Artykuły

Danuta Szaflarska nie żyje. Była gwiazdą dwóch stuleci

Danuta Szaflarska była symbolem historycznej ciągłości Warszawy, jej teatru i polskiego kina. Gwiazda pierwszego powojennego filmu, aktorka Jarzyny, fanka Masłowskiej, jeszcze niedawno grała na scenie i przygotowywała się do kolejnej premiery. Zmarła w Warszawie. Miała 102 lata.

W ostatnich latach Szaflarska ponownie stała się ikoną. Znów dużo grała i zdobywała popularność wśród młodych, którzy nie mogli pamiętać jej dawnych powojennych ról. W lutym 2016 r. z okazji 101. rocznicy urodzin aktorki o jej karierze i życiu pisał nasz krytyk teatralny Witold Mrozek. Przypominamy ten tekst.

Danuta Szaflarska: Chciałam dużo grać

Jest chyba 17 września 1939 r., Wilno. Zza ścian teatru słychać wystrzały. Danuta Szaflarska ma 24 lata i właśnie jest na scenie. "Słyszałam trzaski kolejnych foteli opuszczanych przez widzów. Ludzie uciekali w popłochu z teatru przed końcem przedstawienia" - wspominała po latach spektakl grany podczas walk z Armią Czerwoną. Aktorzy dograli do końca, widzów zostało trzech.

Młoda aktorka przyjeżdża do Wilna 23 sierpnia 1939 r. Dopiero co ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej przy Trębackiej, grając m.in. Szekspirowską Julię. Jej rocznik poddano ostrej selekcji - została najlepsza piątka. Byli rozchwytywani. Sama Szaflarska dla wileńskiego Teatru na Pohulance odrzuciła propozycję etatu w Teatrze Narodowym w Warszawie. "Chciałam dużo grać" - powie po latach. W przeładowanej aktorami stolicy byłoby to trudniejsze.

Anioł i pionierka

W sowieckim już Wilnie teatr nadal gra, choć wkrótce formalnie władzę przejmie w nim kolektyw. Repertuar jest zróżnicowany - na Boże Narodzenie 1939 r. Szaflarska gra anioła w "Pastorałce" Schillera, chwilę później - pionierkę w "Sławie" radzieckiego autora Gusiewa. A także Hesię, córkę pani Dulskiej. Od jednej z ważniejszych reżyserek przedwojnia, Stanisławy Perzanowskiej, słyszy: "Nie masz grać dziecka, ale starą Dulską". Chyba bierze to sobie do serca. "Był to już nie tylko pełen temperamentu i sprytu podlotek, ale prawdziwy demonek, kandydatka na przyszłą Dulską, ale na super-Dulską z Racine'a, nie z Zapolskiej" - ekscytował się wileński recenzent. Przed zamknięciem teatru Szaflarska zdąży na Pohulance zagrać jakieś 20 ról.

W 1941 r. odnajduje ją w Wilnie narzeczony, Jan Ekier. Nie widzieli się od wybuchu wojny. Aktorka opowie potem, że szedł do niej z obrączkami sześć dni piechotą ze stolicy. 3 września 1941 r. biorą ślub, ale już nie w Wilnie, lecz w Krakowie. Stamtąd jadą do Warszawy. Szaflarska wstępuje do konspiracyjnego Teatru Frontowego AK.

Wybuch powstania warszawskiego zastał ją z roczną córeczką, matką i mężem w mieszkaniu znajomych. Już pierwszej nocy poszła budować barykady. 15 sierpnia zgłosiła się do Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej, występowała na koncertach dla cywilów i żołnierzy. - Miałam to szczęście, że nikt z moich najbliższych nie zginął, ale trudno mi dziś zrozumieć, jak udało nam się przetrwać tę gehennę aż 63 dni - mówiła w "Rzeczpospolitej".

Była łączniczką. - Miałam biegać pod podane adresy i zawiadamiać ludzi. Dobrze znałam Śródmieście-Południe. Wiedziałam, gdzie jest ostrzał, gdzie gołębiarze [strzelcy niemieccy], więc mogłam też przeprowadzić innych ludzi - opowiadała Szaflarska.

Po wojnie Szaflarska z mężem się rozwiedzie - jak potem powie - dla pracy.

Jeszcze nim III Rzesza podpisze bezwarunkową kapitulację, trafia na scenę Starego Teatru w Krakowie. Znów gra u Perzanowskiej, tej samej, u której była małą Dulską. Perzanowska ma za sobą lata tyleż trudne, co mało chwalebne. W trakcie okupacji wbrew bojkotowi grała w teatrach Generalnej Guberni. Zarabiała tak na leki dla niepełnosprawnej córki, środowisko okazało się wyrozumiałe. Szaflarska i Perzanowska wiele razy spotkają się na scenie.

Dziewczyna z okładki

Ale największy sukces Szaflarska odniesie za chwilę na ekranie. Widzowie czekają na pierwszy po wojnie polski film fabularny. Satyrycy kpią, że nowa władza obiecała kinofikację, a jest kinofikcja.

W końcu jest pierwszy film. "Zakazane piosenki" Leonarda Buczkowskiego powstają na raty. Pierwsza odsłona trwała pół godziny. Miała dokumentować miejski folklor czasu okupacji - część utworów śpiewali zawodowcy, część naturszczycy. Druga powstała, gdy pomysł chwycił. Do piosenek szybko dopisano opowieść, dodano młodą parę amantów: Szaflarską i Jerzego Duszyńskiego, jej kolegę z ostatniego przedwojennego rocznika absolwentów PIST. Tak powstał pełny metraż. Film ściągnął zarówno kilometrowe kolejki pod kina, jak i falę krytyki, m.in. Jerzego Waldorffa czy Stefana Żółkiewskiego. Wreszcie zrobiono trzecią wersję, tę oglądaną do dziś, gdzie ukazano więcej okupacyjnej grozy, której brakowało przeciwnikom filmu.

Szaflarska staje się ulubienicą mas. Jeszcze przed premierą jest na okładce pierwszego numeru "Filmu" - 1 sierpnia 1946 r. Nowy dwutygodnik, gęsto ilustrowany fotosami, publikuje relacje z planu. Oficjalnie podkpiwa z kultu gwiazd na burżuazyjnym Zachodzie, ale jednocześnie go naśladuje. W 1949 r. dziennikarz pisma, by przeprowadzić kolejny wywiad z Szaflarską, odwiedza "apartamenty gwiazdy" - jeden skromnie urządzony pokój. Pyta o rozkład dnia aktorki. Opowiada: "Rano próba w teatrze, później praca nad dubbingiem w studiu filmowym, wieczorem przedstawienie, które kończy się zwykle po jedenastej. Rozkład zmienia się trochę, gdy nakręcam film, wtedy wstaję o szóstej i nie wychodzę z atelier przez cały dzień".

Właśnie - atelier. Przedwojenne warszawskie studia obróciły się w gruz, a ówcześni polscy filmowcy poza atelier nie wyobrażali sobie pracy. Jeden z najsłynniejszych filmów o Warszawie nakręcono więc w olbrzymiej części... w Łodzi, w wybudowanych dekoracjach.

W latach 40. Szaflarska zrobi jeszcze m.in. komediowy hit "Skarb", z bliskim rzeczywistości wątkiem pary młodych ludzi czekających na mieszkanie. Jej ekranowy partner to znów Duszyński. Później filmowy boom na Szaflarską się kończy. Ponoć ze swoim emploi nie nadawała się do produkcyjniaków, była "za ładna na siermiężny socrealizm". Ale zagra jeszcze m.in. hrabinę w "Warszawskiej premierze", historycznym filmie o drodze do wystawienia "Halki" Moniuszki, eksponującym oczywiście wątek narodowowyzwoleńczy i klasowy.

Wciąż pracuje dużo w teatrze, przede wszystkim z reżyserem Erwinem Axerem. Zbiera świetne recenzje. Razem z Axerem trafia do Teatru Kameralnego Domu Żołnierza w Łodzi, który przeniesiony pod koniec lat 40. do odbudowanej Warszawy stanie się Teatrem Współczesnym. Później pracuje w Teatrze Narodowym.

Nie dać się zgnębić

Jest rok 1971. Szaflarska właśnie gra Podstolinę w dobrze przyjętej "Zemście" Gustawa Holoubka w Dramatycznym, gdzie jest na etacie. Ale 56-letnia aktorka przechodzi chyba kryzys. W dzienniku zapisuje: "Trzeba czekać, jak zwykle czekać, z uporem nosić głowę do góry, uśmiech na twarzy. Nie dać się zgnębić nawet trzecim statystowaniem w tym sezonie. Nie poddać się wewnętrznie". Miewa chwile załamania: "Nie czytam, nie piszę już od dawna, nie mogę. Moją rolę widzę już niestety we właściwych rozmiarach - mała rólka pokojówki".

Faktycznie, gdy np. Jerzy Jarocki angażuje ją do prapremiery "Ślubu" Gombrowicza, gra niewielką rolę Damy I. W prowincjonalnym Gnieźnie jest fetowana jako gościnna gwiazda w "Tangu" - widzowie doskonale pamiętają ją z ekranu. Coraz częściej gra popularny lekki repertuar rozrywkowy, w Komedii czy Kwadracie.

W latach 80. jest na scenie coraz rzadziej. W 1985 r. przechodzi na emeryturę, a w 1989 r. obchodzi półwiecze pracy artystycznej. W latach 90. dwukrotnie wraca, by grać Mrożka, do Współczesnego - najpierw w "Miłości na Krymie" Axera, później w "Tangu" Macieja Englerta. To chyba ostatni raz, kiedy ktoś na poważnie kłóci się o sztukę Mrożka. Młodzi konserwatyści widzą w buncie Artura przeciwko swojemu ojcu, podstarzałemu rewolucjoniście Stomilowi, oskarżenie ojców III RP z kręgu "lewicy laickiej".

Królowa Warszawy

W ostatnich latach Szaflarska znów stała się ikoną. W XXI w. kojarzona jest przede wszystkim ze współpracy z Dorotą Kędzierzawską - reżyserką filmową, z którą zrobi m.in. głośne "Pora umierać", oraz z Grzegorzem Jarzyną - symbolem zmian w polskim teatrze na przełomie stuleci. W 2001 r. Jarzyna angażuje Szaflarską do "Uroczystości" w Rozmaitościach. Aktorka jest głodna pracy: "Pamiętam, że bardzo długo nie dostawałam żadnych uwag. W końcu się zdenerwowałam i powiedziałam Grzegorzowi, że nie mogę tak dalej pracować". Szybko się dogadują. Jarzyna mówi o niej "aktorka współczesna".

W ciągu dziesięciu lat Szaflarska przygotowuje dziesięć ról teatralnych, gra w filmach i serialach. W "Pokłosiu" Pasikowskiego dostaje epizodyczną, choć istotną rolę starej zielarki, od której bohaterowie dowiadują się prawdy o polskim mordzie na Żydach na Podlasiu. Szaflarska pracuje ciągle. Staje się symbolem historycznej ciągłości Warszawy, jej teatru i polskiego kina.

27 kwietnia 2010 r. zostaje pierwszą w historii polskiego teatru 95-letnią aktorką na etacie. Chwilę wcześniej gra u Jarzyny w "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej. "Niebywała wyobraźnia połączona z talentem" - mówi o młodej pisarce. Szaflarska gra Osowiałą Staruszkę na Wózku Inwalidzkim, najstarszą z trzech kobiet różnych pokoleń żyjących w jednym pokoju i niemających wspólnego języka. Staruszka żyje wyidealizowanym obrazem przeszłości i dramatem wojny. "Byłam zaskoczona tym, jak Dorota Masłowska mogła wiernie oddać ten świat, który ja przeżyłam. (...) W tych słowach jest esencja grozy bombardowania" - powiedziała aktorka w jednym z wywiadów. Na podstawie spektaklu powstał potem film.

Wizerunek świadka wojennej przeszłości kilkakrotnie odciskał piętno na drodze Szaflarskiej. Grała Stanisławę Edelman w filmie "Głosy z tamtego świata" Stanisława Różewicza (1962), pojawiła się też w "Drugiej matce" zrealizowanej w Teatrze TV przez Izabelę Cywińską według Hanny Krall.

Kolejnym takim obrazem miał być na początku 2016 r. spektakl w Teatrze Żydowskim "Sklep przy głównej ulicy". To historia słowackiej Żydówki Lautmanowej, wywłaszczonej w trakcie wojny przez sąsiada z rodzinnego sklepiku, oparta na scenariuszu czechosłowackiego filmu. Za udział w nim twórczyni Żydowskiego Ida Kamińska jako pierwsza aktorka z Polski dostała w 1967 r. nominację do Oscara. Niestety, ze względu na stan zdrowia Szaflarskiej teatr przełożył wtedy premierę.

"Bardzo mi zależy na zagraniu roli Lautmanowej. Cieszę się, że wracam powoli do zdrowia" - napisała aktorka w oficjalnym komunikacie na początku roku.

Dyrektor Gołda Tencer planowała chociażby jednorazowe publiczne czytanie tekstu z udziałem Szaflarskiej. Niestety, nie zdążyliśmy go usłyszeć.

***

Korzystałem m.in. z wywiadów z Danutą Szaflarską przeprowadzonych dla pisma "Teatr" przez Michała Smolisa, książki Jagody Hernik Spalińskiej "Życie teatralne w Wilnie podczas II wojny światowej" oraz dziennika aktorki opublikowanego przez "Teatr" w 1971 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji