Wajda czyta Dostojewskiego
Ostatnim przedstawieniem VII Warszawskich Spotkań Teatralnych była inscenizacja "Biesów", którą zrealizował w Starym Teatrze w Krakowie Andrzej Wajda. Jest to spektakl niezwykły. Wajda nie pragnął wcale adaptować "Biesów" na scenę, nie budował sztuki teatralnej na kanwie powieści. On tylko przeczytał wraz z aktorami to, co go w tej powieści najbardziej fascynowało i skomponował epicką opowieść sceniczną, opartą na motywach i wątkach "Biesów". Jego sukces polega zaś na tym, że ową fascynacją zaraził publiczność.
Surowa i racjonalistyczna analiza intelektualna kazałaby nam zapewne dyskutować z niejedną tezą "Biesów" i ich realizacji scenicznej. Ale uroda spektaklu polega - wydaje się - przede wszystkim na jego sile emocjonalnej. Wajda przekazał głównie nie to, co jest w samym tekście {#au#199}Dostojewskiego{/#}, lecz to, co jest w podtekście i międzytekstach utworu. Wspaniałe są pauzy i milczenia tego spektaklu, wypełnione wibrującymi przeżyciami postaci; reżyserowi udało się stworzyć na scenie niezwykły nastrój, wypełnić krwią i bólem stosunki pomiędzy postaciami dramatu.
Jest w przedstawieniu nastrój spraw i ludzi Dostojewskiego. Jest analiza rosyjskiej duszy tak bogatej, skomplikowanej, pełnej sprzeczności. I jest także głęboka analiza społeczno-historyczna wad i słabości rosyjskich liberałów i nicości owych anarchizujących łże-rewolucjonistów, którzy pracę polityczną pragnęli zastąpić terrorem indywidualnym.
O sukcesie przedstawienia decyduje także jego optyczna, wizualna uroda. Tu doszedł do głosu Wajda - reżyser filmowy, wirtuoz formy, który znalazł tym razem środki właściwe sztuce scenicznej, choć zapożyczone nieraz z filmu.
Wajda prowadzi też znakomicie aktorów. Z przyjemnością ogląda się piękne wyniki pracy Jana Nowickiego i Wojciecha Pszoniaka, dwóch przyjaciół-antagonistów: Mikołaja Stawrogina i Piotra Wierchowieńskiego. Bezbłędnie demaskuje liberalne złudzenia starego Wierchowieńskiego - Wiktor Sadecki. Świetnym kapitanem Lebiadkinem jest Jerzy Bińczycki, niesamowitym Kiryłowem - Andrzej Kozak. Pięknie gra nieszczęsną Marię Lebiodkin Izabela Olszewska. Wśród rzekomych rewolucjonistów wyrazistą sylwetkę Szigalewa zarysowuje Wojciech Ruszkowski. Pełną godności, a przecież żałosną Barbarą Stawrogin jest Zofia Niwińska. Ludzkie cechy odnajduje w osobowości katorżnika Fiedki Stanisław Gronkowski. Gorzej powiodło się pozostałym postaciom, których autor i reżyser nie wyposażyli w tak charakterystyczne cechy.
Wajda osadził swe przedstawienie mocno w tradycjach literatury i sztuki obyczajowości i pejzażu Rosji. Po scenie chodzą rosyjscy ludzie, wywodzący się naprawdę z Dostojewskiego. A jednak Wajda przekazał nam również swój własny stosunek do nich, stosunek współczesnego Polaka, do tamtych spraw i postaci.