Artykuły

Wszystkich nas nie wyegzorcyzmujecie!

"Diabły" w Powszechnym nie działają jako forma oporu skierowana przeciwko oczekiwaniom społecznym, tylko wyartykułowanie przekonań własnej widowni - o spektaklu "Diabły" wg "Matki Joanny od Aniołów" Jarosława Iwaszkiewicza w reż. Agnieszki Błońskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.

Choć nie istnieją oficjalne statystyki, różne źródła wskazują, że w Polsce lawinowo rośnie liczba egzorcystów i egzorcyzmowanych (zwłaszcza kobiet). Być może dlatego w tym sezonie na warszawskich scenach pojawią się aż trzy interpretacje "Matki Joanny od Aniołów" - opowiadania ukazującego historię rzekomo opętanych mniszek żyjących w prowincjonalnym Ludyniu, na wschodnich kresach XVII-wiecznej Rzeczpospolitej.

"Diabły" w reżyserii Agnieszki Błońskiej to radykalne odczytanie dotychczas nieeksplorowanych tematów z prozy Jarosława Iwaszkiewicza, choćby skrępowanej kobiecej seksualności. Spektakl został przygotowany w Teatrze Powszechnym w Warszawie w sezonie, któremu przyświeca hasło "Feminizm! Nie faszyzm". Mottem przedstawienia, wyświetlanym na kurtynie, gdy publiczność zajmuje miejsca, są słowa św. Tomasza z Akwinu: "Kobiety są błędem natury... z tym ich nadmiarem wilgoci i ich temperaturą ciała świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu... są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny... Pełnym urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna". Twórczynie i twórcy tym samym nam wskazują, że znana nam rzeczywistość, w której pozycja kobiet jest niższa niż mężczyzn, nie jest wynikiem obiektywnych i zewnętrznych mechanizmów, lecz rezultatem społecznie wytwarzanego postrzegania.

"If God is male, then the male is God"

Scenografię Roberta Rumasa tworzą czarne, pofałdowane połacie materiału zawieszone po bokach sceny, które przypominają wejście do tajemnej, mrocznej groty. W kierunku konstrukcji będą pielgrzymować postaci, aż znajdą się w centrum - udrapowanym, ciemnoczerwonym wnętrzu przypominającym monumentalne żeńskie narządy płciowe. Pojawia się jeszcze metalowa klatka, która konotuje wiele znaczeń - jest nie tylko symbolem zniewolenia, ale przypomina też graficzną strukturę diamentu czy innego kamienia szlachetnego.

Już podczas sceny otwierającej spektakl, w której kapłan (Arkadiusz Brykalski) z furią nawołuje do "zdeptania czarnego pająka", widać obraz ilustrujący jego odezwę - to kobiety, a jedna z nich, niczym biblijna Ewa, trzyma w dłoniach jabłko. Artystki i artyści dokonują krytyki patriarchalnej tradycji, powtarzając tezę Mary Daly ze słynnej publikacji "Beyond God the Father" z 1973 roku, w której ujęła religię jako podstawowy mechanizm społecznego kształtowania płci, a Boga jako wzorzec wszelkich patriarchów. Refleksję amerykańskiej filozofki obrazuje drapieżna scena kardynalskiego striptizu (w wykonaniu Oksany Czerkaszyny), w której kapłańska stuła wepchnięta w majtki funkcjonuje jako przedłużenie męskości nierozerwalnie połączonej z kategorią władzy i przemocy symbolicznej.

"Diabły" ukazują rozbieżność między pragnieniem kobiety do samostanowienia a (promowanym przez androcentryczną kulturę) chrześcijańskim modelem kobiecości, który zyskuje roszczenie do powszechności. Jego ideałem jest Maryja, więc powinnością kobiety jest dążenie do świętości, czyli bycie (jak ironicznie zaintonuje Arkadiusz Brykalski, ukazując kobiece cechy, obszary działania i role) "wierną, kochającą, orędowniczką, pocieszycielką, czystą, dziewicą". Rewersem uosobienia biblijnych cnót jest wariacja na temat niebezpiecznej uwodzicielki (Ewa - opętana przez diabła).

Twórczynie i twórcy sprzeciwiają się znanej, opresyjnej wizji opętania, dlatego kolejną scenę dedykują wszystkim, którzy lubią filmować i reżyserować kobietę w tym stanie. Aktorki prezentują parodię szaleństwa odbywającego się kolejno poprzez dłonie, głowę, włosy, piersi, brzuch i pruderyjnie określone miejsce "to, na dole". Ciała wijące się, demonstracyjnie omdlewające i przepełnione konwulsjami uzmysławiają powszechną znajomość obrazów kobiecego opętania z tekstów kultury. Dzięki wpisaniu tej kategorii w prześmiewczą konwencję pokazu warsztatowej sprawności, traci ono opresyjny charakter, a zyskuje walor emancypacyjny. Opętanie podzielone na cielesne sekcje oraz monolog Natalii Łągiewczyk o ubezwłasnowolnieniu, ujawniają społeczne konsekwencje przedmiotowego i przemocowego traktowania kobiet, którym odbiera się prawo do samostanowienia ("Tu mnie spowiadali, tu mnie pocieszali, tu mnie błogosławili, tu mnie recenzowali").

Sorry boys

Artystki i artyści traktują opętanie symbolicznie - jako kategorię służąca do dyscyplinowania, ale też prawo do autonomii. Tak rozumiane opętanie staje się przestrzenią, gdzie ujście znajduje wrażliwość, potrzeby i pragnienia kobiece, które w społeczeństwie zdominowanym przez mężczyzn uznawane są za irracjonalne. Egzorcystami stają się więc wszystkie te osoby/instytucje, które sprawują kontrolę nad kobiecą cielesnością i represjonują ich seksualność - to nie tylko Kościół katolicki, ale też wychowanie, kultura oraz patriarchat.

Autorki i autorzy spektaklu wiedzą, że konstrukcje myślowe związane z płcią wymagają nieustannego podtrzymywania, dlatego próbują przewrotnie zakwestionować zastane schematy. Aktorki atakują mężczyzn na widowni frazesami ("Masz coś w oku! Ach, to blask!", "Taki jesteś ładny, jeszcze myślisz") i innymi obcesowymi formami stereotypowego męskiego podrywu. Przejęcie przez kobiety męskiego stylu konwersacji oraz odwrócenie roli uciśnionych i uprzywilejowanych nie wyzwala uprzedzeń do mężczyzn, ale ujawnia niesymetryczny obraz płci w języku i wyższość płci męskiej. Scena nie tylko pozwala widzom (precyzyjnie wskazanym przez aktorki) doświadczyć protekcjonalnego traktowania, ale też problematyzuje patrylinearny system dziedziczenia (a więc w linii męskiej), który kulturowo sytuuje mężczyzn w roli oprawców.

Slut-shaming albo seksualny analfabetyzm

Druga część spektaklu to nie tylko przywrócenie ciału i kobiecie głosu w kulturze zachodnioeuropejskiej, która dotychczas spychała je na margines milczenia. "Diabły" próbują podważyć społeczny konstrukt kobiecości poprzez edukację seksualną, oswojenie i afirmację cielesności, a w efekcie - ułatwić wyzwolenie spod nacisku otoczenia (slut-shaming). Najpierw pojawia się pochwalna pieśń "Love Your Vagina" (stworzona jako element kampanii promocyjnej producenta Mooncup). Karolina Adamczyk sięga po estetykę burleski - w złotych butach na obcasach i z wachlarzem strusich piór (kostiumy: Arek Ślesiński) - z zalotnym wdziękiem wyśpiewa niemal trzydzieści nazw, którymi kobiety określają własne miejsce intymne. Spektakl przekształca się w wykład performatywny na temat jedynego narządu w kobiecym ciele, który istnieje tylko w celu dostarczania jej przyjemności. Karolina Adamczyk, przy pomocy laserowego wskaźnika, omawia poszczególne części łechtaczki, której powiększenie wyświetlane jest w oknie sceny; dodaje łacińskie odpowiedniki nazw, a wywód inkrustuje historycznymi ciekawostkami, które uzmysławiają stosunkową nowość badań, a przez to także nieznajomość tematu. Skoro jest wykład - muszą być też ćwiczenia praktyczne, zgaszone światło umożliwia stworzenie intymnej atmosfery. W innej scenie Aleksandra Bożek zapozna nas ze stroną internetową poświęconą kobiecej przyjemności (www.omgyes.com) - jej niezafałszowanym obrazem, lękom i mitom z nią związanym.

Nie tylko kobieta

Spektakl nie opowiada jednak tylko o represjonowanych kobietach, lecz rozszerza perspektywę o wszystkich wykluczonych i marginalizowanych: niemieszczących się w binarnym podziale, a także nieheretonormatywnych. "Diabły" krytykują podstawy, na których próbuje się budować jednolitą polską tożsamość. To rodzaj społecznego egzorcyzmu - wypędzania tkwiących w Polkach i Polakach demonów dyskryminacji i przemocy. Formalnym przejawem odrzucenia binarnego, komplementarnego i esencjalistycznego ujmowania płci jest powierzenie roli Matki Joanny wszystkim występującym aktorkom i aktorowi. W innych scenach postaci przypominają, że tworzenie siebie polega na walce z normatywnością, dlatego stają się reprezentantami dyskryminowanych. Zakładają na ramiona tęczowe opaski i przy wtórze kazania arcybiskupa Marka Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie", wykonują ekspresyjną, erotyczną choreografię (Nina Chyżna), którą kończą gestem fuck you. Jest tutaj też miejsce dla Oksany Czerkaszyny, która problematyzuje swoją rolę. Po "Lwów nie oddamy" w reżyserii Katarzyny Szyngiery, jest to druga realizacja, w której ukraińska aktorka wciela się w rolę Innego.

W pułapce wizerunku, czyli skandalu nie będzie

"Diabły" na różnych poziomach przypominają słynną "Klątwę" w reżyserii Olivera Frljicia. Aktorki i aktor doskonale odnajdują się w podobnej, kolażowej konstrukcji scenariusza i dramaturgii tworzonej przez Joannę Wichowską metodą devisingu (kreacji zbiorowej opartej na kreatywności i improwizacji, w której tekst nie jest w centrum). Brawurowo kreują odważny kabaret, momentami rewię erotyczną, a w innych scenach zbliżają się do politycznego, aktywistycznego manifestu, który dedykują wielu decydentom. Ujęła mnie zwłaszcza Klara Bielawka, która pomysłowo zawłaszcza wiele scen oraz odrywa się od ludowo-katolickiego wyobrażenia diabła, proponując nieoczywistą wariację na temat rzekomo zawstydzonego i skrępowanego chochlika. Świetna jest także ekspansywna i charyzmatyczna Oksana Czerkaszyna, która nie boi się artystycznego ryzyka. Trudno wskazać słabszy punkt wśród obsady.

Zastanawia natomiast polityczny potencjał spektaklu. Mimo że wojna odbierająca kobietom prawo do cielesności jeszcze się nie skończyła, to sądzę że, że publiczność Powszechnego stoi po tej samej stronie barykady, co twórczynie i twórcy "Diabłów". Intrygujący plakat przygotowany przez Homework (Maryja skrzyżowana z żeńskimi organami płciowymi) oraz sugestywne obostrzenie umieszczone na stronie internetowej teatru ("UWAGA: Spektakl wyłącznie dla widzów od 18. roku życia. Spektakl grozi opętaniem seksualnym") mogłyby wskazywać, że premiera powtórzy społeczno-medialny sukces "Klątwy", jednak wydaje się to nierealne. "Diabły" wprawdzie proponują seksualne i obyczajowe wyzwolenie, jednak po kilku latach dyrektury Pawła Łyska i Pawła Sztarbowskiego oraz dzięki społecznym doświadczeniom (Czarny Protest, kampania sexedpl, #MeToo, popularność ruchu body positivity, znajomość slut-shamingu) projekt odbiera się jako nieco spóźniony. Chrześcijaństwo ukazane jako niereformowalnie seksistowskie oraz zaproponowana konwencja - czerpiąca z abject art, prezentująca zachowania mogące szokować obscenicznością czy wzbudzać zgorszenie - tutaj nie rażą, nie wywołują poruszenia, uruchamiają jedynie gesty poparcia bądź śmiech (podczas gdy pięciu oburzonych widzów wyszło z Nowego Teatru w Warszawie z nieporównywalnie mniej kontrowersyjnej "Matki Joanny od Aniołów" w reżyserii Jana Klaty!). "Diabły" w Powszechnym nie działają jako forma oporu skierowana przeciwko oczekiwaniom społecznym, tylko wyartykułowanie przekonań własnej widowni. Może kolejne pokazy udowodnią, że jest inaczej.

***

Wiktoria Formella - absolwentka teatrologii o specjalności dramaturgiczno-krytycznej oraz zarządzania kulturą na Uniwersytecie Gdańskim. Publikowała w "Kwartalniku Artystycznym Bliza" oraz "Fragile. Piśmie Kulturalnym".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji