Artykuły

Kabaret naszego pokolenia. Dlaczego młodzi wolą stand-up?

Ile można oglądać kolesia przebranego za kobietę czy księdza? To się przejadło. Młodzi wolą stand-up od tradycyjnego kabaretu. Żarty dużo bliższe ich codzienności, bezpośredni kontakt komika z publicznością - to przyciąga - pisze Paweł Marcinkiewicz w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Środowy wieczór, plac Teatralny w Bydgoszczy. Na scenie Targu Towarzyskiego komicy: Paweł Reszela z Poznania i Maciej Brudzewski z Olsztyna oraz Andrzej, ukraiński open miker. To początkujący komik, który próbuje swoich sił przed występami głównych gości. Na widowni dwudziestoparolatkowie, rozłożeni wygodnie na leżakach, sączą piwo. Z biegiem czasu zagęszcza się nad plażą dym papierosowy, kelnerzy wnoszą kolejne fajki wodne. Swobodną i niezobowiązującą atmosferę tego miejsca podkreśla odtwarzana z głośników muzyka.

Piotr Splin, prowadzący imprezę, na początku prosi, by zaklaskały osoby, które były już kiedyś na stand-upie na żywo. Zdecydowana większość uderzyła w dłonie.

Ginekodent pod Poznaniem

Paweł Raszela opowiada m.in. o wsi pod Poznaniem, w której mieszka. W tamtejszej przychodni rzekomo w jednym gabinecie przyjmuje dentysta i ginekolog. Uznał, że mogliby to robić w tym samym czasie, wymyślił nawet hasło na baner: "Ginekodent. Sprawdzimy Cię od góry do dołu". Publiczność śmieje się do rozpuku. Komik opowiada historie ze swojego czteroletniego małżeństwa, o młodości, kompleksach własnych, jak i dzisiejszej młodzieży. Porusza temat bezstresowego wychowania oraz inteligencji kobiet, które niejednokrotnie chwali.

Po piętnastominutowej przerwie na scenie znów zawrze. Dziarskim krokiem wejdzie Maciej Brudzewski [na zdjęciu], założyciel Stand-Up Inferno. Opowiada m.in. o horrorach i o tym, dlaczego nie kręci ich się w Polsce. W pewnym momencie jego wystąpienia na scenę wszedł przybrudnawy i, śmiem twierdzić, lekko podchmielony Wiesiu, jak to później był łaskaw się przedstawić. Po pewnym czasie został sprowadzony na dół. Sytuacja wybiła z rytmu i rozproszyła pewnie samego stand-upera, jak i widownię, która nadal śledziła go wzrokiem, spoglądała w jego stronę. - Ukradłeś mi show! - krzyknął z uśmiechem komik w jego stronę. - Odprowadzają wzrokiem Wieśka do domu, pod sam most - dodał rozśmieszając do łez już i tak konającą ze śmiechu widownię. Próbując wrócić do rytmu, powiedział, dając kolejny popis improwizacyjnych umiejętności: - To jest mój tata, to część programu, zawsze to robimy. Z takich właśnie niespodziewanych, nieprzewidzianych sytuacji tworzą się najśmieszniejsze historie.

Rozrywka z USA

Co to tak właściwie ten stand-up? To komediowa forma artystyczna w postaci monologu, w której komik, w przeciwieństwie do kabaretu, główną wagę przykłada do kontaktu z publicznością. Podstawą tej sprowadzonej ze Stanów Zjednoczonych formy rozrywki, gdzie stand-up zajmuje miejsce polskich skeczów, jest charyzma wykonawcy.

Piotr Splin: - Ludzie bardzo dobrze reagują, co jest niełatwe na plenerach, bo pojawiają tam się często dzieci, starsi, którzy nie są zapoznani z formułą i nie wiedzą, że może być wulgarnie i trochę wyzywająco. Zwłaszcza że wstęp jest bezpłatny, więc osoby mogą przypadkowo wejść i poczuć się urażone.

Ale w Targu Towarzyskim, w którym stand-uperzy występują regularnie w środowe wieczory, do takich sytuacji nie dochodzi. - Bardzo mi się podoba ta scena. Atmosfera niesamowita, ludzie, którzy tu przyszli, widać, że przyszli na stand-up, przyszli się bawić. Oprócz tego jest kameralnie. Fajnie w takich miejscach opowiadać historie, bo to tak, jakbyś opowiadał w czterech ścianach najbliższemu znajomemu - mówi Maciej Brudzewski.

"Bydgoszcz stand-upem stoi"

Targ Towarzyski stworzyła czwórka znajomych z Poznania. Podobne miejsce założyli wcześniej w Poznaniu. Miejsce to jest często odwiedzane przez młodych bydgoszczan chcących się zrelaksować i odpocząć w tak upalne dni. - Jest piasek, á la plaża. Atmosfera również bardzo mi odpowiada. Myślę, że na takie ciepłe wakacje to bardzo dobre miejsce - zachwala Karolina z piwem bezalkoholowym w ręku. - Nie jestem przeciwnikiem miejsc kultury, ale mamy teatry, które mogą być wykorzystywane. Ta przestrzeń, póki nic na niej nie stoi, jest dobrze wykorzystana - dodaje w odpowiedzi na pytanie o ewentualny plan odbudowy mieszczącego się tu swego czasu Teatru Miejskiego.

Targ Towarzyski to nie jedyne miejsce, gdzie w Bydgoszczy odbywają się stand-upy. Komików zobaczymy także m.in. w Cafe Kino przy Długiej, gdzie występuje m.in. Błażej Krajewski, znany ze stand-upu "Ivona", Estradzie Stagebar przy Dworcowej, Wakeparku w Myślęcinku. - Także Bydgoszcz stand-upem stoi - mówią mi stałe bywalczynie bydgoskich stand-up klubów. - Nie wszystkie z tych wydarzeń są za darmo. Te w Estradzie są płatne, ale są to relatywnie niskie kwoty rzędu 15-20 zł za występ. Bardzo często w Cafe Kino odbywa się testowanie żartów - to jest za "piątkę" czy "dyszkę". Patrząc na osoby, które tam występują, ta kwota całkiem dobrze się zwraca. Klub Wiatrakowa - tam też odbywają się stand-upy, m.in. Katarzyny Piaseckiej i Tomasza Borkowskiego, który trafia do starszej niż tu obecna publiczności.

Abelard królem

Jako że stand-up przeżywa w Polsce rozkwit, grono osób, które chcą w ten sposób rozśmieszać ludzi, siłą rzeczy też się poszerza. Za króla i jednocześnie prekursora polskiego stand-upu bez wątpienia można uznać Abelarda Gizę, którego każdy mój rozmówca wymienia w pierwszej kolejności wśród komików znad Wisły.

- Z Bydgoszczy jest Piotr Popek i Błażej Krajewski, mamy więc stąd dwóch fajnych, rozpoznawalnych komików. Moim ulubionym stand-uperem jest Kacper Ruciński. Nikogo tym nie zaskoczę, bo jest on w czołówce polskich komików - opowiada Brudzewski. - Z innych stand-uperów mogę polecić Pawła Reszelę, Tomka Kwiatkowskiego, założyciela bydgoskiej letniej sceny, Krzysztofa Sawczuka, Piotra Splina, Kubę Dąbrowskiego, Adama Van Bendlera, Olkę Szczęśniak, Wiolkę Walaszczyk. Bardzo podoba mi się, co robi Cezary Jurkiewicz, Piotr Popek, Michał Kutek. Ci dwaj ostatni są mało znani, a myślę, że zasługują na więcej uwagi. Błażej Krajewski rozbił bank nagraniem swojej słynnej już "Ivony".

Stand-up, następca kabaretu

Stand-up powoli zaczyna zajmować miejsce, wydawało się, niezastąpionego, kabaretu. - Ta forma komedii jest tak bezpośrednia, tak ciekawa przez to, że opowiadający ma kontakt z publicznością, że to wszystko jest bardzo żywe - uważa Karolina. - Podejrzewam, że właśnie przez to stand-up wygryza kabarety. Ile można oglądać kolesia przebranego za kobietę, księdza albo grać jakieś rodzajowe rodzinne scenki. To było, to nadal jest, ale powoli się to przeżera. Przyszło coś nowego, coś świeżego, więc ludzie się tym interesują.

- Szczególnie że nie ma tutaj tematów tabu. Można poruszyć, co się chce. Mnóstwo ludzi myśli, że "O kurczę, robię to w domu i robię to tylko ja, może jestem jakiś dziwny, nie gadam o tym ze znajomymi" i przychodzą tacy na stand-up, gdzie komik opowiada, co robi, jak jest sam w domu. Ludzie wtedy szaleją, to jest bardzo bliskie ich ciału - rozwija temat komik z Olsztyna.

Piotr Splin: - Dzięki internetowi ludzie mają dużo łatwiejszy dostęp do inspiracji z Zachodu, bo wiadomo, stamtąd właśnie przyszedł stand-up. A po drugie mieli już dość kabaretów, bo w pewnym momencie jego rozwoju nastąpiła swego rodzaju stagnacja, w telewizji nawet regres. Ta moda to jest wyraz buntu i chęć poszukiwania czegoś nowego.

- Jest moda na stand-up, ale jest tylko kilkunastu ludzi, którzy dobrze to robią, reszta nazywa się stand-uperami, bo mają trzy minuty żartów z internetu. Zrobiła się moda, żeby się nazywać stand-uperem, żeby wyjść, pogadać. Zawodowców nie ma dużo - dodaje Paweł Raszela.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji