Lublin. Gra o władzę w Muzycznym
Znów głośno wokół Teatru Muzycznego. I znów nie chodzi o osiągnięcia artystyczne, lecz o stołki. Dyrektor placówki Leszek Hadrian domaga się odwołania swojego zastępcy Jacka Bonieckiego. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że dni ich obu są policzone.
Podczas wczorajszego posiedzenia zarząd województwa przyjął wniosek dyrektora Hadriana i zdecydował, że zwróci się do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego o wyrażenie opinii na temat zastępcy ds. artystycznych. To pierwszy krok zmierzający do jego odwołania.
Wniosek Hadriana czekał na rozpatrzenie przez zarząd od grudnia ubiegłego roku. Wczoraj dyrektor się doczekał. - Miałem powód - ucina pytania "Gazety". Z komentarzem woli wstrzymać się do finału sprawy. Bardziej rozmowny był skonfliktowany z Hadrianem Boniecki. - Mam nadzieję, że minister wypowie się stosownie do sytuacji, czyli zgodnie z tym, co starałem się w Lublinie przez te kilka lat pobytu robić, czyli dobrą scenę z dobrymi teatrami muzycznymi i operowymi. A władze województwa, stawiając na dokończenie Teatru w Budowie, muszą sobie zdawać sprawę, że głównym aspektem nie jest budynek, ale artyści i wypracowany przez nich program. Zarząd powinien to przemyśleć i nie podejmować takich drastycznych decyzji - mówi "Gazecie" Jacek Boniecki.
To jednak nie koniec. Losy obu dyrektorów ważą się od początku roku, kiedy zarząd województwa wysłał do Teatru Muzycznego kontrolerów. Audyt wykazał m.in. błędy w prowadzeniu dokumentacji, zatrudnianiu artystów i nieprecyzyjne umowy, na podstawie których Jacek Boniecki pobrał dodatkowo z kasy teatru ponad 200 tys. zł.
Dwa tygodnie temu zarząd powołał komisję, która ma wskazać winnych nieprawidłowości. Na jej czele stanął dyrektor departamentu kultury Mirosław Kapłan. Razem z prawnikami ma przedstawić propozycje działań zarządu wobec szefów Teatru Muzycznego. Na podstawie opinii komisji władze województwa zdecydują, czy odwołać dyrektorów.
