Artykuły

Teatr dla przyjemności, a film dla sławy i pieniędzy

Nie trzeba jechać do Warszawy, by obejrzeć na żywo znane twarze z telewizji czy filmu. Wystarczy przyjść do elbląskiego teatru. Ostatnio wystąpili u nas Ewa Dałkowska i Zdzisław Wardejn podczas I Ogólnopolskiego Festiwalu Jednego Autora Bizio'2007. Zagrali w spektaklu "Śmieci", reżyserowanym przez Tomasza Mana - pisze Grażyna Wosińska w Dzienniku Elbląskim.

Na Małej Scenie teatru zobaczyliśmy Zdzisława Wardejna, jako człowieka przegranego, który znalazł się na dnie. Żyje z dnia na dzień z tego, co ludzie wyrzucą na śmietnik. Kto zna tylko jego twórczość telewizyjną był zaskoczony. Nie przeszkodziło to w odbiorze sztuki. Publiczność była zachwycona spektaklem. Podczas spotkania z aktorami i reżyserem kilka osób przyznało się niezapomnianych wzruszeń.

Bezdomni też chcą być kochani

- To bardzo nas jako wykonawców cieszy. W teatrze właśnie o to chodzi, by wywoływać emocje, stawiać pytania i pobudzać do myślenia - mówi Zdzisław Wardejn. - Ten spektakl proponował, aby przyjrzeć się ludziom, których zwykle nie darzymy sympatią. Nasz zespól chciał pokazać, że można ich polubić. Tak samo chcą być kochani, boją się przyszłości i marzą o lepszym życiu

I Wardejn i Ewa Dałkowska podkreślali, że tekst "Śmiecie" pozwolił pokazać umiejętności aktorskie i zwykłe ludzkie życie, takie jakie ono jest. Uznali, że będzie jeszcze lepiej, gdy w scenariuszu uwypukli się wątki związane z odrzuceniem na margines osób chorych i emerytów. - Stwierdziliśmy, że jest to ważne. Sprawiło, że staliśmy się bliżsi rzeczywistości. Nasi widzowie mogli bardziej odczuć tragizm sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie. Wyrzucenie ze szpitala kogoś kto nie ma warunków na domowe leczenie, opisuje to doskonale - mówił Wardejn.

Gwiazdy w maju

Możemy dostosować się do publiczności

Jeśli ktoś myśli, że ingerowanie w tekst spowodowało konflikt z autorem to się myli.

- Napisałem tekst, by powiedzieć to co uważam za ważne. Potem przychodzi kolej na reżysera i aktorów. Oni też muszą dopowiedzieć swoje. To także ich dzieło - wyjaśniał Krzysztof Bizio.

Ewa Dałkowska i Zdzisław Wardejn też tak uważają. - W teatrze bardziej niż w filmie zależy od nas jakość przedstawienia. Możemy dostosować się do publiczności. W trakcie spektaklu reagujemy na sposób odbioru widzów. W filmie to niemożliwe. Nie wiemy kto nas będzie oglądał. Ponadto są jeszcze kamery, montaż. I tak znów wiele od nas nie zależy. Stąd kocham teatr - mówił aktor.

Telenowele zabierają to co najcenniejsze

Pomimo miłości do teatru Zdzisław Wardejn zagrał wiele niezapomnianych ról filmowych nie tylko w długometrażowych produkcjach, ale serialach, a nawet raz w telenoweli Plebania.

- No cóż. Teatr dla przyjemności, a film dla sławy i pieniędzy. Wszystko ma jednak swoje granice. W rolę ojca Romusia (W Plebani - przyp. red.) miałem grać tylko kilka odcinków. Stało się jednak inaczej. Musiałem przedłużyć rolę, ponieważ moja filmowa żona nie miałaby pracy na planie. Telenowele zabierają aktorowi to co najcenniejsze - tajemnicę. Widzowie zbyt dobrze mnie poznają po kilkuset odcinkach. W takiej sytuacji jest Tomasz Stockinger, wszyscy kojarzą go tylko z doktorem Lubiczem. Inną rolę trudno będzie zagrać, bo zawsze będzie kojarzony zjedna postacią. W takiej sytuacji aktor i bohater filmu to jedno. Dzieci krzyczą za mną tatuś Romusia i śmieją się. Często ludzie wiążą mnie z postaciami z którymi gram. Przyzwyczaiłem się - zdradza Zdzisław Wardejn.

Reklama to najgorsze upokorzenie

Granie w typowym serialu, gdzie jest około 15 odcinków daje szansę, na bycie atrakcyjnym dla widza. - Mogę zaplanować sobie w którym odcinku pokażę największe swoje umiejętności, że moja postać zabłyśnie. Tak było w serialu "Królowa Bona", gdy grałem Papokina, dość przewrotną postać - wspomina Wardejn.

Dopuszcza on krótki udział w telenoweli, ale kategorycznie skreśla swój udział w reklamie.

- To najgorsze upokorzenie jakie może być dla aktora. Tu nie ma żadnej dyskusji czy usprawiedliwienia - mówi krótko. Dla aktorów ważne jest by podobali się publiczności. W czym tkwi jednak sekret, że coś się będzie podobało a co nie, nawet wytrawni znawcy nie mogą przewidzieć.

- Film "Kobieta z prowincji" mówi o problemach osób z małych miejscowości, jednak obejrzało go tylko 18 tys. widzów. Uważam, że jedną z przyczyn była nieodpowiednia dystrybucja. Szkoda, że tak się stało. To był film o prawdziwym życiu - mówi Ewa Dałkowska.

Popatrz, to Ewa Dałkowska

- Musimy umieć poruszyć widownię. Wywołać wzruszenie. Spowodować, by sprawy poruszane w spektaklu pozostały w pamięci widza na dłużej. Powinniśmy stawiać pytania, zwracać uwagę na problemy, które w teatrze zyskują inny wymiar. Jeśli to nam się udaje, to znaczy, że wypełniliśmy swoje zadanie - wyjaśnia Dałkowska.

Jej rola w "Śmieciach" prezentowanych w elbląskim teatrze rozpoczęła się przed spektaklem. Widok skromnie ubranej kobiety przy oknie wywoływał szmer wchodzących widzów.

- To ona. Popatrz to Ewa Dałkowska, już jest. Siedzi od 20 minut. Tylko patrzy przez okno, ale przekazuje tak wiele - słychać było reakcje publiczności.

Mają świetne pomysły na zagranie roli

Aktorzy, aktorami, ale nie można zapomnieć o reżyserze. Jest nim Tomasz Man, rocznik 1968. Ewa Dałkowska była wtedy aktorką Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. - Praca z Ewą Dałkowską i Zdzisławem Wardejnem to prawdziwa przyjemność. Są doświadczeni wiedzą, o co w danym spektaklu chodzi. Mają świetne pomysły na zagranie swojej roli. Ja tylko wszystko koordynuję i patrzę na całość. Nie było scysji, ponieważ mamy podobne poglądy na teatr. Wiele się podczas tej pracy nauczyłem - przyznaje Man.

Następna okazja do zobaczenia gwiazd w elbląskim teatrze jeszcze w tym miesiącu - 14 maja. W sztuce "Kli-makterium... i już" zobaczymy: Igę Cembrzyńską, Krystynę Sienkiewicz i Ewę Szykulską.

Na zdjęciu: "Śmieci", reż. Tomasz Man, Teatr Powszechny, Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji