Artykuły

Zastępstwo

Odeszli - i wypowiedziane przez nich słowa ważą teraz podwójnie.I podwójnie cieszą, bo byli mistrzami anegdoty. Mieli wszystko: talent, nadzwyczajne dokonania, własne zdanie, cięty język i świetną pamięć. Axer ćwiczył ją przy maszynie, pisząc swoje wspomnienia teatralne, Łapicki - w sali prób, na scenie, a potem także nad kartką papieru. Obaj byli mistrzami dystansu, który zachowywali także wobec siebie nawzajem.

Pięć lat temu, gdy zaproponowałem Łapickiemu powrót jego felietonów na łamy "Teatru", Aktor zgodził się chętnie i wkrótce zaczął przynosić swoje "Zapiski starucha", które z wielką starannością przepisywała Kamila Mścichowska, wtedy jeszcze studentka Wydziału Wiedzy o Teatrze. Od pewnego momentu pisał jakby więcej i bywał u nas na Koziej częściej, co skończyło się pierwszym w nowej redakcji ślubem. Bardzo cieszyłem się z obecności Łapickiego w "Teatrze", pociągała mnie jego ironia, bystrość umysłu, wiedza połączona z żywiołowym, młodzieńczym stosunkiem do teatru. Świetne felietony Łapy ukazały się potem w książce, "Nic się nie stało!" Wydany już po śmierci tom rozmów z Kamilą nosi kapitalny tytuł "Łapa w Łapę" i uwodzi niesłabnącą przekorą Aktora. "Jedną z moich najlepszych ról zagrałem w zastępstwie. Byłem zresztą specem od zastępstw, bo miałem fenomenalną pamięć" - opowiada w niej Łapicki, i trzeba przyznać, że pamięć zachował do ostatnich dni doskonałą. Wspomina przecież rolę z, bagatela, 1952 roku! Zagrał wtedy agenta Fullera w "Trzydziestu srebrnikach" amerykańskiego komunisty Howarda Fasta, sztuce demaskującej faszystowski jakoby system w powojennej Ameryce. Zagrał ją właśnie u Erwina Axera we Współczesnym, ale wspomina nie po to, żeby się z tej roli tłumaczyć, ale żeby trochę dokuczyć krytykom.

"Więc w sobotę miała być premiera, a w piątek dostał zapalenia płuc i czterdzieści stopni ten, co grał". "Kto?" - pyta Kamila. "Melina Michał. Grał agenta FBI. Axer go tak obsadził, no cóż... W każdym razie w teatrze popłoch, co robić, odwołać premierę? I Axer mówi: Łapicki zagra!, bo to zresztą była dla mnie rola. Nauczysz się? - pyta. Nauczę się, tylko żeby jutro były dwie próby - odpowiedziałem. I się nauczyłem, i zagrałem. [...] Miałem właściwie tylko jedną próbę, w dodatku przegadaną, żeby nie było skandalu. I potem czytam recenzję: Dobrze zagrana i świetnie ustawiona reżysersko była rola Andrzeja Łapickiego".

Elżbieta Baniewicz w książce o Axerze "Teatr słowa i myśli" przytacza opinię recenzenta "Nowej Kultury", który rolę Łapickiego uznał za "małe arcydziełko". Nie wątpię, że nim była. Włączam nagraną po latach płytę, na której Łapicki czyta "Aksamitne pazurki" Gardnera, amerykańskiego autora poczytnych kryminałów, i nabieram pewności, że do ról agentów, detektywów i adwokatów w borsalino Łapa był po prostu stworzony. Gdyby urodził się w Stanach, jego głos i twarz znałby cały świat.

Bez udawanej skromności mówi więc o swoim sukcesie, drażni go jednak uwaga recenzenta na temat reżyserii. "Wszyscy wiedzieli, że to jest zastępstwo! Ustawiona rola?! Reżyser tylko siedział i modlił się, żebym ja cały tekst powiedział". "To czyja była zasługa?"-woła desperacko młoda recenzentka. "Moja! Tylko!"- odpowiada jej żywo Aktor. "Że się nauczyłem i stworzyłem postać. Jak wszedłem na scenę, spojrzałem na Eichlerównę i ona miała taką kwestię: Co pan tu robi? Kim pan jest?. Jak odpowiedziałem: Ja jestem proszę pani z ministerstwa sprawiedliwości - to ona zadrżała i dodała: On ma takie oczy, że ja się go boję". W tamtych czasach pracownicy ministerstwa sprawiedliwości siali w Polsce prawdziwą grozę. Budząc ją na scenie swoim zimnym spojrzeniem agenta, Łapicki nadawał sztuce o złej Ameryce nowy sens.

Czynił to samą mocą sztuki aktorskiej. Inna rzecz, że znakomity Reżyser z pewnością zdawał sobie sprawę z ukrytej wymowy "Trzydziestu srebrników". Dla Łapickiego najważniejszy był w teatrze aktor, Axer natomiast konsekwentnie stawiał obok niego autora, samemu sytuując się pomiędzy nimi w roli, jak mawiał, adwokata, a w istocie - interpretatora. Był przekonany, że dramat zawsze prowokuje wiele interpretacji, z których reżyser musi wybrać tylko jedną, i żałował odrzuconych tropów. Zarazem jednak doceniał możliwości teatru, który nasycał dramat aktualnością, tu i teraz czynił go współczesnym, więcej - naszym. Arcydzielne Tango w 1965 roku nie było sztuką o Polsce, pod ręką Axera - owszem, i to jeszcze jak!

Decydowała o tym przede wszystkim obsada, i to właśnie Fijewski, Łomnicki, Michnikowski, Zapasiewicz, Łapicki nieśli świetne interpretacje Axera, gdy ten reżyserował Brechta, Dürrenmatta czy Mrożka. Cóż, że czasem ich niezapomniane kreacje powstawały w zastępstwie... Przypadek, jak stale podpowiada Krzysztof Rutkowski, to przecież nic innego jak wyższego rzędu konieczność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji