Artykuły

Życie jako kartoteka strat i rachunków do wyrównania

Spektakle Andrzeja Szczytko na podstawie klasycznej polskiej dramaturgii drugiej połowy XX wieku przyciągają swoją złowieszczą aktualnością we współczesnej Ukrainie. "Antygona w Nowym Jorku" Janusza Głowackiego odciska się w naszej rzeczywistości problemem uchodźców, a "Kartoteka" Tadeusza Różewicza, będąca pierwotnie odpowiedzią dramaturga na powojenne cierpienia Polaków, dzisiaj jest niestety bliska i zrozumiała dla nas - pisze Julia Szczukina w Gazecie Izvestia.

27 marca to na Ukrainie Dzień Teatru. Ogromną radość sprawił w swoim jubileuszowym 95. sezonie teatr "Berezil" im. Tarasa Szewczenki. 17 marca premierę miała tragikomedia "Kartoteka". To już trzecia sztuka wystawiona przez aktorów charkowskiego teatru we współpracy z Andrzejem Szczytko, uhonorowanym srebrnym medalem "Gloria Artis". Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia objął to wydarzenie patronatem, a wsparcia udzieliło polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Po spektaklach "Żegnaj, Judaszu!" oraz "Antygona w Nowym Jorku" wystawionych na małej oraz głównej scenie teatru w kameralnym składzie, Andrzej Szczytko zaangażował do "Kartoteki" dwudziestkę aktorów (którzy wcielili się w jeszcze więcej postaci) reprezentujących wszystkie pokolenia. Co znamienne, tak zorganizowana współpraca teatru ze "stroną polską" kolejny raz zaowocowała powstaniem aktualnego przekładu nowej sztuki - tym razem Tadeusza Różewicza - na język ukraiński. Autorem tłumaczenia jest Wasyl Sagan.

Klasyk polskiego teatru XX wieku Tadeusz Różewicz debiutował jako dramaturg w 1960 roku. Kryzys powojennej Polski odbił się na całej jego twórczości, w której poruszał tak bliski nam z dzieł Czechowa problem dekomunizacji społeczeństwa. "Kartoteka" jest pierwszą z dwudziestu sztuk Różewicza. Autor odszedł niedawno, w 2014 roku, w wieku 93 lat.

Spektakl "Kartoteka" przykuwa uwagę lakonicznością, oszczędnością i kulturą rozwiązań teatralnych, spójnością wszystkich swoich komponentów (atmosfera, która buduje psychologię bohatera lub chwili, muzyka Giennadija Frołowa, kostiumy Aliny Gorbunowej, reżyseria światła Zasłużonego Pracownika Kultury Ukrainy Władimira Minakowa). A. Szczytko, w swoistym dla siebie stylu, położył nacisk na psychologię w grze aktorów - na tym właśnie polega wg niego rola reżysera. Jedyny moment, w którym reżyser naruszył spójność, to niestety finał. Ta łyżka dziegciu w beczce miodu wprowadza w przykre zakłopotanie. Scenografia Tatiany Sawinej nie rości sobie pretensji do dominacji w "Kartotece", lecz jedynie prawidłowo i wyczerpująco wtóruje puszczonemu na początku spektaklu komentarzowi czytanemu przez Różewicza. Otwarte bez przerwy, stojące naprzeciwko siebie, drzwi tworzą wrażenie "przeciągu" współczesności i minionych "wymiarów", a także czasu trwania życia głównego bohatera. Stół, krzesła, regał, łóżko... oto całe umeblowanie typowego pokoju przeciętnego bohatera, którego, w trakcie spektaklu wszyscy w dodatku nazywają jak im się zachce: ktoś Jurkiem, ktoś Wacławem, ktoś Henrykiem...

Do tego odautorskiego komentarza pasowałby aktor o wyważonych cechach postury i temperamentu, ze "startym" głosem - jednym słowem - "nijaki". Jednak reżyser paradoksalnie na lidera składu wybrał aktora o heroicznych cechach - Walerija Brilowa. Nie wiem, czy A. Szczytko widział spektakle S. Mrożka "Tango" i M. McDonagha "Królowa piękności z Leenane" w reżyserii S. Pasiecznika, ale widzowie wiedzą, że właśnie w tych rolach Brilow zaprezentował się na granicy heroizmu i tragikomedii. W "Kartotece" aktorowi trafiła się postać wyjątkowego w jego karierze formatu, w stworzeniu której istotna okazała się psychologiczna głębia przekazu. Brilow nie "zasusza" swojego Bohatera polskimi intelektualnymi łamigłówkami, gra go tak, jak podpowiada mu serce.

Jedyny pozytywny bohater spektaklu, swoisty "tołstojowski człowiek", to Wujek, w którego wcielił się Piotr Raczyński. Aktor dosyć prosto i po aktorsku zaraźliwie przeżywa krótkie życie swojej postaci. Już w pierwszej scenie nawiązuje z W. Brilowem, budzący pełne zaufanie, partnerski kontakt. Między bohaterami można odczuć niedostrzegalną dla oka koligację. Mowa i ruchy Wujka są powolne, dokładne, zrodzone z ciężkiej pracy. Bratanek nie ustępuje mu w kwestii wartości moralnych - potrafi je docenić. Jego gest jakoby dorysowywał odebrane przez społeczeństwo człowieczeństwo Bohatera - napoił pozostałą w miednicy po omywaniu stóp wujka "oczyszczającą" wodą płaszczącego się konformistę (którego doskonale zagrał Andriej Boris). Lokajowi, takiemu jak on, przyda się łyk wody, która dotknęła ciężko pracującego człowieka!

Sztuka została napisana w dobie rewolucji seksualnej, dlatego papierkiem lakmusowym pozycji życiowej Bohatera są jego relacje z kobietami. Jednak, rozważając kwestię autentyczności polskiego dramatu w reżyserii Polaka na ukraińskiej scenie, podam jego spójność w wątpliwość. Przecież zarówno nasi aktorzy, jak i ukraińscy widzowie w całości przyswająją i dostosowują polski tekst. Estetykę groteskowo-karykaturalnego (czasem do absurdu) teatru, którą w Polsce kochają, w ukraińskiej "Kartotece" oddają jedynie dwie despotyczne "zboczone" Damy (co do milimetra precyzyjne wykonanie Tatiany Pietrowskiej i Natalii Gołowinej), a także umowny "chór" starszyzny (tragikomiczne trio w Garri Czumaczenko, Jewgenija Płaksina i Aleksandra Tartysznikowa). W reszcie zespołu obserwujemy mentalną "transkrypcję". Powiedzmy, że jeśli u Różewicza Bohater demaskuje, prowokuje moralność, epatuje degradacją osobowości, to w wykonaniu W. Brilowa budzi on uczucie współudziału w cierpieniu, bitwie myśli, staje się w pełni zrozumiałym w swoim holistycznym życiowym stanowisku. Tak samo pozostali wykonawcy pomniejszych ról i epizodów w zaplanowanym przez A. Szczytko spektaklu-kolażu.

Gdzieniegdzie spośród statystycznych szkiców typologicznych kiełkuje duży temat człowieczeństwa. Tak wykiełkowała "rasowość", godność, osobowościowa integralność w bohaterce Ludmiły Zacharczuk - żonie Bohatera. Oczekiwanie na męża po tym jak wyszedł z domu "na minutkę, po papierosy" rozciągneło się na lata. I nagle znalazła się przed uciekinierem, odszukawszy go w nowym życiu. Jak królowa, pełna sił witalnych, w sukni wieczorowej wyraża tak zrozumiałe kobiece zainteresowanie mężem i łączy je z pogardą oraz niejednoznacznym współczuciem: "I co, kupiłeś wtedy papierosy? I to wszystko, co możesz mi teraz powiedzieć?". Życiowy charakter na poły z teatralną ostrością wcieliła w obraz Tłustej kobiety Irina Kobzar. Na przekór wulgarnemu imieniu w programie postać Kobzar nie odpycha, lecz przyciąga. Jest bliska muzom urodzajnych Włoch Felliniego, którymi przepełnione są autobiograficzne filmy maestro Federico. Jasna, kusząca, przy tym typowo tragikomiczna bohaterka I. Kobzar potrafi nie tylko rozśmieszyć, ale także sporowokować współczucie widzów niedopowiedzeniem całego ludzkiego potencjału swojej postaci. Akurat takie podejście do "groteskowego człowieczeństwa" niewiarygodnie pasuje do polskiej dramaturgii. Zaplątanie bohatera w sieciach życia jest oddane także w jego relacjach z Sekretarką. Po wojnie został dyrektorem wykonawczym wodewilu, blichtr i pustka ziemskich rozrywek wkrótce w pełni obnażają problem jego wewnętrznej dysharmonii. Właśnie w tych okolicznościach wykreowany przez Irine Rożenko obraz odbiera się jako artystycznie cenny i niejednoznaczny. Sekretarka, jak tylko może, ratuje wyciśniętą przez wojnę duszę Bohatera, ubezpiecza go w momentach apatii we wszystkich obowiązkach w pracy. A monolog Iriny Rożenko i miniscena w łóżku z jabłkiem rodzi uczucie matczynej mądrości i zrozumienia nowonarodzonej Ewy w obecności niesamodzielnego śpiącego Adama.

Uważnie przyglądając się nie dobrym buziom i idealnym porporcjom, ale duszom pokolenia "dzieci", Bohater przeprowadza niedające pociechy badanie statystyczne: o ile w młodej dziewczynie (Jelena Ołar) odnajduje nieśmiałe drgnienie - współczucie, o tyle w osiemnastoletniej modnisi (Daria Nowikowa) nie ma nawet cienia ludzkiego zrozumienia - jedynie pusta samolubna ambicja.

"Kartoteka" jest ewidentnie skażona impulsem odrzucenia przez Różewicza zbawiennej funkcji opinii społecznej, a nawet instytucji rodziny. Rodzice Bohatera w wykonaniu Ludmiły Płatonowej i Jurija Jewsiukowa naprzykrzają mu się swoją opieką i moralizatorstwem. Jurij Jewsiukow wykreował obraz jednoczesnie eleganckiego i energicznego przedstawiciela klasy średniej. Patriarchalną staromodność Ojca odbiera się jako znaczeniową opozycję dla Bohatera - wolnomyśliciela (dawno nie mieliśmy okazji zobaczyć na małej scenie tak dobrej roboty charakteryzatorów - aktor J. Ewskiukow wporst nie od poznania!). Dla pozbawionej silnej woli bohaterki Ł. Płatonowej syn wciąż pozostaje chłopczykiem, który bawiąc się na słoneczku "zapaćkał rączki, majtki i spodenki". Infantylna mama wciąż nie dostrzega, że jej syn zdążył już o wiele gorzej "zapaćkać się" krwią na wojnie, która złamała całe jego życie. I przez którą teraz cierpi na "syndrom wojenny", wpijając się w poduszki, żeby zagłuszyć fantomowy huk nadlatujących bombowców. Czas akcji został swoją drogą rozerwany przez dramaturga i reżysera. Widzimy kolaż wspomnień z przeszłości bohatera i pytań stawianych w jego aktualnym życiu. Być może dlatego jego matka i ojciec są jedynie cieniem jego dziecięcych wspomnień?

Zadziwiające, że w "Kartotece" nie postawiono do kąta przedstawicieli Kościoła katolickiego. Za to dostało się profesorom... W wykonaniu P. Raczyńskiego Nauczyciel, u którego Bohater, bezczelnie blefując, zdaje maturę, jest udającym młodszego niż jest w rzeczywistości, pewnym siebie łapówkarzem, który traktuje wspaniałą historię Polski jak źródło łatwego zarobku. Najwyraźniej T. Różewicz odczuwał osobistą awersję do dziennikarzy - jest ich w spektaklu dwa razy więcej. Ten sam J. Ewsiukow gra typowego cynika-paparazzo (scena wizyty tej postaci skoro świt u Bohatera odegrana przez J. Ewsiukowa i W. Brilowa z typowo polskim wdziękiem i dowcipem). Bohaterka Tatiany Turki dostała od reżysera zadanie, aby zaprezentować sprzedajność dziennikarstwa. Tylko czy, jeśli Różewicz właśnie tą postacią wieńczył scene finałową, to nie można było ze strony reżyserskiej i aktorskiej przedstawić jej z większą finezją? Deklarowany subtelny gatunek, jakim jest tragikomedia, zamienia się w plakat i pamflet.

Finał spektaklu jest otwarty: jedyne co pozostaje Bohaterowi w sprzedajnym i obłudnym społeczeństwie, w którym dzieci nie mają szacunku dla bohaterstwa ojców, szkoła i prasa handlują chwalebną przeszłością narodu, a rzeczoznawcy (mroczne "sługi proscenium" w wykonaniu Dmitrija Czerniakowskiego i Andrieja Borisenki) jeszcze za życia obliczają metraż pokoju i zdejmują miarę z samego Bohatera - by pomnożyć "karteczki" w kartotece swoich ziemskich rozkoszy. Myśl dramaturga jest jasna, ale scenicznie oświetlona czerwienią orgia i podrzucona nad łóżkiem niby sztandar czerwona narzutka odciągają uwagę na płyciznę - nietypowych zazwyczaj dla Szczytko - chwytliwych reżyserskich sztuczek. W tym czasie głębia psychologiczna "szerokiego planu" podjętej przez Bohatera decyzji odpływa od widza w dal i majaczy tylko na horyzoncie.

Spektakle A. Szczytko na podstawie klasycznej polskiej dramaturgii drugiej połowy XX wieku przyciągają swoją zwłowieszczą aktualnością we współczesnej Ukrainie. "Antygona w Nowym Jorku" J. Głowackiego odciska się w naszej rzeczywistości problemem uchodźców, a "Kartoteka" T. Różewicza, będąca pierwotnie odpowiedzią dramaturga na powojenne cierpienia Polaków, dzisiaj jest niestety bliska i zrozumiała dla nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji