Artykuły

Łódź. Halka śpiewa białym głosem

Czy jazzowe improwizacje na saksofonie pasują do folkloru Huculszczyzny, a "Życzenie" Chopina można skojarzyć z brzmieniem ludowych fletów?

Tak zaskakujące połączenia zaproponowali artyści niedzielnego koncertu festiwalu Kolory Polski. Kwartet Jorgi z ludową śpiewaczką Beatą Oleszek oraz solistka Teatru Wielkiego w Łodzi Jolanta Bobras [na zdjęciu] i pianista Marek Pająk wystąpili w Inowłodzu. Koncerty w romańskim kościółku bez przesady można nazwać magicznymi: świece płonące na wielkim, żelaznym żyrandolu pod sufitem i kilkuramiennych kandelabrach przy ołtarzu, sklepienie, które odbijającym się dźwiękom dodaje przestrzenności, a nade wszystko malutkie, kameralne wnętrze, dzięki któremu czujemy się z muzyką sam na sam.

Już na 45 minut przed rozpoczęciem koncertu wszystkie miejsca były zajęte. Dla tych, którzy nie zmieścili się wewnątrz, przed kościołem ustawiono telebim i głośniki. Słuchacze zajmowali więc miejsca na zewnętrznych ławkach, a gdy i one się zapełniły, obsiedli murki i... groby na sąsiadującym z kościółkiem cmentarzu.

Melodie z Huculszczyzny i Lubelskiego, doprawione improwizacją, przeplatały się z pieśniami Stanisława Nawrockiego, Stanisława Moniuszki, a nawet Fryderyka Chopina. Muzycy nie podkreślali cezur między punktami programu: utwory przenikały się, niepostrzeżenie przechodziły jeden w drugi, tworząc barwny kolaż. Niektóre połączenia dziwiły, ale po chwili przekonywały słuchaczy. Choćby aria "Gdyby rannym słonkiem" z opery "Halka" Moniuszki, zaśpiewana przez Jolantę Bobras i Beatę Oleszek. Taka obsada odpowiada dwóm głównym postaciom kobiecym w tej operze: arystokratce Zofii, córce stolnika, i ubogiej góralce, tytułowej Halinie. Wyobraźnia podsuwa obraz inscenizacji "Halki" z udziałem śpiewaków ludowych i ludowych instrumentów. Aria z "Halki" dała przedsmak takiego spektaklu, który mógłby być bardzo ciekawy.

Zwykle nie zdajemy sobie sprawy, jakie motywy czy pomysły melodyczne zaczerpnął kompozytor z folkloru. Wydaje się, że muzyka ludowa i klasyczna to przeciwieństwa, a często ta druga czerpie z pierwszej i stanowi jej kontynuację. Koncert w Inowłodzu pięknie to pokazał: nie za pomocą wykładu, ale dzięki trafnie dobranym przykładom. Jazzujące frazy na saksofonie sopranowym, przetworzone średniowieczne melodie gregoriańskie, dźwięki dud i sierszeńków, brzmienie ludowych fletów różnej wielkości, biały śpiew (czyli prosty, ostry, donośny) Beaty Oleszek i jej dziesięcioletniej córki Oli oraz operowe popisy Jolanty Bobras - wszystkie dźwięki w malutkim romańskim kościółku w niezwykły sposób się odnalazły, dowodząc, że wszelkie podziały sztuki muzycznej są niedoskonałe i zawodne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji