Artykuły

Bo ja jestem aktorem od kanapy i dwóch par drzwi...

- Prawdopodobnie zostałem aktorem przez pomyłkę. Miara mojego talentu była taka, a nie inna. Wcześnie zrozumiałem, że pewnych ról po prostu nie zagram. Pogodziłem się, że nigdy nie będę królem Learem, Makbetem czy Kordianem - mówi warszawski aktor i reżyser ANDRZEJ ŁAPICKI.

12 lat temu ogłosił pożegnanie ze sceną. Nie dotrzymał słowa. ANDRZEJ ŁAPICKI [na zdjęciu] gra w "Iwanowie" w warszawskim Teatrze Narodowym.

Michał Smolis: Łatwo ulega pan nostalgii?

Andrzej Łapicki: Jestem tradycjonalistą, dlatego tęsknię za dawnymi czasami i światem, który odszedł bezpowrotnie. Z tego spojrzenia wywodzi się mój sceptycyzm i relatywizm, ponieważ trzeźwo odnoszę się do przemijania. Każdy ma określony termin ważności. Wyznaję teorię Einsteina: taśma przewija się - dawno już nagrana - my jesteśmy w pewnym punkcie i nie wiemy, co będzie dalej. Wszystko już było i my też już byliśmy, chociaż dalej bierzemy w tym udział.

Teatr Narodowy wywołuje w panu uczucie nostalgii?

- Ten adres i ten teatr odegrały ważną rolę w moim życiu. Przed wojną jako uczeń gimnazjum odwiedzałem Teatr Narodowy na przedstawieniach abonamentowych. Obejrzałem m.in. "Szkołę obmowy" Sheridana, "Grube ryby" Bałuckiego z Solskim i Zelwerowiczem. Później sam wystąpiłem na tej scenie w kilku ważnych rolach. Obecny budynek w niczym nie przypomina dawnych: ani tego za dyrekcji Adama Hanuszkiewicza z lat 70., ani przedwojennej "bombonierki" - jak był wtedy nazywany. Sam Czechow i "Iwanow" wpisują się także w nostalgiczną aurę. Mimo wielu propozycji - poza jednym wyjątkiem - nigdy nie grałem w jego dramatach.

Filozofia hrabiego Szabelskiego jest panu bliska?

- Szabelski jest pieczeniarzem, sybarytą; charakterystyczną figurą w literaturze XIX wieku. Łączy mnie z nim sposób myślenia i zachowania. I nostalgia. Szabelski mówi, że "gdyby wygrał sto lub dwieście tysięcy rubli, wyjechałby do Moskwy posłuchać Cyganów"; a ja wtedy przypominam sobie moją rolę z "Żywego trupa" Tołstoja. W życiorysie hrabiego jest też wątek związany z moją biografią. Ta praca obudziła we mnie prywatne wspomnienia.

Z racji daty i miejsca urodzenia mógł pan osobiście przyglądać się światu opisanemu przez Czechowa.

- Na czym właściwie polega aktorstwo? Trzeba wierzyć w to, co się mówi; czyli przywołać w głowie obrazy, które korespondują z wygłaszanym tekstem. Pamięć nasuwa różne skojarzenia. Znam z autopsji typ towarzystwa przedstawiony w "Iwanowie", ale dobry aktor nie potrzebuje tej wiedzy.

Sama nostalgia może być twórcza?

- To jest nastrój czy uczucie defensywne, które skłania bardziej do refleksji niż do działania. Podoba mi się to; czas mojej aktywności już dawno minął i patrzę na świat z zupełnie innej perspektywy.

Dlaczego po 12 latach zdecydował się pan wrócić na scenę?

- Z nudów. Mój powrót nie jest spowodowany ani miłością do teatru, ani miłością do grania. Nie występowałem na scenie, ale utrzymywałem związki z teatrem jako reżyser do 2005 roku. Zmarła moja żona, zostałem sam. W wolnym czasie oglądałem telewizję albo spotykałem się u Bliklego z rówieśnikami. Takie zbiorowe starzenie jest bardzo przygnębiające... Kiedy Jan Englert zaproponował mi rolę, nie wahałem się długo: wybitny autor, znakomici koledzy - mogę się wygłupić.

Decyzja o rozstaniu z zawodem dojrzewała w panu długo...

- Wszystko zaczęło się, kiedy w pierwszych wolnych wyborach zostałem wybrany na rektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. To był 1980 rok. Pełniłem poważną funkcję w przeciwieństwie do niepoważnego zajęcia, jakim jest aktorstwo; zwłaszcza po osiągnięciu pewnego wieku. W końcu postanowiłem zejść ze sceny. Co powinienem zagrać - zagrałem. Nie wypadłem nigdy z pierwszej ligi, ale też wcale nie uważam, że byłem najlepszy.

Czy rozpatrywał pan wybór swojego zawodu w kategoriach porażki?

- ... dlatego się wycofałem. Prawdopodobnie zostałem aktorem przez pomyłkę. Miara mojego talentu była taka, a nie inna. Wcześnie zrozumiałem, że pewnych ról po prostu nie zagram. Pogodziłem się, że nigdy nie będę królem Learem, Makbetem czy Kordianem. Sprawdzałem się w małym repertuarze - komedii i dramatach psychologicznych.

W zakres tego repertuaru wchodzi też "Iwanow", którego nazwał pan "egzystencjalną sztuczką"?

- W "Iwanowie" pojawiają się motywy znane z późniejszych arcydzieł Czechowa, ale cały dramat nie wspiera się na żelaznej konstrukcji; jest utworem wyraźnie niedokończonym, o otwartej strukturze.

Co rola Szabelskiego zmienia w pana aktorskim życiu?

- Muszę się tylko nauczyć tekstu, coś poudawać albo usiłować tak grać, żeby nikt nie zauważył, że udaję. Wszystko, co wiąże się z aktorstwem i jest mocno podejrzaną wróciło, ale nie ogarnęło mnie do tego stopnia, żebym nazajutrz po premierze planował kolejną rolę.

Kiedy przed laty definiował pan własny styl gry - mówił "o chłodnym

dystansie" w stosunku do odtwarzanej postaci. Czy w ten sposób próbuje pan też rolę Szabelskiego?

- Sam hrabia ma dystans do siebie, trudno, żebym traktował tę postać inaczej. Rozumiem Szabelskiego. Englert nieprzypadkowo wpadł na pomysł, żeby mnie otrzepać z naftaliny i jeszcze raz postawić na scenie.

Jeden z pana młodszych kolegów powiedział o tym stylu gry: "Nie chciało mu się grać, to sobie wymyślił aktorstwo z dystansem".

- To dość prawdziwe stwierdzenie. Nigdy nie chciałem obnażać się, grać "bebechami". Jest coś obrzydliwego w pokazywaniu uczuć; to zawsze było mi obce.

Wszedł pan w czas podsumowań. Zastanawia się pan nad swoim miejscem w historii teatru?

- Kiedy obchodziłem 80. urodziny, studenci przybili tablicę mojego imienia do pary drzwi w Akademii Teatralnej. Drzwi zawsze odgrywały ważną rolę w mojej pracy ze studentami; w sztukach, które reżyserowałem. Bo ja jestem aktorem od kanapy i od dwóch par drzwi: wychodzę z lewej, wchodzę z prawej. Jak w XIX-wiecznym teatrze gwiazd. Chciałbym, żeby ta para drzwi po mnie pozostała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji