Artykuły

Tytan pracy czy potwór

- Pamiętam nagonkę, że Ministerstwo Zdrowia dało mu pieniądze na rozrusznik. Przecież taki człowiek musiał żyć! - Tadeusza Łomnickiego wspomina Krystyna Janda.

Człowiek, a właściwie aktor - pisała o nim żona. 15 lat temu za bycie tym największym zapłacił cenę najwyższą...

Marze o tym, by mieć dobre skarpetki i palić dobre papierosy - mówił w "Niewinnych czarodziejach" Wajdy, inny niż zwykle, z pofarbowanymi włosami, młodziutki. Tak naprawdę chciał dużo więcej. I dostał to, choć wtedy pewnie nikt jeszcze nie przypuszczał, że będzie tak wielki...

Mały rycerz, wielki aktor

Człowiek-legenda, nienawidzony i podziwiany, dożył swych dni przy pracy, na scenie. 15. rocznica śmierci Tadeusza Łomnickiego, który zmarł podczas próby do "Króla Leara" w poznańskim Teatrze Nowym, przypada 22 lutego.

Urodził się w 1927 roku Podhajcach koło Lwowa. W czasie wojny pracował w Krakowie jako robotnik kolejowy, urzędnik w banku, co łączył z nauką gry na skrzypcach. Był też członkiem Szarych Szeregów. Po wojnie zdał egzamin aktorski, wkrótce zaczął też grać w filmach. Były ich dziesiątki, ale największą popularność zdobyła chyba kreacja Michała Wołodyjowskiego w "Potopie" i "Panu Wołodyjowskim" Hoffmana.

Kilka lat później aktor nie przypominał już małego rycerza. Starzał się, zmieniał fizycznie, tył. Ale i dla takiego Łoma, jak popularnie był nazywany, znajdowały się role, które pamiętamy do dziś, choćby ta w "Człowieku z marmuru", gdzie zagrał z Krystyną Jandą.

- Bardzo wiele mu zawdzięczam, mam wobec niego długi wdzięczności - wyznaje w rozmowie z Rewią pani Krystyna. - Zawsze jednak podziwiałam go jako aktora. Był tytanem pracy Pamiętam wszystkie jego role!

Jedni podziwiali go za talent i pracowitość, inni nienawidzili za bezkompromisowość, ciężki charakter. A także za przynależność do PZPR, której członkiem został w roku 1951. Na VII zjeździe w 1975 wybrano go członkiem KC.

- Kokosił się, pławił w swej partyjnej ważności. Miał teatr i był rektorem szkoły teatralnej. Miał wszystko, co mieć mógł - wspominał w jednym z wywiadów Kazimierz Kutz.

Podziwiany i znienawidzony

Dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego Łomnicki wystąpił z partii. W tym samym czasie zrezygnował też z prowadzenia Teatru na Woli, będącego jego ukochanym dzieckiem. Nie jest tajemnicą, że było to wynikiem nieprzychylności, a nawet pospolitych świństw ze strony jego aktorów, wśród których było wiele dzisiejszych gwiazd... Choroba serca i operacja w Londynie spowodowały przerwę w życiu zawodowym aktora. - Pamiętam nagonkę, że Ministerstwo Zdrowia dało mu pieniądze na rozrusznik. Przecież taki człowiek musiał żyć! - mówi Krystyna Janda. Mimo choroby, aktor pojawiał się dalej w produkcjach filmowych i na różnych scenach. Ta w Poznaniu miała okazać się ostatnią. - Holoubek gra Lira, przecież on, k..., nigdy nie cierpiał! - powiedział ponoć kiedyś w reakcji na obsadzenie tegoż w dramacie Szekspira. Łomnicki w tej roli cierpiał naprawdę. Na jego pogrzebie z głośników płynęła piosenka Leonarda Cohena Tańczmy po miłości kres, ale to nie dlatego nazwano tę uroczystość skandalem.

On był wielki, wielki, wielki!

- Niektórzy byli zgorszeni brakiem krzyża i liter ŚP., choć... ktoś zaraz je na tabliczce wyskrobał - wspominała żona Łomnickiego, Maria Bojarska, autorka książki "Król Lear nie żyje". - Wiara jest czymś bardzo intymnym: nie mnie rozstrzygać, czy Łomnicki naprawdę nie wierzył w Boga, czy tylko udawał. Wielki artysta na pewno w coś wierzył...

- To, co nim mówiono, czy taki, czy sraki, nie ma żadnego znaczenia! - kończy Krystyna Janda. - To był wielki, wielki, wielki aktor!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji