Artykuły

Dariusz Gajewski o problemie emigracji

- W pokazywaniu Polaków za granicą tkwi błąd, który prowadzi do przekłamań - mówi reżyser Dariusz Gajewski. Filmowe "Lekcje pana Kuki" to jego głos w dyskusji o naszej emigracji - pisze Jolanta Gajda Zadworna w Życiu Warszawy.

Od czasu głośnej "Fuchy" ("Moonlighting") Jerzego Skolimowskiego nakręconej na początku lat 80., a może nawet od premiery "Kochaj albo rzuć" Sylwestra Chęcińskiego z 1977 r., trwa pracowite tworzenie filmowego wizerunku Polaka na saksach.

Mroki światła księżyca

W "Moonlighting" czterech Polaków wyjeżdżało do Anglii, by na czarno remontować dom. Jedyny spośród nich znający angielski Nowak (grany przez Jeremy'ego Ironsa) zatajał przed odizolowanymi na budowie kolegami, że w kraju ogłoszono stan wojenny.

Film Skolimowskiego koncentrował się na wyobcowaniu Polaków za granicą. Pięć lat wcześniej, w zupełnie innej tonacji, Sylwester Chęciński pokazał, jak bożyszcze polskich mężczyzn Anna Dymna myje gary i okna w Nowym Jorku.

Okres postsolidarnościowej emigracyjnej fali polscy filmowcy, ze zrozumiałych względów, mogli komentować w ograniczonym zakresie. Po 1989 roku "Ostatni prom" Waldemara Krzystka czy o dwa lata późniejsze "300 mil do nieba" Macieja Dejczera - jak ubiegłoroczna debiutancka "Oda do radości" - zatrzymywały się na początku emigracyjnej drogi bohaterów. Podkreślały brak perspektyw, który wymusił ich determinację. Nie pokazywały, co było dalej.

W krzywym zwierciadle

Taką szansę dostał, wraz z państwowymi pieniędzmi, Janusz Zaorski. Jednak "Szczęśliwego Nowego Jorku" - zrealizowany dziewięć lat temu zbiorowy obrazek sześciorga Polaków wynajmujących wspólne mieszkanie na Greenpoincie - choć z gwiazdorską obsadą (Linda, Pazura, Zamachowski, Gajos, Figura), okazał się produkcją żenującą. I lansował mocno wykrzywiony portret rodaka na emigracji.

Kamyczek do polskiego ogródka w tym samym czasie wrzuciła też amerykańska reżyserka Theresa Connelly. Jej "Polish Wedding" ("Polskie wesele") wywołało burzę wśród amerykańskiej Polonii. Connelly przedstawiła weselników jako "white trash", białą biedotę bez przyszłości.

Biedni, choć ukazani z większą wyrozumiałością, byli bohaterowie nakręconej w 1998 r. włoskiej "Ballady o czyścicielach szyb" w reż. Petera Del Monte, portretu rodziny spod Radomia, która pod koniec lat 80. przybywa do Rzymu i czekając na wizę do Kanady podejmuje się różnych prac. Gwiazdą filmu była Agata Buzek.

Powolna zmiana w wizerunku Polaka emigranta daje się zauważyć w ostatnich latach. Rodak, który nie kradnie, dobrze wykonuje pracę i na dodatek zna poezję Miłosza, pojawił się w nakręconym trzy lata temu amerykańsko-włoskim filmie "Pod słońcem Toscanii" w reż. Audrey Wells.

Odtwórca roli polskiego robotnika, wówczas 21-letni Paweł Szajda, został wybrany do roli nieprzypadkowo. Reprezentant drugiego pokolenia postsolidarnościowej emigracji, student ekonomii dorabiający jako aktor, znakomicie nadawał się do poprawienia wizerunku Polaka. Już nie pijaka czy złodzieja, ale człowieka o niezłej prezencji, pracowitego i kreatywnego.

Sami o sobie

Mimo tych zmian w postrzeganiu Polaków, nasz rodak na ekranie to wciąż głównie robotnik. Jak w nagrodzonym w tym roku w Berlinie szwedzkim melodramacie "Fyra Veckor i Juni" w reż. Henry Meyera z Łukaszem Garlickim w głównej roli męskiej. Aktor gra pierwszoplanową postać także w realizowanym od wczoraj w Łodzi filmie "Lekcje pana Kuki".

Adaptacji bestsellerowej powieści Radka Knappa - urodzonego w 1964 roku w Warszawie, ale od wielu lat mieszkającego i nagradzanego w Austrii autora - podjął się Dariusz Gajewski na zdjęciu], reżyser nagradzany za "Warszawę".

Zdaniem Gajewskiego, w pokazywaniu Polaków za granicą tkwi poważny błąd. - Rodak na emigracji jest bardziej Polakiem, reprezentantem zbiorowości niż jednostką. Nie zgadzam się z tym - mówi.

Gajewski sięgnął po powieść, która jest mu bliska (reżyser przeżył w Wiedniu podobne sytuacje, co główny bohater) i w dowcipny sposób pokazuje, jak wakacyjny pobyt w stolicy Austrii staje się dla wychowanego w polskim zaścianku studenta Waldemara przyspieszonym kursem europejskości. Nie bez znaczenia jest moment realizacji "Lekcji pana Kuki"- polsko-austriackiej koprodukcji o niemałym, bo liczącym 7 mln budżecie. - To czas konfrontacji Polski i polskości ze światem - tłumaczy Gajewski.

Ważne jest też miejsce akcji - Wiedeń jako metafora Europy. Z jednej strony miasto zanurzone w przeszłości, którego charakter wydaje się zbyt monumentalny, jak na obecne czasy - z drugiej otwierające przed bohaterem szeroką perspektywę.

Jak trzy lata temu tytułowa "Warszawa", teraz stolica Austrii staje się dla Gajewskiego jednym z bohaterów filmu. - Wierzę, że miejsce działa na ludzi, warunkuje ich zachowania - zapewnia twórca. Gajewski liczy też, że filmowe "Lekcje pana Kuki" (w tytułową postać wcieli się Andrzej Grabowski) wpłyną na zdecydowaną zmianę wizerunku polskiego emigranta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji