Artykuły

Zwycięstwo Dziadów i Teatru Polskiego

W sobotę w Teatrze Polskim braliśmy udział w guślarskim obrzędzie. Podczas 14,5 godziny dziadów udało nam się wywołać duchy zaklęte w tekst Mickiewicza

Po premierze Dziadów bez skrótów w reżyserii Michała Zadary Teatr Polski nie ma wyjścia: musi wprowadzić maraton do repertuaru. Spektakl zaplanowany na 9 kwietnia, na który bilety sprzedały się w ciągu jednego dnia, z pewnością nie wystarczy, żeby zaspokoić apetyt publiczności na to święto.

Ci, którzy oglądali w sobotę Dziady bez skrótów; byli świadkami spektakularnego zwycięstwa — teatru, zespołu Polskiego. Michała Zadary, tekstu Mickiewicza i wspólnoty zbudowanej wokół tego wydarzenia zarazem. Po dwóch latach od premiery pierwszej odsłony dramatu doczekaliśmy się syntezy tego przedsięwzięcia.

Sumują się w niej doświadczenia dwóch dotychczasowych spektakli, ale i odsłaniają nowe sensy. Dopiero teraz praca Zadary nabiera pełnego znaczenia. A porządek, w którym oglądamy Mickiewiczowski dramat, przekomponowany według numeracji nadanej kolejnym częściom tekstu przez autora, tworzy zupełnie nową całość.

Klamra do kompletu kluczy

Zadara sprowadza Dziady na ziemię, odziera tekst Mickiewicza z patosu, jaki przez wiele lat towarzyszył jego lekturze. W cierpieniu Gustawa widzi znamiona szaleństwa, w wyzwaniu, jakie Konrad rzuca Bogu – pychę i szał artysty; Bierze w nawias ów arcynarodowy, patriotyczny osad, narosły wokół dramatu, sprowadza go do wymiaru indywidualnego doświadczenia. A przede wszystkim pokazu je bogactwo wszechświata Dziadów, odporność Mickiewiczowskiego dramatu na wysiłek inscenizacyjnych zabiegów, które miałyby go sprowadzić do jednego wspólnego mianownika.

Wielość interpretacyjnych kluczy zastosowanych przez. Zadarę pokazuje.jak wielowymiarowym, migotliwym, ułudnym labiryntem jest ten tekst. Wytrych, który pasowałby do tych wszystkich zamków, po prostu nie istnieje.

Spinając Dziady w całość. Zadara odkrywa przed publicznością klamrę, która – podkreślona nowym zakończeniem – dodaje do kompletu kluczy kolejny. Scena, w której otumaniona lekturą Dziewica z części I budzi się w nocy; znajdując na podłodze pod swoim łóżkiem uśpionego Gustawa, mówi o spotkaniu dwóch samotności, ale pokazuje też, czym jeszcze owe dziady mogą być.

Że to wywoływanie duchów, zaglądanie pod podszewkę świata, dokonuje się najpełniej w kontakcie ze sztuką. Że lektura, w takim wspólnotowym wydaniu, z jakim mamy do czynienia w Teatrze Polskim, jest niczym innym jak kolejnym guślarskim obrzędem.

Co jeszcze dostajemy

Ale spektakl dostarcza widzom wielu innych przyjemności. Także tym, którzy mieli już okazję oglądać dwie poprzednie odsłony. Cala część III, która podczas premierowego wykonania przed rokiem nie budziła jednoznacznych zachwytów, nabrała płynności i klarowności. Rola nawiasu stosowanego w tej historyzującej inscenizacji przez Zadarę staje się przez to bardziej czytelna. Gest, którym Cezary Łukaszewicz uchyla malowany horyzont Roberta Rumasa, żeby sięgnąć po butelkę wódki, zderza ze sobą mocną kreskę, którą zostali pociągnięci uczestnicy Salonu Warszawskiego, z opowieścią o Cichowskim.

Dostajemy w tej relacji niezuniwersalizowany zapis męczeństwa polskiej sprawy, ale obraz indywidualnej tragedii człowieka, któremu życie zniszczyła carska tyrana.

Fenomenem jest premierowo wykonany Ustęp, skomponowany przez Zadary i Jacka „Budynia” Szymkiewicza na kształt wielkiego improwizowanego koncertu, z aktorami Polskiego i pianistką Justyną Skoczek wrotach muzyków; Dostajemy sześć tekstów w sześciu różnych tonacjach — niektórym z nich towarzyszy cisza, inne podrywają publiczność z krzeseł energią punkowego koncertu.

To także odkrycie kolejnego wymiaru Mickiewiczowskiego tekstu — teksty z Ustępu to nic innego niż poetycki w formie, a arcykonkretny w treści reportaż z podróży polskiego wieszcza do Rosji. Podawany z umiejętnie stopniowanym napięciem, tak jak w Przeglądzie wojsk, mówionym przez Monikę Bolly, gdzie kolejne strony śmiertelnie nudnych opisów skutecznie usypiają cały zespół muzyków-aktorów (najbardziej widowiskowo, podpierając się pałeczkami, pada na twarz Rafał Kronenberger), żeby w końcówce poruszyć słuchaczami, dając wstrząsający obraz władzy totalnej, obojętnej na śmierć i cierpienie jednostki.

W Ustępie błyszczą także Dariusz Maj, Jakub Giel, Marta Zięba, a w wierszu Do przyjaciół Moskali Anna Ilczuk, ale największym — pozytywnym — zaskoczeniem jest rola 11-letniej Julii Leszkiewicz, która przez dwa ostatnie dwa lata dorastała wraz z Dziadami. Zadebiutowała w roli Rozalki w części II, teraz mówi dług, sześciostronicową Podróż do Rosji w zadziwiająco dojrzały sposób, spacerując po scenie i animując obrazy, które pojawiają się na ekranie. Z przerysowanej roli upiornej dziewczynki w części obrzędowej, tu przeskakuje w zupełnie inny ton — wyciszony, skupiony, przykuwający uwagę słuchaczy. A kiedy nagle wyrywa pałeczki z rąk grającego na perkusji Michała Chorosińskiego i krzyczy: „Patrz, oni wszyscy — to są chłopcy małe”, wzruszenie ściska nas za gardło.

Takich momentów podczas seansu Dziadów było więcej. Co jest zaskoczeniem o tyle, że po dwóch pierwszych odsłonach wydawało się, że nad całością będzie dominował ton ironii i dystansu. Np. kiedy z końcem części III wracamy do dziadów; ale rok późniejszych — obrzęd w kaplicy toczy się już bez udziału Guślarza (Mariusz Kiljan), który towarzyszy Pasterce (Marta Zięba). Wyjęty z tłumu „wyznawców”, nie ma już tego karykaturalnego rysu hochsztaplera, podejrzanego magika, mamiącego maluczkich wróża. Ten Guślarz jest zmęczony, przegrany, samotny i dziwnie bezbronny. Nawet obrzędowe gesty wykonuje jakby od niechcenia.

Majstersztykiem innego rodzaju są Objaśnienia – Zadara skrupulatnie realizuje zadanie inscenizacji Dziadów bez skrótów; reżyserując też przypisy. W błyskawicznym tempie, zmontowane jak w kinie, migają nam przed oczami fragmenty scen z całości, opatrzone recytowanymi przez Annę Ilczuk wyjaśnieniami.

Poczucie wyjątkowości i niepokojąca nieobecność

Wszyscy uczestnicy sobotniego maratonu podkreślali wspólnotowość tego doświadczenia, odczuwalną po obu stronach sceny. Dziady jeszcze silniej niż jakikolwiek z dotychczasowych spektakli Polskiego pokazały ogromną siłę zespołu aktorskiego. Przy okazji dotychczasowych odsłon Mickiewiczowskiego dramatu chwalono konkretne role. I rzeczywiście — Bartosz Porczyk, Mariusz Kiljan, Wiesław Cichy tworzą tu znakomite kreacje, a podczas maratonu grają jak natchnieni. Ale błyszczy cały zespół — zachwyca znakomicie śpiewająca Monika Bolly; wzrusza Marta Zięba, zaskakuje Jakub Giel. Niepokojącym, brutalnym rewersem postaci Gustawa jest Adam Szczyszczaj.

Znakomity jest Cezary Łukasiewicz w scenie Salonu Warszawskiego. Zespół Polskiego jest jak doskonale nastrojona orkiestra — bez żadnego fałszywego tonu.

To wszystko składa się na poczucie pewności, która towarzyszyła publiczności podczas maratonu — że obcujemy z wyjątkowym wydarzeniem, które przejdzie do historii teatru. I w tym świetle nieobecność zaproszonych marszałka, wojewody, prezydentów i ministra kultury jest szczególnie niepokojąca. Daje świadectwo zasmucającego procesu, którego symptom obserwujemy — dla piastujących wysokie stanowiska urzędników i polityków uczestnictwo w tym wielkim święcie literatury i teatru nie było wystarczająco istotne i zaszczytne, żeby w nim uczestniczyć. Chciałoby nimi wszystkimi potrząsnąć i powiedzieć: „Kultura, głupcze”.

Głosy po Dziadach

Edwin Bendyk

– Reżyser zdołał pokazać wielkość Mickiewiczowskiego tekstu, odzierając go z romantycznego patosu, w czasie gdy do rzeczywistości wraca tandetny, kiczowaty nacjonalpatriotyzm nakazujący traktować narodową historię i kulturę jako wyraz zbiorowej nekrofilii.

Zadara traktuje Dziady, utwór poświęcony wszak misteriom kultu przodków, z najwyższym szacunkiem, czego wyrazem literalna lektura — i jednocześnie ukazuje, że ta lektura poprzez romantyczny kod prowadzić musi do kiczu, śmieszności, niezdrowej egzaltacji, irracjonalnych uniesień, gdzie szalona miłość do wyidealizowanej drugiej osoby czy do wyidealizowanej Ojczyzny nie wiedzie do ideału, tylko do szaleństwa. (…) Na czym więc polega siła i aktualność Dziadów? Są pełnym i dynamicznym wyrazem polskiej kultury w całej jej złożoności. w napięciu między tym, co w tej kulturze lokalne, szczególne, i tym, co uniwersalne. Są Dziady arcypolskie (w takim sensie polskości, jaki uosabiał „Litwin” Mickiewicz, czyli opartym na wielokulturowości i wieloreligijności) i europejskie, i światowe.

Prof. Dariusz Kosiński

– Adam Mickiewicz wiedział, co robi. Napisał Dziady jako dramat, bo chciał, aby zostały opowiedziane ze sceny. (…) Dziady w całości są przede wszystkim dowodem na to, że trzeba było to zrobić. Chciałbym zobaczyć kolejne pełne inscenizacje utworu, ale zrobione przez innych reżyserów. Michał Zadara zdjął z Dziadów patos, przez co niektórzy krytykują spektakl jako prześmiewczą inscenizację. W ogóle nie myślę, że tak jest. Ludzie podczas spektaklu często się śmiali, czasami ku mojemu zdziwieniu, ale Zadara zrobił ten spektakl bardzo poważnie. Nie użył patosu, bo nie znalazł go w tekście. (…) Tekst zagrany w całości nagle jest o człowieku, który o coś walczy, w tym przede wszystkim o siebie. Mniej traktują Dziady o ojczyźnie. To egzystencjalny i metafizyczny dramat, ale metafizyczny nie w sensie patriotycznym. Jest o wiele niżej w rejestrze, niż sądzimy.

Kiedy Wielka Improwizacja, tak osławiona i tak często recytowana w tonie patetycznym, nagle jest mówiona przez kogoś, kto sam się sobą bawi, z samego siebie się nabija i jest autoironiczny, wtedy nagle się wszystko zgadza. Tam nie ma żadnego fałszu. Zadara zrobił coś, czego nikt z nas do tej pory nie był w stanie. Czytamy ten dramat w całości, ale tego nie słychać. Wiele rzeczy wybrzmiało dopiero na scenie. (…) Sam fakt, że Dziady po raz pierwszy zostały zagrane w całości, znajdzie swoje miejsce w historii. To przedstawienie, do którego trzeba wracać, o którym będzie się dużo mówiło, myślało i pisało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji