Artykuły

Moniuszko krzepi

Aż trudno uwierzyć, że praca nad Strasznym dworem przebiegała wolno i opornie. W cudownych dźwiękach muzyki, w historii wpisanej w XVIIwieczne polskie realia, w opowieści o kawalerskich ślubach, które zostają złamane za sprawą wdzięków dwóch uroczych córek miecznika jest przecież tyle optymizmu i lekkości. Ale trzeba pamiętać, że powstawała ta opera w czasie powszechnego przygnębienia po kolejnym nieudanym narodowym powstańczym zrywie. Pisał ją Moniuszko, podobnie jak Sienkiewicz swą Trylogię — ku pokrzepieniu serc, a intencje kompozytora doskonale odczytała premierowa warszawska publiczność.

I właściwie od tamtej pory, od 28 września 1865 roku, Straszny dwór, wciąż obecny w repertuarach naszych teatrów operowych, przyjmowany jest podobnie: ze wzruszeniem i patriotycznym poruszeniem, z sentymentem i podziwem. Jest bowiem w tym utworze sielski obrazek z przeszłości, uczuciowe perypetie a przede wszystkim polska, wspaniała muzyka.

W listopadzie ubiegłego roku na scenie Państwowej Opery Bałtyckiej w Gdańsku odbyta się premiera Strasznego dworu pod kierownictwem muzycznym Andrzeja Knapa, w reżyserii Bogusławy Czosnowskiej, ze scenografią Józefa Napiórkowskiego. Ta szósta już inscenizacja Moniuszkowskiej opery na Wybrzeżu w powojennym teatralnym 50-leciu od razu urzekła i zasłynęła znakomitą choreografią. Takiego mazura jak ten w układzie Henryka Rutkowskiego rzadko można zobaczyć! Nie jest to oczywiście jedyny walor przedstawienia, w którym świetnie prezentują się cały zespół i orkiestra naszej opery. Poniedziałkowy spektakl Strasznego dworu to prawdziwie świąteczny prezent dla tych wszystkich, którzy tej realizacji jeszcze nie mieli okazji zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji