Artykuły

Nagonka?

- Nie przejmuję się tym, że mój sposób dyrekcji jest określany jako "dyktatura". Nie zabraniam nikomu wypowiadania swojego zdania na temat samego funkcjonowania teatru, ale faktem jest, że wielu ludziom nie podoba się, że teatr ruszył z miejsca i wzbudza zainteresowanie nie tylko w mieście, ale w całej Polsce - mówi WOJTEK KLEMM, dyrektor artystyczny Teatru Jeleniogórskiego.

Wojciech Wojciechowski: Niedługo minie połowa sezonu, od kiedy jest Pan nowym dyrektorem artystycznym jeleniogórskiej sceny. Jaki teatr Pan zastał?

Wojtek Klemm: Miałem wrażenie, że aktorzy pracujący w tym teatrze są spragnieni sukcesu, myślenia i odpowiedzialności.

W.W.: Ambitny plan zrealizowania dziesięciu premier na ten sezon, z których prawie połowę mamy za sobą, zmienił tą sytuację?

W.K.: Udało mi się skonsolidować zespół i przekonać aktorów do tego, że jest o co walczyć. Teatr Jeleniogórski zaczął wzbudzać w Polsce żywe zainteresowanie. Jeśli zaś chodzi o plan dziesięciu premier w sezonie, to od początku było jasne, jakie mam plany, ale gdybyśmy nie mieli wyzwań, nikt by nie stąpał po Księżycu. Jeśli przyjmujemy z góry takie założenie, że zadanie jest trudne i niewykonalne, to sami możemy doprowadzić do klęski. Jednak mimo szybkiego tempa pracy, większość premier została dobrze odebrana przez prasę. Owszem, recenzje nie są najważniejsze, ale jest to ważny sygnał dla naszej publiczności. Nadal jednak nie jesteśmy blisko celu i chcemy być lepsi. Spektakl "Śmierć Człowieka-Wiewiórki" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reż. Natalii Korczakowskiej został zaproszony na Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@port, a "Podróż poślubna" Władimira Sorokina w reż. Iwo Vedrala na festiwal do Olsztyna.

W.W.: To pokazuje, że spektakle teatru będą oglądane i Jelenia Góra ma szansę stać się ważnym miejscem na teatralnej mapie Polski, tak więc pomysł lokalnej prasy na to, że w obecnej postaci istnienie teatru nie ma większego sensu, jest chybiony.

W.K.: Dokładnie. Jest to próba dyskredytacji przez ludzi, którzy woleliby w tym mieście teatr impresaryjny, a taki pomysł jest przecież zabójstwem. Byłby to martwy teatr i pusty budynek, do którego czasem by zawitała jakaś gwiazda.

W.W.: Wymienił Pan dwa spektakle zaproszone już na festiwale w kraju, jednak w lokalnej prasie od pewnego czasu pojawiają się artykuły, które mówią coś zupełnie odwrotnego. Mimo sukcesów teatru, pojawił się argument o spadku ilości widzów.

W.K.: Zawsze tak jest i to nie dotyczy tylko polskich scen. W momencie przyjścia nowego dyrektora artystycznego spada ilość widzów, ponieważ trzeba przekonać publiczność do nowych pomysłów, co musi potrwać - nikt nie kupi kota w worku. Potrzebny jest przynajmniej jeden sezon, aby pokazać, co ten teatr z tymi aktorami potrafi. Spadek oglądalności dotyczy również spektakli, które powstały, gdy nie byłem jeszcze dyrektorem artystycznym. Przykładem niech będzie "Trans-Atlantyk" Witolda Gombrowicza.

W.W.: Spadek oglądalności spektakli to nie jedyny zarzut. Jedna z aktorek, którą Pan zwolnił, grozi procesem sądowym.

W.K.: W każdym zakładzie pracy szef ma możliwość dokonywania zmian kadrowych. W teatrze wygląda to w ten sposób, że ja wnioskuję o zwolnienie pracownika, a dyrektor naczelny podpisuje ostateczna decyzję. Jako dyrektor artystyczny mam prawo podejmować decyzje o tym, kto gra w mojej drużynie i ja będę potem oceniany za to, czy drużyna zdobędzie wystarczającą ilość bramek czy nie. Ponadto zostali zatrudnieni także młodzi aktorzy, a takich zmian w tym teatrze nie było od wielu lat. Nie ma też sytuacji, że tylko młodzi aktorzy grają - wystarczy spojrzeć na obsadę w spektaklach.

W.W.: Rządzi Pan jak dyktator?

W.K.: Nie przejmuję się tym, że mój sposób dyrekcji jest określany w lokalnej prasie jako "dyktatura" i tym, że drukowane są informacje niesprawdzone, jak na przykład ta, że zarabiam 11 tys. złotych. Nie tworzę zakazów i nie zabraniam nikomu wypowiadania swojego zdania na temat samego funkcjonowania teatru, ale faktem jest, że wielu ludziom nie podoba się, że teatr ruszył z miejsca i wzbudza zainteresowanie nie tylko w mieście, ale w całej Polsce. Wielu ludziom nie podoba się to, że zostały w końcu postawione wysokie, określane jako niemożliwe do osiągnięcia, wymagania.

W.W.: Co Pan ma na myśli?

W.K.: Myślę tutaj zwyczajnie o rzetelnie wykonywanej pracy. Nikt nie może być opłacany za obecność i tego samego wymagam od siebie.

W.W.: Kolejny zarzut to naruszanie dyscypliny finansowej.

W.K.: To jest dla mnie już kompletnie niejasne. W moim wypadku wygląda to w ten sposób, że mam nad sobą nadzór finansowy w postaci dyrektora naczelnego oraz głównej księgowej i w kwestii finansów nie mam żadnych praw decyzyjnych.

W.W.: Praca w atmosferze plotek i niesprawdzonych informacji jest możliwa?

W.K.: Pracuję tutaj chętnie. Nie obstaję za tym, aby wszystkim podobało się to, co prezentuje teatr, a w samym zespole wśród aktorów jest przyjazna atmosfera.

W.W.: Trudno było zaprosić do teatru w Jeleniej Górze takich reżyserów jak Łukasz Kos, Natalia Korczakowska czy pracującego obecnie nad nowym projektem Michała Zadarę?

W.K. Tak. Ale udało mi się ich przekonać, że mimo słabych warunków technicznych i małych możliwości finansowych teatru, jest tutaj wspanialy zespół, który chce walczyć i który ma ambicje. Wyzwaniem dla tych reżyserów jest także sytuacja, że pomagają mi na nowo stworzyć tutaj w Jeleniej Górze twórcze centrum i budują ze mną od podstaw odważny i ambitny teatr - razem z zespołem, który na to zasługuje i jest gotów do wyzwań.

W.W.: Niektórzy sądzą, że ta grupa reżyserów przyjechała do Jeleniej Góry zrobić "chałtury".

W.K. Mówią w ten sposób ludzie, którzy nie znają się ani na rynku teatralnym, ani na jego mechanizmach.

W.W.: Czy nad teatrem w Jeleniej Górze wisi klątwa?

W.K. Na pewno nie. Ale jak każdy statek podróżujący wokół świata, mijamy burze i wichury. I jak każde tego typu wydarzenie, czyni nas to silniejszymi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji