Artykuły

Książę Konstanty według Wajdy

POLSKI Romantyzm upatrzył sobie w osobach senatora Nowosilcowa i Wielkiego Księcia Konstantego dwu czołowych antybohaterów. Obaj wieszczowie: Mickiewicz i Słowacki podzielili się nimi - o dziwo - zgodnie: Nowoslicow wylądował w "Dzia­dach", Wielki Książę w "Kordianie". Pier­wowzory tych mało sympatycznych zresztą panów, zostały przez poetów podmalowa­ne gęstą czernią, obficie zroszone krwią i łzami ofiar, przyprawione żółcią. I tak wkroczyli oni na dobre do naszej świa­domości narodowej. Nowoslicow - jako symbol policyjno-biurokratycznego ucisku. Konstanty - synonim głupoty, okrucień­stwa, rozpasanej dziczy. Niczym dwu ło­trów po lewicy i prawicy ukrzyżowanej Polski - Chrystusa narodów według me­sjanistycznej recepty. A tymczasem...

A tymczasem zajmijmy się Wielkim Księ­ciem Konstantym. Postacią - jak nam wkuwano w głowę - dość wredną, nie­przebierajacą w środkach, brutalnym i hi­sterycznym dzierżymordą, który - i tu coś zaczyna nie klapować - nie tylko sam zorganizował świetną armię narodową Kró­lestwa Kongresowego, nie tylko nie prze­szkadzał ministrowi Lubeckiemu w jego "cudzie gospodarczym", ale po francu­skiej rewolucji lipcowej dokonał zdecydo­wanego i wcale obiecującego zwrotu po­litycznego.

"Chciał się koniecznie łączyć z woj­skiem i narodem, chwytając każdą spo­sobność dobrze czynienia" - odnotowuje współczesny wypadkom Wybranowski. "Z wojskowymi grzeczny, łagodny, pochlebia­jący do zbytku, z cywilnymi powściągał się od wszelkich uniesień i nakazywań" - dodaje Niemcewicz. A wreszcie Zamoy­ski cytując słowa samego carewicza od­słania nieoczekiwanie sekret polityczny: "Wojsko wszystko mi zawdzięcza - prze­chwalał się Książę - to nawet, że teraz nie jest zmuszone wystąpić przeciwko Francji".

Oto komentarz do torpedowanego z Bel­wederu projektu cara, by zorganizować krucjatę przeciwko zbuntowanemu Paryżo­wi. Trudno nie przyznać, że dość dziwnie wygląda w świetle tych faktów sadysta z placu Saskiego, który nie tylko zrywał, w przystępie złego humoru, szlify polskim oficerom, ale jeszcze miał czelność wziąć sobie Polkę za żonę! Inna sprawa, że musiała to być namiętność, czy miłość nie­codzienna, skoro zrzekł się dla niej tronu Romanowych. W każdym razie konterfekt Konstantego - Czarnego Luda blednie nieco w świetle relacji współczesnych. I to bynajmniej nie przyjaciół. Jeszcze dziw­niejszych barw nabiera on, kiedy zaczy­namy przyglądać się Księciu w dniach Po­wstania.

Maurycy Mochnacki, pisze na kartach swej znakomitej "Nocy 29 listopada r. 1830": "Gdy Konstantemu o tej porze (wieczorem 29) gen. Fanshawe, wysłany na zwiady doniósł, że lud warszawski roze­brał oręż z arsenału, wiadomość ta zro­biła na jego umyśle nadzwyczajne wraże­nie. Obróciwszy się do otaczających go generałów zawołał: "Messieurs, pas un coup de fusil" (Panowie, ani wystrzału). Kiedy zaś jego adiutant, Polak - Włady­sław Zamojski - sugerował rzucenie prze­ciwko powstańcom rosyjskiej jazdy, odmó­wił. "To są Moskale - wyjaśnił - a ja nie chcę się mieszać do tego co poszło od Polaków". "Rewolucja była dokonana - konkluduje Mochnacki - bo wielki książę nie kładł jej żadnej zapory: to za­przeczeniu nie ulegało...".

Idąc tropem tego innego, obcego prze­kazowi romantyków, Konstantego - Andrzej Wajda wystawił na scenie Teatru Starego w Krakowie "Noc Listopadową" Wyspiańskiego. Wystawił sztukę o rozdar­tym wewnętrznie, tragicznym księciu, któ­rego machiavelską politykę mieszają mło­dzieńcze emocje podchorążych, studentów, i nieopierzonych literatów. Konstanty we­dług Wajdy jest człowiekiem opanowanym przez kompleks rekompensaty. Zrzekł się praw do sukcesji dla polskiej "pani Simp­son", ale wewnętrznie nie pogodził się z rezygnacją. Chciałby kobiety i korony rów­nocześnie. Stąd marzenie o królestwie polskim pod jego berłem. Królestwie nie­zależnym od cesarskiego brata, wypolity­kowanym, wyszantażowanym, wymane­wrowanym. Sprytem, podstępem, nawet zdradą, ale nie zbrojną ręką. Nie tak, jak owa wyśniona przez podchorążaków nie­podległość. Stąd bunt, rewolucja Wysoc­kiego stają się grobem planów Księcia. Jego pełną, totalną klęską polityczną i oso­bistą. Co ukazawszy, Wajda nie każe go nam polubić, każe tylko zrozumieć. A nawet więcej; zrozumieć zawiłe meandry historii, z którą łatwiej dojść do ładu wa­dząc się głową, niż sercem.

,,Noc listopadowa" zbudowana jest z dwu warstw: mitologicznej paraboli z gre­ckimi bogami i poetyckiego reportażu. Warstwy te, w dotychczasowych insceniza­cjach, pasożytowały wzajem na sobie. Do­piero Wajda dokonując formalnego ich rozbicia pozwolił każdej zabłysnąć pełnym blaskiem. Bogowie z pomocą znakomitej muzyki Koniecznego wzlecieli w operowe niebo, ludzie stanęli mocno na twardej ziemi. Ten prosty i oczywisty (jak wszystko zresztą co wielkie) zabieg dał znakomity efekt: objaśnił dzieło, uczytelnił dramat, "sceny dramatyczne" stały się sceną hi­storii.

Na czoło świetnej i olbrzymiej obsady spektaklu wysunęli się: Teresa Budzisz-­Krzyżanowska w roli Joanny i Jan Nowic­ki jako Wielki Książę i Ares zarazem. Obo­je zagrali ostro, wyraziście, dynamicznie, jakby stanowili dwie połowy jednej roli. Rzadko widuje się na scenie tak świetnie zestrojonych ze sobą aktorów, podobnych dwóm znakomitym instrumentom w jednej orkiestrze. Połączenie chłodu z histerią, prymitywności z wyrafinowaniem i wdzię­ku z odrazą jest tajemnicą talentu Nowic­kiego, talentu, który ciągle się rozwija. Budzisz-Krzyżanowska dokonuje bardzo po­dobnej sztuki w rejestrach kobiecych. Wiel­ki duet.

Trudno wymienić całą, pyszną zaiste, obsadę, wypada jednak wspomnieć o wiel­kim stylu aktorstwa Zofii Jaroszewskiej (gościnnie) w roli Demeter, olbrzymim wdzięku Anny Dymnej jako Kory, szlachet­nym patosie Barbary Bosak (Atena), zna­komitej Zofii Niwińskiej w roli męskiej i wielu, wielu innych.

Głęboki ukłon Teatrowi Staremu za wiel­ką i piękną jego pracę, za kolejną naro­dową dramę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji