To nie zdarza się codziennie. Na tym koncercie płakała cała widownia
Kiedy Grażyna Brodzińska zaśpiewała Irenie Brodzińskiej "Mamo, w sercu cię kołyszę" (piosenkę "Do ciebie, mamo" z repertuaru Violetty Villas) i pocałowała ją w rękę, z obiema artystkami rozpłakała się cała widownia. Podczas koncertu zaśpiewała też wnuczka pani Ireny, Natalia. O koncercie jubileuszowym Ireny Brodzińskiej pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.
W niedzielę w Operze na Zamku odbył się wieczór jubileuszowy dedykowany Irenie Brodzińskiej, legendzie sceny operetkowej Szczecina.
Brodzińska przyjechała do naszego miasta w 1957 roku (Operetka Szczecińska mieściła się wtedy przy ul. Potulickiej w zaadaptowanej na ten cel sali gimnastycznej Komendy Wojewódzkiej MO; dopiero w 1978 roku przeniesiono instytucję na Zamek).
Była piękna, czarująca, fantastycznie wypadała w operetkach i każde jej pojawienie się w obsadzie gwarantowało sukces. Stała się olśniewającą gwiazdą. Cały Szczecin chodził na Brodzińską.
Mewki i przyroda
Jubileuszowy wieczór przygotowały połączone siły Opery i Teatru Polskiego, ten drugi artystka regularnie odwiedza, bo znajduje w nim ten charme z Potulickiej.
Wieczór poprowadzili Michał Janicki i Adam Opatowicz (reżyser przedstawienia), którzy dla jubilatki zatańczyli nawet żywiołowego kankana z tancerkami Opery.
Teatralne numery przeplatały nagrane na ekranie wypowiedzi Brodzińskiej, anegdoty, refleksje. Pani Irena siedziała w pierwszym rzędzie.
Była m.in. opowieść o tym, jak Irena Brodzińska - namówiona przez kolegów ze sceny - odwiedziła po raz pierwszy restaurację Bajka, a szefowa mewek krzyknęła, "Brodzińska przyszła", żeby zrobić jej miejsce przy barze. Po czym koledzy nie wierzyli, że jest tu pierwszy raz, tymczasem szefowa mewek była stała bywalczynią w szczecińskiej Operetce.
Od jubilatki padła refleksja, że nie ma nic piękniejszego, niż zespolenie się z przyrodą, więc Krzysztof Niewirowski zaśpiewał jej "What a Wonderful World" za Louisem Armstrongiem. A soliści Opery na Zamku w zespół -"Kapitańskie tango", bo mąż jubilatki jest kapitanem żeglugi (w czapce kapitana tańczył w takt dyrygujący orkiestrą Jerzy Wołosiuk).
Trzy czardasze
Panie olśniewały czardaszami, Joanna Tylkowska - Drożdż pytała "Gdzie mieszka miłość", Natalia Brodzińska, wnuczka jubilatki cieszyła się "Kiedy skrzypki grają" a Grażyna Brodzińska sięgnęła po czardasza Sylvii z "Księżniczki czardasza", jedną z popisowych ról bohaterki. - Chylę głowę przed tobą jako mamą i twoją maestrią na scenie - powiedziała.
I wtedy też nastąpił najbardziej poruszający moment wieczoru, kiedy Grażyna Brodzińska zaśpiewała Irenie Brodzińskiej piosenkę "Do ciebie, mamo" z repertuaru Violetty Villas i pocałowała ją w rękę. Widownia wstała i się popłakała się za obiema artystkami.
- Nie wyobrażałem sobie, żeby można świętować 60-lecie tego teatru i nie zrobić wieczoru dedykowanego pani. Pani jest fundamentem, genotypem tego teatru - mówił Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku, klękając z koszem róż. - Dziękujemy za talent i wielką miłość do sceny.
Irana Brodzińska dziękowała przede wszystkim publiczności, która "utrwalała ją w zawodzie". - Znowu mam nadkomplety - uśmiechała się patrząc na widownię.
Po koncercie w Galerii O (dawniej Południowa) został odsłonięty portret pierwszego dyrektora sceny muzycznej w Szczecinie, który zatrudnił Brodzińską - Jacka Nieżychowskiego. Namalował go znany ginekolog Mieczysław Chruściel, który prowadzi też Firmę Portretową.