Artykuły

Artysta mocno zaangażowany

Zadziwiające, że człowiek odznaczający się wielką uczciwością osobistą, który na scenie osiągnął pozycję, o jakiej inni mogli marzyć, obdarzony zmysłem obserwacji i sporą przenikliwością, tak ulokował swoje polityczne sympatie. Tadeusz Łomnicki - polityk i aktor.

Z AK na partyjne szczyty

Młodszy od pokolenia "Kolumbów" (urodził się 18 sierpnia 1927 r. w Podhajcach koło Lwowa) Tadeusz Łomnicki nie zapowiadał się na komunistycznego działacza. Jego ojca rozstrzelano w Oświęcimiu w 1942 r. Młody Łomnicki w tym czasie należał do Szarych Szeregów, a po przeniesieniu z Dębicy - gdzie mieszkał wraz z matką i rodzeństwem - do Krakowa został żołnierzem Armii Krajowej.

"Wzdrygam się na myśl o szarej masie pod czerwonym sztandarem, która niebawem nadejdzie!" - zanotował w swoim pamiętniku w lipcu 1944 r. Mógł go więc czekać los rówieśników - w najlepszym razie odsunięcie poza nawias życia społecznego, w najgorszym - śmierć z rąk UB. Tymczasem młody żołnierz AK po wkroczeniu do Krakowa Armii Czerwonej na ochotnika wstąpił do Milicji Obywatelskiej. Jego służba nie trwała długo, bo gdy sytuacja w mieście trochę się uspokoiła, zajął się swoimi artystycznymi marzeniami. W marcu 1945 r. zgłosił się do Studia Teatralnego przy Starym Teatrze w Krakowie z rękopisem sztuki. Według legendy pomylił drzwi i zamiast zostać dramaturgiem, zdał egzamin na kurs aktorstwa. W Starym Teatrze występował przez trzy lata, by w 1949 r. przenieść się do stolicy, gdzie Erwin Axer zaangażował go do Teatru Współczesnego.

W ciągu trzech lat Łomnicki przeszedł wielką metamorfozę. Po przeprowadzce do Warszawy postanowił wstąpić do partii. Odmówiono mu z powodu przynależności do AK, której zresztą aktor nie ukrywał. Wówczas jednak, odrzucony, nie zmienił swych poglądów. Świadczy o tym list, który w grudniu 1950 r. skierował razem z Tadeuszem Janczarem, Wojciechem Siemionem i Wojciechem Skoczylasem do Bolesława Bieruta. Młodzi aktorzy zaatakowali w nim ekranizację wspomnień pianisty Władysława Szpilmana, wyreżyserowanych przez Jerzego Zarzyckiego. "Miasto nieujarzmione" było propagandowym gniotem tak wielkim, że nawet ambasador Polski Ludowej w Paryżu Jerzy Putrament odradzał pokazywanie go za granicą, aby nie kompromitować rodzimej kinematografii. Tymczasem Łomnicki z kolegami pisał do prezydenta, że film nie wykonał swoich zadań, bo powinien: "przypomnieć widzowi, że dramat, jaki ogląda, jest spowodowany cyniczną zdradą dowództwa AK". "Niestety film ten może pozwolić reakcji na wrogie naświetlenie faktów historycznych, które jasno zostały rozszyfrowane przez Partię, na oczach całego narodu w 1945 roku. Nie wolno nam burzyć raz zdobytych pozycji i to w obliczu walki o plan sześcioletni" - konkludowali w piśmie.

W odpowiedzi przedstawiciel stalinowskiego państwa, kierownik Wydziału Kultury KC PZPR Paweł Hoffman napisał m.in.: "Nie było zamiarem twórców filmu pokazać usiłowań obrony stolicy przez proletariat, kierowany przez PPR. Takie założenie nie byłoby zgodne z historyczną rzeczywistością".

Słowa te nie ostudziły rewolucyjnego entuzjazmu Łomnickiego. W roku 1950 rozpoczął studia w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i ponownie zgłosił chęć wstąpienia do PZPR. Został nawet przyjęty w poczet kandydatów, gdy znów wróciła kwestia jego wojennej przeszłości. Wyjściem awaryjnym okazała się komórka Związku Młodzieży Polskiej, działająca przy PWST. W marcu 1952 r. wniosek Łomnickiego rozpatrzono na zebraniu ZMP Wydziału Reżysersko-Dramatycznego i przyjęto jednogłośnie. Aktor musiał tylko wygłosić samokrytykę, kajając się za chęć wstąpienia do partii z pominięciem organizacji młodzieżowej. W ten sposób droga do legitymacji PZPR wkrótce stanęła otworem.

Po tym sukcesie Łomnicki nie zaangażował się w robienie kariery partyjnej, a gdy w 1956 r. nadeszły spore zmiany, przyjął je z entuzjazmem. "Zwyciężył nowy program partii. Trudny, ale realny. Gwarantujący nam niezależność i suwerenność. Program ten jest zaprzeczeniem tego wściekłego zła, o którym wspominałem ostatnim razem, a z którym prawdziwi komuniści nie mają nic wspólnego" - mówił na falach radia "Kraj" po przejęciu władzy przez Władysława Gomułkę. Bronił wówczas polityki nowych władz w audycjach skierowanych do polskiej emigracji na Zachodzie.

Przez następne lata nikt nie wpadł na pomysł, aby lepiej wykorzystać tak mocno zaangażowanego artystę. Łomnicki sam specjalnie o to nie zabiegał. Kolejne wielkie role teatralne i filmowe przyniosły mu podziw krytyków i popularność wśród widowni. Sukcesy spowodowały, że partia przypomniała sobie o nim. W październiku 1966 r. minister kultury Lucjan Motyka zaprosił Łomnickiego do wzięcia udziału w pracach Rady Kultury i Sztuki. Potem przyszły kolejne funkcje: prorektora warszawskiej PWST w roku 1969 i członkostwo od marca 1970 r. w Ogólnopolskim Komitecie Pokoju. W tym właśnie czasie aktor zyskał ogromną popularność po zagraniu tytułowej roli w filmie Jerzego Hoffmana "Pan Wołodyjowski".

Sukcesy Łomnickiego zbiegły się z upadkiem autorytetu PZPR. W grudniu 1970 r. krajem wstrząsnęła masakra robotników na Wybrzeżu. Po odsunięciu od władzy Gomułki i przejęciu władzy przez Edwarda Gierka nowa ekipa, aby przełamać wrogość, sięgnęła po wiele propagandowych gestów. Częścią tych posunięć była propozycja złożona Tadeuszowi Łomnickiemu przez pierwszego sekretarza Komitetu Warszawskiego PZPR Józefa Kępę, by wszedł do tegoż Komitetu. Aktor nie odmówił. W tym samym roku został rektorem warszawskiej PWST. Potem zaś zgodził się kandydować w wyborach do władz partii i na zakończenie VI Zjazdu PZPR 11 grudnia 1971 r. został zastępcą członka Komitetu Centralnego.

Złota epoka

Komitet Centralny PZPR, teoretycznie najważniejszy, był w rzeczywistości polityczną dekoracją. Ważne decyzje zapadały na posiedzeniach Biura Politycznego, a na forum KC omawiano drugorzędne sprawy i pojedynczy członek nie posiadał praktycznie możliwości wpływania na politykę państwa. Komitet stanowił też poczekalnię (dla nielicznych) przed trafieniem do Biura Politycznego. Tymczasem Tadeusz Łomnicki był zupełnie sam i jego rola nigdy nie wykroczyła poza bycie jedynie propagandową "dekoracją".

Co ciekawe, wielki aktor zdawał się tego nie dostrzegać, natomiast, jak twierdzi jego ostatnia żona Maria Bojarska w książce pt. "Król Lear nie żyje" - szczerze wierzył, że Gierek: "naprawi zło wyrządzone Polsce przez Gomułkę". Z wielkim też przejęciem zaczął pełnić swoją funkcję. Na inauguracyjne posiedzenie KC przyszedł pierwszy. Jako druga osoba na sali zjawił się słynny Mieczysław Moczar i z miejsca próbował wyperswadować mu polityczną karierę. Zdaniem generała miała się ona skończyć dla wielkiego aktora bardzo źle. Początek jednak okazał się obiecujący. Na posiedzeniu KC do odtwórcy roli Pana Michała oraz "wiecznego premiera" Józefa Cyrankiewicza ustawiła się kolejka członków Komitetu proszących o autograf. Cyrankiewicz miał wówczas szepnąć do ucha Łomnickiemu: "Gierek gotów pomyśleć, że zakładamy frakcję!".

Na niwie politycznej Łomnicki starał się uzyskać od władz PRL wsparcie dla świata kultury oraz udoskonalić system wychowania młodzieży. "Należy się obawiać, że w takim świecie impulsy destrukcyjne będą podmywać wszelkie możliwe tamy. Seks, narkotyki, terror, gwałt - oto występujące już dziś symptomy choroby demokracji zachodniej" - ostrzegał KC w 1972 r. Aby dać dobry przykład razem z innymi aktywistami partyjnymi, pracował fizycznie na budowie Wisłostrady, co oczywiście odnotowały wszystkie media. Działał także w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

Zaangażowanie Łomnickiego nie pozostawało niezauważone. Zauroczony spontanicznością i żarliwością jego wystąpień minister kultury Józef Tejchma zanotował w dzienniku: "Aktor Łomnicki wygłosił płomienną pochwałę twórczej postawy człowieka i udowodnił drętwej sali, że do umysłów ludzkich tak naprawdę przemawiają nie wskaźniki produkcyjne, lecz idee". Sam bohater tego opisu na łamach "Głosu Pracy" w 1975 r. swoje powołanie określał słowami: "Skoro człowiek decyduje się nim zostać (aktorem - przyp. aut.), to chyba między innymi, a może nawet przede wszystkim, żeby przekazywać społeczeństwu pewne racje".

Dopóki dość liberalna polityka ekipy gierkowskiej nie doskwierała ludziom, nadgorliwość Łomnickiego nie wywoływała zbyt wielu negatywnych reakcji. Jako najboleśniejszy przykład ostracyzmu mógł wówczas odczuć wystąpienie swojej czwartej żony, która na rozprawie rozwodowej w 1974 r. jako główny powód rozpadu pożycia podała, że wyszła: "za aktora, a nie za działacza partyjnego".

Pierwsze konflikty z partią

"Trzeba (...) głębiej zacieśnić więź ludzi sztuki, twórców z otaczającym ich światem, dobrą tradycję środowisk twórczych, stały, bezpośredni kontakt z klasą robotniczą, z załogami kopalń, hut, stoczni i wielkich zakładów produkcyjnych" - uważał Łomnicki w połowie dekady. Jego idee fix stało się dotarcie do mas, aby je wychowywać i wzbogacać.

W styczniu 1975 r. na XVII Wolskiej Konferencji Partyjnej podjęto decyzję o zbudowaniu Teatru Na Woli. Pierwszy sekretarz tamtejszej komórki PZPR Marian Chruszczewski zaproponował Łomnickiemu objęcie funkcji dyrektora. Czasy zdawały się sprzyjać aktorowi. Dzięki koneksjom nowy dyrektor potrafił zdobywać sprzęt i materiały, niezbędne do przebudowania kina Mazowsze przy Zakładach Radiowych im. Kasprzaka na nowoczesny teatr. Sukcesem zakończył się również dla niego VII Zjazd PZPR w grudniu 1975 r., po którym awansował już na pełnego członka KC. Od tego momentu Teatr na Woli i polityczna kariera Tadeusza Łomnickiego splotły się ze sobą.

Modny bojkot

W tym czasie stosunki między twórcami a władzą uległy zaognieniu. Na VII Zjeździe ogłoszono bowiem chęć wprowadzenia poprawek do Konstytucji PRL, mówiących o PZPR jako "przewodniej sile społecznej", wiążąc prawa obywatelskie z "sumiennym wypełnianiem obowiązków wobec ojczyzny", potem zaś zadeklarowano także wieczny sojusz z ZSRR. Przeciw tym zmianom zaprotestowali w formie listów najwybitniejsi naukowcy i twórcy.

Tymczasem Łomnicki, jako jeden z nielicznych artystów, bronił zaproponowanych przez reżym poprawek. Na lutowym Plenum KC perorował o jedności narodu, "która została tak dobitnie zaakcentowana przez społeczeństwo w okresie dyskusji nad zmianami zapisu konstytucji". Plotka głosiła też, że dyrektor Łomnicki usunął z Teatru Na Woli asystenta reżysera Krzysztofa Zaleskiego, który podpisał jeden z listów protestujących przeciw poprawkom.

Łomnicki w owym czasie nie był jedynym aktorem wchodzącym w skład najwyższych władz, ale to właśnie on wzbudził wrogie reakcje środowiska. Objęto go ostracyzmem, a bojkotowanie Teatru Na Woli stało się wręcz modne. Równocześnie Łomnicki zaczął być coraz mniej wygodny dla partii. Powodem kłopotów stały się jego wielkie ambicje artystyczne. Teatr Na Woli miał z założenia wystawiać sztuki kontrowersyjne. Przedstawienia "Gdy rozum śpi" Vallejo i "Galileusza" Brechta cenzura przełknęła, ale dramat napisany przez jugosłowiańskiego autora Ivo Breäana pt. "Przedstawienie ÇHamletaČ we wsi Głucha Dolna" było już trudne do przyjęcia. Jego główny bohater - Bukara - partyjny kacyk, który dla odwrócenia uwagi od swoich malwersacji organizuje wystawienie sztuki teatralnej, zbytnio przypominał polską rzeczywistość. Do tego jeszcze rolę tę grał sam dyrektor teatru.

Łomnicki nadwerężył zaufanie partii już w roku 1976 , gdy w filmie Wajdy "Człowiek z marmuru" zagrał cynicznego reżysera, pupilka systemu. Znów więc zamierzał zagrać właściwie siebie - choć w dramacie to nie aktor zostaje politykiem, lecz polityk aktorem. Po obejrzeniu spektaklu cenzura nie chciała zezwolić na premierę, a po zamkniętym pokazie wielu partyjnych notabli obraziło się za postać Bukary. Pomimo oporu, dyrektor Teatru Na Woli dopiął swego i "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" trafiło na scenę. Wywrotowa sztuka stała się przełomem w krótkich dziejach teatru. Publiczność była zachwycona, a krytycy docenili wybitną kreację aktora.

Samemu Łomnickiemu połączenie władzy i kultury wydawało się czymś naturalnym i wręcz pożądanym. W KC utrzymywał towarzyskie kontakty z ludźmi znającymi świat sztuki, m.in. z Andrzejem Wasilewskim (szefem PIW i pierwszym sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej działającej przy ZLP) oraz dziennikarzem Ryszardem Wojną. Do bliskich sobie osób z kierownictwa partyjnego mógł też zaliczyć szefa Komitetu Wojewódzkiego z Gdańska Tadeusza Fiszbacha.

Dzięki recenzji napisanej dla KC przez Ryszarda Wojnę w Teatrze Na Woli można było wystawić dramat Tadeusza Różewicza "Do piachu". Akowcy i środowiska związane z opozycją odebrały ją jako atak na siebie. Również kierownictwo PZPR nie było zachwycone przedstawieniem. Zeszło więc ono szybko z afiszów.

Na początku 1980 r. zagraniczne długi PRL przekroczyły 20 mld dolarów, a załamująca się gospodarka nie była w stanie zarobić odpowiedniej ilości dewiz, żeby je spłacać. Tymczasem VIII Zjazd PZPR okazał się wydarzeniem bez znaczenia dla sytuacji wewnętrznej i przyniósł jedynie dymisję premiera Jaroszewicza. Tadeusza Łomnickiego ponownie wybrano na członka KC. "Towarzysze! przychodzi czas owocowania naszego wysiłku, dokonań i wyrzeczeń z lat siedemdziesiątych. Wchodzimy w szeroką dyskusję nad naszą przyszłością" - perorował ze zjazdowej mównicy wielki aktor.

Gdy w lipcu i sierpniu wybuchły strajki i powstała "Solidarność", a Kania i Jaruzelski przejęli władzę, Łomnicki przebywał na wczasach w Bułgarii. Walki o wpływy w PZPR zupełnie go ominęły. Gdy wracał do ojczyzny, był to już zupełnie inny kraj. O dziwo, zachodzące zmiany przyjmował nie z wrogością, jak większość przedstawicieli partyjnego aparatu, lecz z sympatią.

Czas wielkich zmian

Zaangażował się w popieranie działań reformatorskich. "Młodzież w swej masie nie ufa nudnej rutynie naszych oświadczeń. Chce słów nowych, chce odnowy, chce przywrócenia prawdziwych znaczeń słów, które mają stać się faktami. Chce odnowy moralnej, chce prawdy" - mówił Łomnicki na VI Plenum KC jesienią 1980 r. Stał się też gorącym zwolennikiem zdemokratyzowania PZPR. Aby zapobiegać nieprawidłowościom, jakie wynikały dość często wcześniej, proponował, aby wszystkie stanowiska były kadencyjne. Postulował także ograniczenie cenzury, gdyż "w tych dyskusjach wolność słowa przez nas zaproponowana powinna pomóc nam w poszukiwaniu nowych argumentów dla przezwyciężenia dramatycznego kryzysu, w jakim się znaleźliśmy".

Mimo oznak oporu nowi włodarze PRL nie ośmielili się tknąć wybitnego aktora. Klęska przyszła z zupełnie niespodziewanej strony. Przeciw dyrektorowi Teatru Na Woli na początku 1981 r. wystąpili jego podwładni. Całe zamieszanie rozpoczęła komisja "Solidarności" z Zakładów im. Kasprzaka, która domagała się zwrotu przebudowanej na teatr sali kinowej. W wystąpieniu przeciw Łomnickiemu do robotników szybko przyłączyli się aktorzy. Po atakach pod swoim adresem dyrektor załamał się psychicznie. Wprawdzie Teatr Na Woli obronili m.in. aktorka i legendarna członkini KOR Halina Mikołajska oraz Zbigniew Bujak, którzy przekonali robotników, aby wycofali swoje żądania, jednak Łomnicki i tak podał się do dymisji. Nie pomogła mu też partia, bo kierownictwu PZPR klęska zbyt radykalnego reformatora była całkowicie na rękę.

Wprawdzie po Nadzwyczajnym IX Zjeździe PZPR w lipcu 1981 r. Łomnickiego pozostawiono w KC, on sam jednak czuł się coraz gorzej w roli osoby wspierającej reżim swym autorytetem. Sympatie lokował już po stronie "Solidarności", z której przedstawicielami zaczął utrzymywać kontakty. Nie dawał się już także wykorzystywać propagandowo. Wycofał się z Prezydium Zarządu Głównego TPPR. Przestał też sprawować funkcję rektora warszawskiej PWST.

Zejście z politycznej sceny.

Generał Jaruzelski i jego współpracownicy wprowadzali stan wojenny w ścisłym sekrecie - zarówno przed narodem, jak i dużą częścią partyjnego kierownictwa. Także członek KC Tadeusz Łomnicki dowiedział się o nim, gdy czołgi wyjechały na ulice. Wydarzenia te zupełnie go zaszokowały. Gdy 14 grudnia szedł ulicami Warszawy, przed Pałacem Staszica zobaczył jak ZOMO-wcy wywlekają naukowców z Polskiej Akademii Nauk. Jak wspominał, obraz ten skojarzył mu się z łapankami urządzanymi przez niemieckie gestapo w Krakowie. Nie jemu jednemu, bo bezsilni gapie stojący na ulicy i wyglądający z okien zaczęli skandować słowo "gestapo". W tym momencie członek KC PZPR Tadeusz Łomnicki, krzyczał z tłumem - gestapo, gestapo...

"Towarzyszu sekretarzu. Składam Wam swoją legitymację partyjną. Fakt ten jest dla mnie wstrząsem. Nie ukrywam tego, ale nie mogę postąpić inaczej" - napisał trzy dni później w liście do generała Jaruzelskiego. Łomnicki stracił wiarę w PZPR i ludzi nią kierujących. "Wiara ta pozwoliła mi przebyć stalinizm, włączyć się w nurt październikowej odnowy, jak i przetrwać zdradę tych haseł wraz z okresem gomułkowskiej stagnacji. To właśnie ona, ta wiara mimo wielkiego niepokoju i oburzenia pozwoliła mi rozważyć trudny i upokarzający dla polskiego inteligenta rok 1968, a w latach siedemdziesiątych, mimo pełnej świadomości grudniowej tragedii, pozwoliła mi uwierzyć (...) programom, których twórcy i wykonawcy, jak się okazało, zmienili partię z partii kiedyś wstrzemięźliwych w partię skorumpowanych" - podkreślał. "No, bo ileż to razy można na nowo wierzyć?" - pytał na koniec. Tym dramatycznym gestem jeden z największych aktorów w historii Polski zakończył swoją karierę polityczną. Tydzień później, 23 grudnia, razem z Andrzejem Szczepkowskim i Zbigniewem Zapasiewiczem przesłał przewodniczącemu WRON gen. Jaruzelskiemu jeszcze jeden list, tym razem z prośbą o uwolnienie z obozów dla internowanych: "koleżanek i kolegów, pracowników polskich teatrów".

Potem Łomnickiego zmogła choroba serca. Na początku 1982 r. trafił do szpitala i przeszedł poważną operację poza granicami kraju. Gdy tylko stanął na nogi, jesienią 1983 r. wicepremier Mieczysław F. Rakowski zaproponował mu udział w konsultacjach dotyczących problematyki życia kulturalnego kraju. Łomnicki odmówił i mimo wielu atrakcyjnych ofert ze strony rządzących, którzy nie chcieli zrezygnować z tak popularnego twórcy, trzymał się z dala od stanowisk. Z drugiej strony w 1984 r. Komitet Kultury Niezależnej przyznał mu nagrodę "Solidarności" za wybitne osiągnięcia artystyczne. Aktor został też depozytariuszem memoriałów i listów informujących o nadużyciach władz PRL.

W cieniu doświadczeń

Gdy Polska odzyskała suwerenność Łomnicki nadal był osobą atrakcyjną propagandowo. Nie zapomniał o nim prezydent Lech Wałęsaâ zapraszając na Zamek Królewski w Warszawie z okazji 200-lecia uchwalenia Konstytucji 3 maja. Sam nestor polskiego teatru te objawy przyjaźni znosił cierpliwie, lecz nauczony dawnymi doświadczeniami już z nich nie korzystał.

Skupił się na pracy aktorskiej. Przez kilka lat starał się o wystawienie "Króla Leara" z nim w roli głównej. Było to jego wielkie marzenie. Jak relacjonował w książce "Dwadzieścia lat Teatru na Woli" reżyser Krzysztof Zaleski już w 1976 r. Łomnicki z oburzeniem powiedział do niego: "Słyszałeś, Holoubek gra Leara, przecież on k..., nigdy nie cierpiał!". Wreszcie, na początku 1992 r., w poznańskim Teatrze Nowym zaczął się przygotowywać do zagrania szekspirowskiego władcy. Tragicznego polityka, którego plany legły w gruzach i który przegrał wszystko. Los chciał inaczej. Łomnicki zmarł na scenie podczas próby 22 lutego 1992 roku - tydzień przed premierą. Nie udało mu się spełnić wielkiego marzenia. Może jednak walczył o jego realizację zupełnie niepotrzebnie, bo Leara zagrał już swoim życiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji