Artykuły

Lublin. Cenny obraz Teatru Starego w Niżnem Nowogrodzie

Oto paradoks historii! Po Teatrze Starym w Lublinie, który niebawem się już zawali, pozostanie szczególna pamiątka: obraz z 1835 roku przedstawiający jego publiczność. Ale obraz znajduje się 1650 kilometrów od Lublina, w liczącym 1,6 miliona mieszkańców mieście Niżni Nowogród.

Niżni Nowogród jest trzecim co do wielkości miastem Federacji Rosyjskiej w jej europejskiej części. Bolszewicy zmienili w 1932 roku nazwę miasta na Gorki, bo jest to miejsce urodzenia Maksyma Gorkiego, wielkiego pisarza literacko zatroskanego nad losem zwykłych ludzi. Niemniej jako Gorki było to też miasto zamknięte i niedostępne bez specjalnych przepustek, a to za przyczyną przemysłu zbrojeniowego najwyższej generacji, jaki tam ulokowano. W Gorkim produkowano reaktory atomowe i np. łodzie podwodne. Miasto znalazło się na ustach całego świata w 1980 roku, kiedy Andriej Sacharow (1921-1989), ojciec sowieckiej bomby wodorowej, który zmienił zdanie i stał się najważniejszym sowieckiem decydentem, sumieniem narodu rosyjskiego - został skazany na sześcioletnią zsyłkę do Gorkiego. Leżący przy ujściu Oki do Wołgi Niżni Nowogród trwał jako Gorki do 1991 roku, aby wrócić do dawnej nazwy - i swej sięgającej 1221 roku historii. A niemal przez całą swą historię było to miasto o strategicznym położeniu i zarazem jedno z najbogatszych miast Rosji. Dość powiedzieć, że odbywają się tu jedne z najważniejszych w Rosji targów, których tradycja sięga... początków XVI wieku. O poziomie tego miasta niech świadczy też fakt, że pierwszy tramwaj wyruszył na jego ulice w 1896 roku, a metro jeździ tu od roku 1985. Wyobraźmy sobie XV-wieczny kreml z jedenastoma basztami, klasztory fundowane od XIV wieku, ulice zabudowane domami pochodzącymi nawet z pierwszej połowy XIX wieku, na koniec - dziewięć uczelni wyższych. W tak wyglądającym mieście nie może zabraknąć muzeum...

Widownia z 1835 roku

W 1958 roku w kwartalniku "Pamiętnik Teatralny" Andrzej Ryszkiewicz, historyk sztuki, specjalista od malarstwa XIX-wiecznego, opisał pewien szczególny obraz i opublikował jego reprodukcję. Informacje te otrzymał od swojej znajomej z Moskwy, która wspomniany obraz zobaczyła w muzeum w Niżnim Nowogrodzie. Jest on tam zapewne do dzisiaj. Ma 68 na 110 centymetrów. Ma tytuł "Efekt melodramy". Wedle muzealnej metryczki - został pozyskany w 1924 roku z majątku Jurjino (w tutejszej guberni), z rezydencji hrabiów Szeremietewych, którzy - podaje informatorka z Moskwy - "zapisali nie jedną z piękniejszych kart historii rosyjskiego teatru". Na płótnie ukazano piętro widowni w czasie przedstawienia, jeden z widzów gapi się na afisz, na którym - to da się odczytać - stoi, że "Za pozwoleniem zwierzchności. Teatr Polski. Dziś we środę dnia 2 grudnia 1835 roku. Artyści dramatyczni pod dyrekcyą T. A....". Chodzi o Tomasza Antoniego Chełchowskiego (1806-1861). To jego aktorska trupa (podobno z nie byle jakiej klasy aktorami i repertuarem) właśnie w grudniu 1835 roku występowała w Lublinie, w teatrze nazwanym obecnie Teatrem Starym (na Starym Mieście przy ulicy Jezuickiej 20).

Pierwsze przedstawienie w tym jednym z najstarszych dziś obiektów teatralnych Polski zagrano 20 października 1822 roku. Wzniesiono go jako teatr zimowy, wnętrze dzieląc na cztery kondygnacje, scenę oświetlając najpierw latarniami i kinkietami olejowymi, a później światło produkując z nafty. W 1905 teatr zmienił się w kino. Przy Jezuickiej 20 działał bioskop o nazwie Theatr Optium Parisien, następnie kino Rialto, a po wojnie - kino Staromiejskie. W latach 80. teatr-kino wywłaszczono, uważając, że właściciele nie dadzą sobie rady z jego utrzymaniem. Jednak to państwo polskie, a konkretnie władze miasta i województwa nie dały sobie rady z utrzymaniem Teatru Starego - i wystawiły go już jako ruinę na sprzedaż. Dziesięć lat temu Teatr Stary kupiła za przysłowiową złotówkę Fundacja "Galeria na Prowincji", opowiadając o planie powołania w tym historycznym budynku światowego centrum sztuki. Z planów wyszły nici. Teatr wygląda coraz gorzej, marnieje, pewnie zawali się niedługo, a na pewno - zanim jakiekolwiek władze podejmą decyzje i wezmą sobie na kark zupełnie ich nieinteresujący, a za to jakże dokuczliwy problem teatru. W tym roku Teatr Stary w Lublinie wpisano na listę 100 najbardziej zagrożonych obiektów 2004 Światowej Straży Zabytków.

Malarz humorem

"Ulotniła się atmosfera widowni" - pisze w "Pamiętniku Teatralnym" Andrzej Ryszkiewicz. Bo nie ma ludzi tak starych, aby pamiętali atmosferę na widowni Teatru Starego. Dlatego ten znajdujący się w Niżnim Nowogrodzie obraz ma tak wielką wartość: zatrzymał czas teatralnych wydarzeń sprzed 169 lat! A do tego obraz jest cudownie cudaczny i intrygujący. Również sam jego autor to postać warta uwagi, jeden z najwybitniejszych i najoryginalniejszych polskich artystów połowy wieku XIX. Feliks Pęczarski (1804-1862), syn Józefa, niższego rangą urzędnika w Lubelskiem i Wiktorii z Kwiatkowskich, pochodzącej z drobnej szlachty, był malarzem głuchoniemym. Słuch utracił w dzieciństwie. Uczył się w Instytucie Głuchoniemych w Warszawie, gdzie dostrzeżono jego niezwykły talent plastyczny, mógł więc potem studiować malarstwo, tym bardziej że Oddział Sztuk Pięknych Uniwersytetu Warszawskiego mieścił się w tym samym budynku co IG. Został cieszącym się wielkim szacunkiem nauczycielem w IG, odbył podróż malarską do Monachium i Drezna - i od 1831 roku postanowił żyć wyłącznie z malarstwa. Malował portrety, sceny rodzajowe i historyczne, a także - obrazy religijne. Jeździł po kraju, po majątkach i kościołach. Swą niezwykłą sprawność pędzla ogłaszał nawet czasami w prasie, co pozwala wnosić, że przynajmniej niekiedy żyć musiał dość skromnie. Bywało też, że żył burzliwie. Jak jesienią 1839 roku, kiedy wybrawszy się do Wilna, został zatrzymany przez carską policję z podejrzeniem, że jest emisariuszem niepodległościowym symulującym kalectwo...

Feliks Pęczyński był malarskim satyrykiem polskiego mieszczaństwa, krytycy nazwali go "polskim Hogarthem". Znakomicie oddawał w scenach groteskowych i karykaturalnych typy marginesu społecznego. Wystarczy przywołać tytuły: "Szulerzy", "Para pijaków: "Przed karczmą", "Amatorzy herbaty i Kuriera"... Coś z tego ducha jest w "Efekcie melodramy"! Te typy z wybałuszonymi oczyma, rozdziawionymi gębami, między zaskoczeniem, uwielbieniem a rechotem. Feliks Pęczyński sportretował ducha publiczności z najtańszych miejsc w teatrze. A może bohaterów jego obrazu do Teatru Starego w Lublinie wpuszczono za darmo albo też wdarli się tam siłą zaintrygowani teatrem?

Sen pana Sobiecharta

Jak obraz z 1835 roku przedstawiający publiczność lubelskiego teatru trafił do miasta odległego o 1600 kilometrów?

- Osobiście przypuszczam, że Rosjanie zagrabili ten obraz w czasie wojny. Albo nawet wcześniej, jeszcze przed odzyskaniem niepodległości. Jakże ulotny jest teatr, dlatego tym bardziej trzeba spróbować zadbać, aby "Efekt melodramy" wrócił do Lublina. Teatr Stary zaraz się zawali, obraz zostanie - wzdycha Henryk Sobiechart, znakomity aktor Teatru im. J. Osterwy (zbudowanego w 1886 roku). Wie, że Rosjanie zwracają przynajmniej część zagrabionych dzieł. Tylko kto z wnioskiem o restytucję obrazu wystąpi? Henryk Sobiechart dba o pamięć o Feliksie Pęczarskim, pisał o nim w tygodniku "Relacje" w 1990 roku. Pamięta więc, że 12 października minęła 142. rocznica śmierci głuchego malarza. - Śnił mi się. Nie Feliks, lecz obraz. Ten obraz! Obraz jechał w saniach, gęby z płótna z zaskoczeniem mi się przyglądały. Jechał ktoś jeszcze, trzymając ten "lubelski" obraz, lecz widziałem zaledwie zarys postaci. Nie był to wojak, utrudzony trudami wojny szabrownik, lecz nie wiem kto, nawet czy mężczyzna czy kobieta...

- Ha! Więc jednak to nie wojacy obraz zrabowali i zawieźli do Niżnego Nowogrodu! Rabunku nie było! - wołam. - Proszę przeczytać - pokazuję aktorowi kopię kilku stron pamiętnika znajdującego się w bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego. Urodzony w 1801 roku Ksawery Prek, syn eksszambelana dworu Stanisława Augusta, malarz amator i pamiętnikarz wspomina, że Franciszek Pęczarski podczas pobytu w Lublinie i okolicach sportretował generałową rosyjską, która mieszkała aż za Moskwą. Ukontentowana niebywale generałowa artystę obficie wynagrodziła, a że ten chciał zachować skromność i z przyjęcia pieniędzy się wywijał, piękna i ceniąca sztukę dama kupiła jeszcze kilka jego obrazów. A więc sen Henryka Sobiecharta podpowiada, jak obraz wyjechał z Lublina. Bo przecież to nie przypadek, że sen przyśnił się właśnie teraz. Ale wtedy nie będzie pretekstu, żeby obraz z powrotem do Lublina wrócił. Na wszelki wypadek wypada pojechać do Niżnego Nowogrodu i rzecz sprawdzić na miejscu.

Póki co, zapraszamy z panem Henrykiem do kościoła - bazyliki Dominikanów przy Złotej, a więc zaledwie o krok od Teatru Starego, którego publiczność tak kąśliwie sportretował Feliks Pęczarski. Wejdźmy do najbardziej okazałej kaplicy Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia NMP (zwanej Paryską). Jej barokowy ołtarz pochodzi z 1729 roku. Zaś obraz Matki Bożej z 1838 roku. Namalował go Feliks Pęczarski. Dalej szukajcie sami...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji