Opolskie lalki w Tajpei
Z KRYSTIANEM KOBYŁKĄ, dyrektorem opolskiego Teatru Lalek, po powrocie z Tajpei rozmawia Dorota Wodecka-Lasota.
"- Ze spektaklem Szewczyk Dratewka wystąpiliście na międzynarodowym festiwalu teatrów lalkowych w Tajpej. Graliście go po angielsku?
- Po polsku, na scenie czterokrotnie większej od naszej, którą oczywiście ograniczyliśmy do potrzebnej nam przestrzeni. Po obu stronach okna scenicznego ustawiono dwa ekrany, na których dzięki zainstalowanej kamerze i komputerowi wyświetlano zbliżenia poszczególnych lalek. Pojawiały się też fragmenty tekstu w języku chińskim. Na każdym z czterech spektakli było po tysiąc widzów, dlatego zażyczyłem sobie tych ekranów. Odbiór był pełniejszy.
Warsztaty prowadziliście w obecności tłumaczy. Czy różnice kulturowe były jakimś utrudnieniem?
- Dzieci na całym świecie reagują podobnie, spontanicznie, z olbrzymią energią. Dorośli zaś wszystko precyzyjnie notowali, czego się spodziewałem. Przez sześć godzin warsztatów uczyliśmy ich animacji różnymi przedmiotami.
Czy w ogóle wiedzieli, gdzie leży Polska, o Opolu nie wspomnę?
- Byliśmy mile zaskoczeni, bo przed każdym spektaklem wyjaśniano widzom, gdzie leży Polska, opowiadano o naszym teatrze, jego historii i o Opolu.
Co Pan sobie przywiózł z Tajwanu?
- Lalkę chińską i trochę drobiazgów. Nikt z aktorów się nie pochorował?
- Niektórzy, ja również, trochę się zaziębili z powodu różnic temperatur. Na zewnątrz plus 35, a w teatrze klimatyzacja. Ale zapewniam, że nikt z nas nie cierpiał.
Kiedy kolejny wyjazd?
- 13 września wylatujemy do Nowego Jorku na kolejny festiwal. Zagramy tam po raz pierwszy spektakl i odsłoniłam nic, zrealizowany w konwencji teatru plastycznej narracji. Niewykluczone też, że w przyszłym roku wrócimy na Tajwan. Być może weźmiemy też udział w festiwalu lalkowym w Szanghaju".