Artykuły

W kulturze nie ma konkurencji

- Jestem zwolennikiem działań zintegrowanych, które przynoszą tylko korzyść. Nie mówię tu bynajmniej o monopolu, choć może takie działania na początku są potrzebne, bo dają jasną informację: dzieje się, warto to obejrzeć czy wziąć w tym udział - mówi Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

Mirosław Baran: Jak pan, po ponad dwóch latach pracy w Gdańsku, ocenia uczestnictwo mieszkańców Trójmiasta w wydarzeniach kulturalnych?

Adam Orzechowski: - Ja w Gdańsku pracuję w sumie już od lat kilkunastu. Zdecydowanie więc nie chciałbym mówić, że organizatorzy są świetni, a publiczność zła, bo na wydarzenia kulturalne przychodzić nie chce. Tak nie jest, a zresztą to zawsze jest sytuacja dwustronna. Artysta czy instytucja musi wykonać kilka działań, aby publiczność z ofert mogła skorzystać, chciała kupić bilet na koncert, przedstawienie czy przyjść na wystawę. Trzeba sobie zadać pytanie, czy to, co robimy, widzów w ogóle interesuje? Czy wiemy, do kogo kierujemy naszą ofertę? Bardzo często nam się wydaje, że młodzi ludzie chcą oglądać ostre, mocne, nowoczesne - za przeproszeniem - propozycje teatralne. A to błędne założenie. Dotyczące nie tylko Gdańska, ale całej Polski. To właśnie pokolenie dojrzalsze jest bardziej otwarte na eksperymenty, formalne i tematyczne. Od młodych często słyszę, że chcieliby oglądać w teatrze kanoniczne, akademickie niemal realizacje dzieł dramatycznych. Koniecznie trzeba się też zastanowić, czy nasze instytucje kultury na przyjęcie dzisiejszego widza są gotowe.

To znaczy?

- Najłatwiej mówić mi oczywiście o teatrze. Mam widome oznaki tego, że widzowie chcą do nas przychodzić, kolejki przed kasą są zjawiskiem codziennym, nasze wpływy z biletów stale rosną. Jednak instytucja musi być przygotowana na przyjęcie publiczności. A tu jest gorzej. Zdaję sobie świetnie sprawę, że Malarnia i jej front wymagają natychmiastowego remontu. Poirytowani widzowie pytają często, dlaczego jest tam tylko jedna toaleta, czemu siedzenia są niewygodne, czemu w czasie deszczu kapie im za kołnierz. Potrzebne tu są oczywiście pieniądze.

Kolejnym oczywistym problemem jest także brak synchronizacji i współpracy pomiędzy instytucjami; bardzo często imprezy odbywają się w tym samym czasie i widz jest pozbawiany możliwości uczestnictwa w obu interesujących go przedsięwzięciach, potem zaś, przez kilka dni czy tygodni nie dzieje się nic. Jestem zwolennikiem działań zintegrowanych, które przynoszą tylko korzyść. Nie mówię tu bynajmniej o monopolu, choć może takie działania na początku są potrzebne, bo dają jasną informację: dzieje się, warto to obejrzeć czy wziąć w tym udział.

Planował pan stworzenie w budynku Wybrzeża punktu, w którym widz nie tylko uzyskałby informację o wszystkich wydarzeniach kulturalnych w Trójmieście, ale na część z nich mógł kupić na miejscu bilety.

- Nie zarzuciliśmy tego pomysłu, jesteśmy na etapie przygotowań. Sytuację idealną wyobrażam sobie w ten sposób, że człowiek, który o godz. 14 staje na Targu Węglowym, może bez problemu trafić do miejsca, w którym uzyskałby pełną informację o tym, co i gdzie się dzieje. Czyli, że tego dnia wieczorem spektakl uliczny może zobaczyć na starówce, przedstawienie obejrzeć w Operze czy w Wybrzeżu, na koncert wybrać się do Gdyni czy Sopotu. Powinien także w jednym miejscu mieć możliwość kupna biletu na te imprezy. Informacja powinna pojawiać się również w galeriach czy muzeach - bo przecież tam przychodzą potencjalni widzowie teatru czy filharmonii. Musimy trafiać z pełną ofertą do wszystkich odbiorców, musimy im ją dostarczyć. Jest to szczególnie ważne w okresie letnim, bo turyści nie co dzień kupują gazety, często mają utrudniony dostęp do internetu. Żeby to się udało, takie centrum mogło powstać, wszystkie instytucje muszą wykazać wolę uczestniczenia w tym przedsięwzięciu. Wtedy będzie można pomyśleć o dalszych krokach, takich jak wspólny bilet czy karnet na kilka różnych imprez. To jest oczywiście kwestia woli; musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcemy się kumplować z Operą, Teatrem Muzycznym i Miejskim w Gdyni. Ja uważam, że instytucje kulturalne nie są dla siebie konkurencją, nawet jednokrotne uczestnictwo zwiększa zainteresowanie widzów i napędza koniunkturę. To są działania, które wzajemnie się wspierają.

Problemem w Trójmieście jest dojazd z Gdyni do Gdańska i odwrotnie.

- Nie tylko. W Gdańsku nie możemy zapominać o tym, że jak już komuś uda się wydostać po pracy z centrum do domu, ul. Spacerową na przykład, to powrót do śródmieścia na godz. 19 czy 20 jest po pierwsze bardzo trudny, a po drugie determinacja takiego widza musi być ogromna. I to nie jest oczywiście kwestia odległości, a przepustowości i klasy naszych dróg. Komunikacja na pewno jest w Trójmieście problemem. Jej jakość trzeba poprawić przede wszystkim, a potem można myśleć o innych sposobach zachęcania widza do uczestnictwa w kulturze; na przykład w Wiedniu osoba z biletem na spektakl może do teatru dojechać komunikacją miejską bezpłatnie. Takie rozwiązania na pewno sprzyjają kulturalnemu włączaniu się.

***

Do poniedziałku, 17 listopada na specjalnej stronie, poświęconej akcji "Włącz się! Kulturalnie", będzie można przeczytać rozmowy z ludźmi odpowiedzialnymi za stan trójmiejskiej kultury i organizatorami imprez. Przedstawiciele trójmiejskiej kultury będą namawiać czytelników "Gazety" do wyjścia z domu i aktywnego uczestnictwa w najróżniejszych wydarzeniach. Debata na ten temat odbędzie się w siedzibie Nadbałtyckiego Centrum Kultury (Ratusz Staromiejski, Gdańsk, ul. Korzenna 33/35) we wtorek, 18 listopada o godz. 18.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji