Artykuły

"Anioły w Ameryce": wciąż ten sam pokój

Na "Aniołach w Ameryce" Warlikowskiego nie śmiałem się ani nie płakałem. Najpierw podobało mi się bardzo, potem trochę mniej. Na koniec zostałem prawie obojętny.

To prawda: rozkosz patrzeć, jak grają aktorzy Warlikowskiego. Andrzej Chyra prowadzi postać cynicznego prawnika i Cohna w sposób przerysowany, fesywny, wściekły. Jakby podskakiwał od słów nienawiści. Zło kipi w nim jak wrzątek pod pokrywką. Dawno nie widziałem tak nieszablonowej roli. Harper Mai Ostaszewskiej to oszukana przez męża kryptogeja stłamszona kura domowa. Ma w sobie bezradność i kruchość, z której nagle wyłupują się surrealistyczne wizje. Śmieszna i nieporadna dziewczyna eksploduje prawdziwym bólem i tęsknotą. I wreszcie Maciej Stuhr - człowiek z innego świata, innego teatru, element obcy w zespole Warlikowskiego - opowiada, obok historii coming outu mormona Joego Pitta: inną, prywatną. Znam kilku aktorów 30-latków, którzy pewnie głębiej i mocniej zagraliby Joego, ale wiem, po co w tym spektaklu jest Stuhr. Czego miał się nauczyć i czym będzie dla niego kiedyś ta inicjacyjna podróż z Warlikowskim. Ale "Anioły w Ameryce" to nie tylko role O czym miało być to przedstawienie?

Bałem się przed premierą, że będzie w spektaklu gejowska martyrologia - nie było. Bałem się, że wygrają aluzje do polskiej rzeczywistości. Nic z tych rzeczy. Mimo że mógłby to być spektakl zanurzony w mroku, upadku i śmierci, mamy tu nadspodziewanie dużo jasności. "Anioły..." Warlikowskiego trochę udają monumentalne epickie dzieło o końcu stulecia, o ponowoczesnych apokaliptycznych lękach. Jednak często na pierwszy plan przenika po prostu gejowska love story, sentymentalna opowieść o zdradzie, tęsknocie, niedojrzałości.

Żal, że Warlikowski nie nicuje Kushnera, nie szuka dowodów przeciwko jego wizji świata. Bezgraniczna akceptacja tez autora prowadzi do tego, że widzimy tematy jakby wprost, podane na tacy oczywistości. Żadnej tajemnicy, drugiego dna. Zacząłem wątpić, czy rzeczywiście Warlikowski ma dystans do tego tekstu, do wizji oryginała. Z Kushnerem jak z każdym nowojorczykiem wypada wdać się w pyskówkę. Choćby dlatego, że zrównywanie losu żydowskiego - Holocaustu i wygnania - z losem mniejszości seksualnych, nawet na przestrzeni stuleci, to lekkie nadużycie. Że jego antyrepublikańskie politykierstwo trąci naiwnością.

Dopiero drugi akt wiele wyjaśnia ze strategii reżysera. Choćby to, że Warlikowski robi przedstawienia o coraz prostszych sprawach. Dlatego jego "Anioły..." nie są nawet o dobru i złu. Miłości czy śmierci. Zdradzie czy wierności. Próbują rozstrzygnąć sprawy jeszcze bardziej cząstkowe: odpowiedzialności i współczucia. Bycie obok drugiej osoby w godzinie próby i umiejętność słuchania siebie. Czy tylko wtedy dorastamy do własnej ludzkości? Czy Warlikowski rzeczywiście wierzy, że dopiero na podstawie takich malutkich aktów ofiarowania można cokolwiek zrozumieć z istoty człowieka? Czy dlatego musi powracać do tych samych tematów, drążyć temat rodziny, jakiejkolwiek rodziny? Na pewno jeszcze raz patrzy na takie same lub tylko łudząco podobne obrazy, które już gdzieś, kiedyś nam ujawnił. Louis Jacka Poniedziałka odmawiający kadysz nad zwłokami Roya to Krum nad urną z Tugatim, współistniejące w tej samej przestrzeni, choć niewidzące się pary bohaterów dziwnie przypominają chwyt z "Mówiąc językami" Bovella, które robił w Amsterdamie. Stanisława Celińska znów gra archetypiczną matkę, znów ciężko i boleśnie siedzi na krześle, jakby chciała przeczekać każde cierpienie tego świata.

Najważniejszą rzeczą, jaką Warlikowski oferował polskiemu teatrowi, jest spojrzenie innego, który nie jest obcy. Takie spojrzenie może zmienić wszystko. Pod jego wpływem patrzymy na siebie inaczej, a świat wydaje się stawać na nowo dopiero w tej chwili. Każda emocja aktora i widza, który mu wierzy, jest bardziej dotkliwa.

Nie ulega wątpliwości, że sztuka Kushnera jest dla Warlikowskiego ważna. Ale nie mógłbym powiedzieć, że wystawione w Polsce "Anioły..." mają uczyć tolerancji wobec odmienności. Reżysera nie interesuje przełamywanie stereotypów. Teatr Warlikowskiego pokazuje raczej odmienność ze wszystkimi jej konsekwencjami. Mówi, że miłość ma wiele twarzy, ale czułość zawsze objawia się w ten sam sposób. Tak samo jak dobro.

Jak postrzega siebie Warlikowski? Opowiadając o swoim teatrze za granicą, reżyser postrzega go jako polityczny. Polski widz w tym momencie milknie zdumiony. Bo żadnej łatwej polityki, publicystyki nigdy w jego przedstawieniach nie było. Dla nas Warlikowski przełamywał bariery w sferze obyczajowej, literacko-lekturowej. Burzył tradycję teatralną - a nie komentował bieżące zdarzenia. W swojej autoocenie Warlikowski zrównuje chyba jednak polityczność z odwagą zmierzenia się z przesądami społecznymi, prowokując i uderzając w nasz wstyd. Tylko że tego wstydu już nie ma. Nikogo chyba już nie szokuje sceną z nagim Joem Pittem, nikt nie krzywi się, widząc tulących się mężczyzn.

W "Oczyszczonych" temat gejowski poszerzał perspektywę patrzenia na ludzi, tu raczej ją zamyka, ogranicza. Pieczątka gejowska na czole bohatera redukuje jego świat do choroby i zdrady, kagańca tożsamości płciowej. W "Aniołach..." wszystko jest jakby polukrowane, zbyt estetyczne. Nawet choroba, na którą zdychają Roy i Prior, to jakieś malutkie plamki na ciele, trupia bladość na twarzach, czyste szpitalne łóżka i kroplówki To nie AIDS, ale jakaś angina. Pewnie Warlikowski nie chce straszyć, przerażać i epatować. Mówi, że choroba jest w głowach bohaterów. Prawdziwa dżuma XX wieku to ich lęk przed poznaniem prawdy o sobie. Zobaczeniem swojego strachu, swojej małości. "Anioły w Ameryce" należy zestawiać nie z "Oczyszczonymi", tylko z "Dybukiem". Pięknym wizualnie, czystym aktorsko, słusznym ideowo, ale pozbawionym siły burzenia tego, co było. Warlikowski mości się w scenicznym świecie z lubością, przestawia meble w pokoju, ale pokój jest ten sam.

Łukasz Drewniak

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji