Artykuły

Eurypides i Miłobędzka na deskach

Dwie premiery przygotował w marcu Teatr Polski.  Na styku teatru dramatycznego i opery wystawi Trojanki Eurypidesa. A czym jest ojczyzna, wytłumaczy dzieiom dzięki sztuce Krystyny Miłobędzkiej.

Premiera Trojanek odbędzie się w piątek. — Spektakl jest kompaktowy, trwa tylko godzinę. Odmienny od doświadczeń teatru w Polsce. Ale się tego nie boimy — zachęca Maciej Nowak, dyrektor artystyczny Teatru Polskiego.

Tytułowe mieszkanki antycznej Troi zastajemy już po wojnie trojańskiej. Kobiety lamentują po śmierci swoich mężów i ojców. — Mierzymy się z faktem, że kobieta daje życie, a potem to życie opłakuje — wyjaśnia reżyserka spektaklu Kamila Michalak. — Eurypides pisał ten dramat w kontekście przeciwwojennym. I w dziejach teatru był przywoływany, kiedy trzeba wypowiedzieć się przeciw wojnie. Kiedy skończył się czas pokoju — podkreśla.

Michalak tłumaczy również, że w dramacie widz nie znajdzie dużo akcji. — Nie ma tu dialogów, które ją rozwijają. To nie dramat akcji, tylko stanu, w którym znajduje się człowiek — podkreśla reżyserka.

Tekst oparty jest na XIX-wiecznym tłumaczeniu Zygmunta Węclewskiego, ale w sztuce obficie wykorzystywana jest adaptacja pióra Jeana Paula Sartre'a z 1965 r. — To radykalnie pacyfistyczna interpretacja, ostry manifest polityczny przeciw wojnie w Algierii — mówi dramaturg Barbara Klicka. I dodaje, że nawiązań myślowych jest więcej. — Sięgamy po teorię kosła ofiarnego Girarda czy myśl Aleksiejewicz. 

Sztuka zaciera granice między teatrem dramatycznym a operą. Twórcy korzystają ze środków wyrazu obu mediów. — Wierzę, że taka ekspresja daje nam to, czego inne środki nie byłyby w stanie — mówi Michalak. To sposób na uratowanie dramatu antycznego i uczynienie go zrozumiałym — dodaje Nowak. Nie oznacza to bynajmniej, że usłyszymy klasyczną operową muzykę. — W muzyce jest niewiele melodii. Z drugiej strony cały czas coś pulsuje, dźwięk cały czas płynie — mówi kompozytorka Marta Śniady.

Niewiadomą aż do premiery pozostaje scenografia. Podczas spotkania z dziennikarzami była specjalnie zasłonięta.

Drugą marcową premiera jest Ojczyzna Krystyny Miłobędzkiej. — Dziwi mnie, że Poznań o tej wielkiej poetce trochę zapomniał — mówi Maciej Nowak.

W Ojczyźnie Miłobędzka, by zmierzyć się z tytułowym pojęciem, przyjmuje perspektywę dziecka. I rozkłada ją na części za pomocą zabawek — klocków. Przygotowując sztuję, twórcy spotykali się z mieszkającą w Puszczykowie poetką. — Miłobędzka opowiadała nam, że mierzyła się z tym tematem bardzo długo. Tekst powstał w latach 60. Wtedy o tak istotnych rzeczach nie mówiło się wprost. Dlatego poczuła, że może odzyskać to pojęcie, sięgając po perspektywę dziecka, tego, jak ono poznaje świat — wyjaśnia dramaturg Justyna Lipko-Konieczna. I to do młodych widzów, powyżej szóstego roku życia skierowana jest ta sztuka. — O naszej publiczności myślimy poważnie. Aktorów namawiamy do poważnego traktowania zabawy. Nie „na poważnie, tylko poważnego zajmowania się tak trudnymi pojęciami jak ojczyzna — mówi reżyserka Kamila Michalak.

Spektak będzie wystawiany w Malarni. Premiera 12 marca. W planach jest również pokazywanie spektaklu poza teatrem, także w szkołach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji