także korzysta z sali przy ulicy Czackiego, wysławił tam wieczór trzech jednoaktówek, japońskiego pisarza Yukio Mishima, w przekładzie A. Gostyńskiej, reżyserii i opracowaniu dramaturgicznym T. Łomnickiego, scenografii J. Pałki, z muzyką Z. Turskiego. W obsadzie aktorskiej oczywistym wydarzeniem jest występ ostatnio nieczęsto grającej Ireny Eichlerówny, której towarzyszą obok Tadeusza Łomnickiego, Marta Lipińska, Damian Damięcki, Tadeusz Surowa i Barbara Drapińska.
Trzy wybrane sztuki jednoaktowe współczesnego pisarza japońskiego, mimo że tkwią mocno w tradycji narodowej, są powszechnie zrozumiałe. Są przykładem przenikania się wzajemnego kultur dalekowschodniej i europejsko-amerykańskiej. Autor przenosi stare wątki tradycyjnego japońskiego teatru No w warunki współczesne, przy czym tuszuje egzotykę.
Oczywiście dla nas pewna domieszka egzotyki jest jedną z atrakcji, więc nie mógł z niej teatr całkowicie zrezygnować. Czasem jest jej nawet za mało dla naszej zabawy i żałujemy, że autor poszedł na aż tak daleko idący kompromis między kosmopolityzmem a rodzimością, ale musimy przyjąć rzecz jak została napisana, bo zapewne podobnie układa się życie we współczesnej Japonii.
Zamierzone przez autora uprzystępnienie pociąga za sobą pewne uproszczenia, które mogą nie oprzeć się próbie czasu, jako że są zbyt wyraźnie związane z aktualnymi modami w pisarstwie światowym i w życiu, a jak wiemy mody się zmieniają i starzeją.
Np. pierwsza jednoaktówka Wachlarz, o dziewczynie obłąkanej, której daje szczęście czekanie na kochanka, a nie jego zjawienie się, zalatuje taką domieszką psychoanalizy, że to nie pozwala wątpić o wpływie pisarskiej mody amerykańskiej już nie tylko na koloryt, a także na filozofię autora. Z kolei pointa trzeciej jednoaktówki Adamaszkowy bębenek jest w guście bardzo francuskim. Najmniej skojarzeń z naszymi dobrymi znajomymi, a więc charakter najbardziej oryginalny pod względem myśli, ma druga jednoaktówka o starej kobiecie w blasku księżyca: Jesteś piękna. Ale i tu zakończenie z policjantem usuwającym trupa poety wydaje się zbyt konwencjonalne.
Te żale pod adresem autora są oczywiście niewczesne. Pisze wyraźnie na eksport i na ten rynek wewnętrzny, który szuka rodzimego towaru też z marką eksportową. Wiemy, że tak bywa nie tylko w Japonii i nie tylko z dziełami sztuki. Dowodem podejścia eksportowego jest autoryzowanie przez pisarza przekładu dokonanego nie z oryginału, lecz z… angielskiego. Oczywiście takie pośrednie przekłady w wypadku języków egzotycznych są usprawiedliwione. W przeciwnym razie bylibyśmy skazani tylko na przekłady belferskie, a nie artystyczne. Przekład Gostyńskiej jest płynny, potoczysty. Autoryzacja zwalnia nas od wątpienia w wierność. Prawdopodobnie ten pośredni angielski przekład był także autoryzowany i sprawdzony przez autora.
Następnym po tłumaczu wykładowcą tekstu jest reżyser. Zasadnicze zmieszanie rodzimości z kosmopolitycznością Łomnicki rozłożył niejako na głosy. Ubranym wprawdzie współcześnie i po europejsku Eichlerównie i Lipińskiej pozwolił zostać pod tymi szatami wcieleniem naszego wyobrażenia o Japonkach. Dla przeciwwagi Damięckiemu i Drapińskiej pozwolił pozostać nie tylko w strojach, lecz i w skórze europejsko-amerykańskiej. Natomiast sobie i Surowie wyznaczył zadanie jakby języczka u wagi w różnej proporcji mieszając odruchy ogólnoludzkie (także wystudiowane na Rosjanach) ze specyficznie japońskimi.
Tak więc zarówno przekład, jak reżyseria uszanowały zamiar autorski.
Robota zaś aktorska mierzy wysoko. Eichlerówna swoje trzy kreacje gra z kontrastowo innych nut, a przecież wiąże je razem w syntetyczny obraz kobiety.
W Wachlarzu, jako malarka jest zazdrośnie macierzyńska w stosunku do dziewczyny wziętej pod opiekę. Czułość, obawa, walka, tryumf — wszystko co jest do wygrania zostało podniesione na ów szczebel do jakiego wznieść się jest zdolna nasza tragiczka. Przy tym rezygnuje z własnego utrwalonego stylu na rzecz poszukiwań nowej ekspresji, co czyni jej kreację bardzo twórczą. W Jesteś piękna przeistoczenie z łachmaniarki w zjawisko jest sugestywne w najwyższym stopniu. W Adamaszkowym bębnie będąc światową damą, była złodziejką i dziewczyną publiczną, przedmiotem pożądań i zachwytów, gra i kokieterię, i śmiech, i żal i trzeźwość, i sentyment, i trywialność, i wytworność w sposób równie epatujący. Warto było przez te dwie godziny śledzić przeistoczenia Eichlerówny w trzech jednoaktówkach, dających jej moc pretekstów do zabłyśnięcia skalą nieodpartego kunsztu.
Pięknym dalszym krokiem w rozwoju Marty Lipińskiej są jej trzy role w tych jednoaktówkach. Postać obłąkanej dziewczyny, byłej gejszy w Wachlarzu daje największe pole do popisu, ale chwała dla niej, że w następnych dwuaktówkach, mając role już bardziej drugorzędne, nie zwalnia napięcia gry. Obok własnej jej inwencji miał zapewne ważne słowo także reżyser w ułożeniu tych postaci.
Natomiast, ról granych przez siebie Łomnicki jakby jeszcze nie dopracował, względnie przerysował, co się z sobą nieraz wiąże. Na premierze robił wrażenie, że szuka jeszcze właściwego wyrazu, choć poszczególne zagrania były bardzo precyzyjne i przemyślane. Być może połączenie w jednej osobie japońskości z amerykańskością, a także rosyjskością nie dało jeszcze interpretacji jednolitej, pozostając mieszaniną środków wyrazu.
Ta trójka gra we wszystkich trzech jednoaktówkach. W dwu grają Damięcki i Surowa. Damięcki wywiązał się wzorowo ze stosunkowo prostszych zadań, wyznaczonych przez tekst i reżyserię wcielanym przezeń postaciom mężczyzny i baletmistrza. Surowa mając również proste zadanie, jako policjant w Jesteś piękna, wzbogacił postać urzędnika MSZ w Adamaszkowym bębnie przez połączenie cech kosmopolitycznych z orientalnymi.
Drapińska gra tylko w Adamaszkowym bębnie, stanowiąc wdzięczną ozdobę tej jednoaktówki.