Artykuły

Teatralna Akademia Platońska

Szkoła zmiany nie potrzebuje. Potrzebuje natomiast nieustannego otwarcia umysłu: jak zrobić, żeby nie uczyć muzeum teatru, żeby uczenie najszlachetniejszego warsztatu połączyć z tym, co się dzieje w teatrze dzisiaj. Rozmowa z Dorotą Segdą i Beatą Guczalską, rektorem i prorektorem obchodzącej 70-lecie Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.

Joanna Targoń: Krakowska szkoła teatralna powstała w październiku 1946 r., a pierwszy rocznik absolwentów odnotowany jest już w roku 1947. Trochę to dziwne.

Beata Guczalska: Rzeczywiście, ale wbrew pozorom nauka nie trwała tylko rok. Jeszcze przed zakończeniem wojny, w lutym i w marcu 1945 r., powstały w Krakowie studia teatralne. Były trzy takie studia: przy Teatrze im. Słowackiego, przy Starym Teatrze i Studio Iwo Galla. Ponieważ wszystkim zależało, żeby młoda kadra mogła jak najszybciej zasilić polskie teatry, jako pierwszy rok studiów potraktowano okres od lutego i marca do jesieni 1945 r. - dziś powiedzielibyśmy: semestr letni. Kiedy w roku 1946 z połączenia tych trzech studiów powstała Państwowa Szkoła Dramatyczna, studenci mieli więc za sobą dwa lata (a tak naprawdę półtora roku) studiów. A że była to szkoła trzyletnia, pierwsi absolwenci są z roku 1947 - wśród nich Halina Mikołajska i Gustaw Holoubek. Dość szybko szkoła zyskała status pełnej wyższej uczelni, zmieniono jej nazwę na Państwową Wyższą Szkołę Aktorską i wprowadzono czteroletni tryb nauczania.

Dla krakowskiej szkoły teatralnej charakterystyczna jest chyba relacja mistrz-uczeń. Tak przynajmniej wynika z wywiadów i wspomnień.

Dorota Segda: Nasza szkoła jest przykładem na to, że można kształcić w relacji mistrz-uczeń, rozmawiając, a czasami nawet przechadzając się, jak to się działo w Akademii Platońskiej. To jedna z przyczyn, dla których zmieniamy już od przyszłego roku akademickiego nazwę na Akademię Sztuk Teatralnych. Akademia Platońska to żart, ale powód zmiany nazwy jest serio. Nie jesteśmy już szkołą zawodową, jak było na początku, ale w całym tego słowa znaczeniu uczelnią humanistyczną. Tak się nawet nazywa nasz profil - ogólnohumanistyczny.

Beata Guczalska: I to wcale nie na wyrost. Podam jeden przykład: obserwujemy ewolucję prac dyplomowych, obecnie magisterskich. Gdy przeglądamy teczki dawnych absolwentów, widzimy, że pisali oni zazwyczaj skromną, kilkunastostronicową pracę, często był to opis ich roli w przedstawieniu dyplomowym. W tej chwili powstają prace, które konkurują z pracami absolwentów uniwersytetów, są nagradzane w konkursach na najlepszą pracę magisterską organizowanych przez Instytut Teatralny w Warszawie, ich fragmenty są publikowane.

Dorota Segda: Kształcimy aktorów, którzy mają być światłymi ludźmi i artystami o otwartych głowach. Relacja mistrz-uczeń powoduje, że kształcenie naszych studentów jest czymś wyjątkowym. W niewielkich grupach, z mistrzami zawodu, czynnymi aktorami i reżyserami przygotowujemy egzaminy oparte na najlepszej literaturze. Wiele z tych egzaminów pokazujemy potem w czasie dni otwartych, przygotowujemy spektakle dyplomowe grane na naszych scenach. Nasz teatr daje tylko w Krakowie sześć premier rocznie.

Beata Guczalska: A gdybyśmy policzyli wszystkie premiery we wszystkich oddziałach, ta liczba wzrośnie do 11-12. Mamy przecież filię wrocławską, z wydziałami aktorstwa dramatycznego, aktorstwa teatru lalek i reżyserii teatru lalek, a także studium reżyserii teatru dla dzieci i młodzieży. I najmłodszy wydział - teatru tańca w Bytomiu.

Uczelnia stopniowo rozwijała się i rozgałęziała. Już na początku, w latach 50., utworzono w Krakowie oddział lalkarski, którego działalność zakończyła się w 1963 r. Jego absolwentami byli Maja Komorowska i Ryszard Cieślak, których szybko przechwycił Jerzy Grotowski i z teatrem lalkowym nie mieli nic wspólnego. Wydział Lalkarski reaktywowano w latach 70. we Wrocławiu. Czy tworzenie nowych specjalności, jak dramaturg teatru, czy wydziałów, jak teatru tańca, to odpowiedź na zmiany zachodzące w teatrze? Na przykład wymagań dotyczących umiejętności fizycznych aktora?

Dorota Segda: W odpowiedzi na te wymagania na wydziałach dramatycznych zwiększa się liczbę i jakość zajęć ruchowych. Natomiast Wydział Teatru Tańca kształci aktorów opanowujących sztukę tańca nowoczesnego w stopniu niezwykłym. To nie jest tylko uplastycznienie ciała aktora - i nie są to tańce, lecz ruch, który bierze się z wnętrza, który wyraża przeróżne emocje. Ten wydział powstał w Bytomiu, mieście przemysłowym. Często w takich miastach powstają teatry tańca - najlepszy przykład do zespół Piny Bausch w Wuppertalu. Dlaczego? Myślę, że z potrzeby piękna, a także z żywiołowej energii tych ludzi. Bazą kadry WTT byli aktorzy Śląskiego Teatru Tańca od lat działającego w Bytomiu.

Beata Guczalska: Aczkolwiek powstają tam spektakle dyplomowe, w których potencjał ruchu wydobywany jest w tekście stricte dramatycznym. Łączą więc aktorstwo dramatyczne i umiejętności taneczne. Takim spektaklem jest choćby jeden z najnowszych dyplomów - "Bal manekinów" Brunona Jasieńskiego w reżyserii Jerzego Stuhra, który zresztą bardzo się przyczynił do założenia tego wydziału i na nim uczy.

Na listach pedagogów uczących w PWST obok aktorów i reżyserów znajdziemy wiele nazwisk wybitnych humanistów i artystów. Zajęcia ze studentami w Krakowie mieli literaturoznawcy Kazimierz Wyka i Jan Błoński, we Wrocławiu Janusz Degler. Pracy z kamerą uczyli Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Krauze, historii sztuki Jerzy Nowosielski, muzyki Zygmunt Konieczny. Umuzykalnienia uczył przez dwa lata Krzysztof Penderecki - sam wtedy był jeszcze studentem Akademii Muzycznej.

Beata Guczalska: Tak było nawet na samym początku - na przykład w latach 1947-1948 wykłady miał wybitny psycholog Stefan Szuman.

Dorota Segda: A przez dwie kadencje rektorem był prof. Jacek Popiel, teatrolog. Z początkiem roku akademickiego uruchomiliśmy cykl "Wykłady na scenie świata", do których zapraszamy przedstawicieli szeroko rozumianej humanistyki: profesora Bronisława Maja, profesora Jerzego Vetulaniego, profesora Piotra Sztompkę, księdza profesora Michała Hellera, księdza Adama Bonieckiego.

Wielu absolwentów z lat 80. i 90., choćby reżyserzy Piotr Cieplak, Anna Augustynowicz, Andrzej Dziuk, wspomina zajęcia z księdzem profesorem Jerzym Tischnerem jako doświadczenie formacyjne. Pani też chodziła na jego wykłady?

Dorota Segda: My, aktorzy, chodziliśmy na wykłady księdza Tischnera na uniwersytet, mimo że miał u nas zajęcia na reżyserii. Było to w smutnych latach 80. - gdybyśmy chodzili na jego zajęcia na reżyserii, to mogliby go wyrzucić z uczelni. Ówczesny rektor Jurek Trela dokonał cudów, żeby katolickiego księdza zatrudnić w PWST. Chodziliśmy więc na UJ, jeszcze ze Starowiślnej - ostatecznie nie mieliśmy daleko. Ale wykształcenia humanistycznego nie nabywa się tylko na zajęciach teoretycznych. Wiele zajęć praktycznych polega na interpretowaniu literatury - rozmowa z mistrzami zawodu o literaturze, szukanie do niej własnych kluczy to ogromne poszerzenie wiedzy, świadomości, wyobraźni.

Została pani rektorem niedawno. Co chciałaby pani zmienić w szkole?

Dorota Segda: Jestem szczęśliwym rektorem, który tę szkołę współtworzy od lat. Byłam prorektorem, od 18 lat jestem pedagogiem, od dawna współodpowiadam za jej kształt. Przejmuję świetną uczelnię. Oczywiście codzienność stawia wciąż nowe wyzwania i nowe pomysły, ale nie objęłam tego stanowiska, żeby wprowadzać dobrą zmianę. Szkoła takiej zmiany nie potrzebuje. Potrzebuje natomiast nieustannego otwarcia umysłu: jak zrobić, żeby nie uczyć muzeum teatru, żeby uczenie najszlachetniejszego warsztatu, łącznie z umiejętnością mówienia wierszem Fredry, połączyć z tym, co się dzieje w teatrze dzisiaj. Żeby studenci umieli pracować z różnymi reżyserami, również młodymi, którzy interpretują literaturę bardzo po swojemu, rozdrapując teksty. Teatr współczesny jest bardzo różny - chodzi o to, by wykształcić ludzi, którzy będą wiedzieli, że jakość dykcji nie przeszkadza im w szaleństwach na współczesnej scenie, że poszerza tylko wachlarz możliwości i ich świadomość. Chcemy, żeby umieli poruszać się we współczesnym teatrze, używając też własnego gustu. Kiedy się sięgnie wysokich, najszlachetniejszych w sobie tonów - wiem to doskonale jako aktorka - to potem człowiek nie daje się łatwo zwieść byle czemu, szuka w sobie cały czas tych wysokich tonów, które można znaleźć w różnego rodzaju teatrze. To jest nasza misja: nie gubić tego, co jest tradycją, ale cały czas ją otwierać na teraźniejszość.

Beata Guczalska: Z taką myślą planowane są nasze dyplomy - przedstawienia, które są ukoronowaniem procesu kształcenia. U nas rzadko przybierają formę konwencjonalnej inscenizacji klasyki. Bardzo często sięga się po teksty współczesne, jak chociażby - to najnowsze przykłady - "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej, "Niech żyje wojna" Pawła Demirskiego, adaptacja filmu "Dogville". Już na poziomie repertuaru widać pragnienie dialogu ze współczesnością, współczesnym językiem teatralnym i dramatycznym. Zdarza się, że dyplomy reżyserują studenci reżyserii. Zadaniem i ambicją władz Wydziału Aktorskiego jest więc wyposażenie studenta w umiejętność pracy z nowym pokoleniem reżyserów i umiejętność odnalezienia się w bardzo współczesnym tekście.

Dorota Segda: W tym jubileuszowym roku krakowskie dyplomy reżyserują wyłącznie nasi absolwenci, należący do różnych pokoleń i uprawiający różny teatr: Mikołaj Grabowski, Remigiusz Brzyk, Ewa Kaim, Michał Kotański i Iwona Kempa.

Wydaje mi się, że ważne w historii krakowskiej szkoły jest to, że jej absolwenci tworzyli zespoły, wspólnoty wykraczające poza teatr instytucjonalny - Jerzy Grotowski, Krzysztof Jasiński, Andrzej Dziuk. Pamiętać też trzeba o Zbigniewie Cybulskim i Bogumile Kobieli, którzy tuż po studiach wyjechali na Wybrzeże i założyli tam Teatr Bib-Bom. Może coś jest w tej szkole, co sprzyja takim awangardom? Jerzy Grotowski uprawiał teatr zupełnie różny od tego, z jakim spotkał się w szkole, choć nauczył się tu bardzo dużo, studiował przecież osiem lat, aktorstwo i reżyserię.

Beata Guczalska: To nadal trwa. Przypomnę, że w Krakowie działają w tej chwili prężnie teatry założone przez naszych absolwentów: Teatr Nowy Piotra Siekluckiego, Łaźnia Nowa Bartosza Szydłowskiego i Teatr Barakah Any Nowickiej. Najnowszym przykładem jest Teatr Odwrócony Szymona Budzyka przy ul. Smoleńsk - nie jest może jeszcze bardzo znany, ale sobie radzi, w warunkach dość trudnych, od czasu do czasu udziela się tam prof. Jerzy Trela.

Dorota Segda: My zresztą uzmysławiamy studentom już od pierwszego roku, że niewielu z nich dostanie etat w teatrze. Że bez ogromnej kreatywności własnej niejeden z nich może nie wyjść nigdy na scenę. Nie mają wyjścia: albo stworzą coś takiego, co przyniesie im również pieniądze, albo będą musieli zostać kelnerami i czekać na castingi do reklam. Na tym drapieżnym rynku, który obserwuję od lat, wszyscy, którzy są zdeterminowani, żeby uprawiać ten zawód - uprawiają go. Niektórzy nie tak łatwo i szybko; podziwiam ich, sama miałam na początku wszystko dane i nie wiem, czybym sprostała takiej sytuacji.

Czy szkoła w jakiś sposób przygotowuje do tego studentów? Chodzi mi o zajęcia praktyczne.

Dorota Segda: Mamy zajęcia pracy z kamerą, spotkania z wybitnymi reżyserami filmowymi - bo współczesny aktor chce pracować z kamerą, grać w filmach, telewizji. Często gra w produkcjach nieambitnych - ale musi umieć to robić. Mamy też projekt castingowy, bo tak wygląda dzisiaj świat aktorów. Do dziś biorę udział w castingach, nie lubię tego, ale muszę, i wiele ról dzięki castingom dostałam. Sporo ról na rynku filmowym i telewizyjnym zostało obsadzonych naszymi studentami dzięki spotkaniom w trakcie zajęć.

Czyli jednak szkoła przygotowuje do życia poza szkołą.

Dorota Segda: Stara się. Choć są tu jednak cieplarniane warunki, jak to w wylęgarni.

Beata Guczalska: Trochę tak jak w domu rodzinnym. Muszą być cieplarniane warunki, żeby coś się wykluło. Często studenci objawiają swój potencjał późno, nawet dopiero w trakcie dyplomu. To jest naprawdę wspaniałe, gdy nagle rozkwita ktoś uważany przez trzy lata za średniego albo słabego. I gdyby wcześniej zdecydowano, że skoro niezdolny, to należałoby go wyrzucić, stracilibyśmy wielu znakomitych dziś aktorów. Chciałabym dodać, że uzbrajamy naszych aktorów nie tylko w umiejętności warsztatowe. W programie jest psychologia prowadzona przez renomowaną psychoterapeutkę; zajęcia polegają na uświadomieniu sobie różnych mechanizmów, choćby działania w grupie. Drugim takim przedmiotem jest joga, która na poziomie ciała i psychiki wyposaża w opanowanie i umiejętność koncentracji.

Dorota Segda: Staramy się jak najszybciej i jak najczęściej spotykać ze sobą studentów reżyserii i aktorstwa. To dzięki studentom aktorstwa studenci reżyserii zdają swoje egzaminy. Mamy również ostatnio sporo łączonych zajęć, zmuszamy wręcz młodych reżyserów, żeby stanęli na scenie. Mnie, aktorce, często brakuje porozumienia z młodym reżyserem, bo wiem, że on o moim zawodzie nie ma pojęcia. A pamiętam starych mistrzów, choćby Jerzego Jarockiego, który o moim zawodzie wiedział wszystko.

Beata Guczalska: Ale w tamtym pokoleniu większość reżyserów była również aktorami. Jarocki ukończył aktorstwo w naszej szkole.

Dorota Segda: A teraz tak nie jest i tego mi brakuje. Aktorzy i reżyserzy, poznając się w szkole i razem pracując, często wychodzą na rynek wspólnie. Młodzi reżyserzy mają swoich aktorów i razem sobie radzą.

Beata Guczalska: Razem jeżdżą po teatrach i wspólnie pracują, tak jak Paweł Smagała z Krzysztofem Garbaczewskim, Krzysztof Zarzecki z Michałem Borczuchem, wcześniej Jacek Poniedziałek z Krzysztofem Warlikowskim. Takich przykładów jest mnóstwo.

Wróćmy może do roku jubileuszowego, zbliżających się obchodów i planowanej zmiany nazwy uczelni.

Dorota Segda: W najbliższy poniedziałek, 13 lutego, odbędzie się wielki zjazd absolwentów wszystkich roczników. Będziemy razem na scenie interpretować "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego - w obsadzie większej niż przewidział autor, 80-osobowej, bo każdą prawie rolę zagra kilkoro aktorów. Wyspiański będzie od nowego roku akademickiego naszym patronem; 26 września, po konsultacjach z pedagogami i z byłymi rektorami, senat naszej uczelni przyjął uchwałę o zmianie nazwy z Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej na Akademię Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego. Tę decyzję musi jeszcze zatwierdzić Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ludwik Solski będzie patronem Wydziału Aktorskiego. Dlaczego Wyspiański? Był poetą i malarzem, genialnym dramatopisarzem, wizjonerem teatru. Był krakowianinem, którego Kraków nie chciał docenić. Do dziś nie ma w naszym mieście teatru jego imienia. Planujemy też zmianę logo uczelni - moi przyjaciele, Anna i Stanisław Wejmanowie, podpowiedzieli mi pomysł, żeby zaprojektowali je studenci ASP. Czternaście projektów logo będzie można obejrzeć w trakcie jubileuszowych obchodów.

KRÓTKA HISTORIA PWST W KRAKOWIE

17.10.1946 - zarządzeniem Ministerstwa Kultury i Sztuki zostaje utworzona Państwowa Szkoła Dramatyczna w Krakowie pod kierownictwem Juliusza Osterwy; pierwszą siedzibą są trzy pokoje przy ul. Szpitalnej 40. Nauka trwa trzy lata.

1949 - zmiana nazwy na Państwową Wyższą Szkołę Aktorską i trybu nauki z trzyletniego na czteroletni.

1952 - szkoła przejmuje od Teatru Rapsodycznego scenę przy ul. Warszawskiej 5, dzięki czemu studenci zyskują teatr szkolny. W 1960 r. szkoła przejmuje cały budynek. W latach 1953-1993 szkoła działa również w budynku przy ul. Bohaterów Stalingradu 22 (dzisiejsza Starowiślna).

1954 - powołanie Oddziału Lalkarskiego (istniał do 1962), w tym samym roku nadano PWSA imię Ludwika Solskiego, a rok później zmieniono nazwę na Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego.

1955 - utworzenie Wydziału Reżyserii (istniał cztery lata, ukończyło go siedem osób, wśród nich Jerzy Grotowski).

1972 - reaktywowanie Wydziału Lalkarskiego, tym razem we Wrocławiu.

1973 - reaktywowanie Wydziału Reżyserii Dramatu; pośród studentów I roku Krystian Lupa i Mikołaj Grabowski.

1974 - przyznanie PWST budynku przy ul. Straszewskiego 21-22, oddanego do użytku po całkowitej, trwającej pięć lat przebudowie w 1993 r.

1979 - we Wrocławiu powstaje Wydział Aktorski, razem z Wydziałem Lalkarskim tworzą Filię PWST we Wrocławiu.

1992 - otwarcie Studiów Podyplomowych Reżyserii Teatru Dzieci i Młodzieży we Wrocławiu.

1998 - uruchomienie specjalności wokalno-estradowej na Wydziale Aktorskim w Krakowie.

2001 - uruchomienie specjalności dramaturgicznej na Wydziale Reżyserii Dramatu.

2006 - powołanie specjalności "reżyseria teatru lalek" na Wydziale Reżyserii Dramatu; otwarcie Wydziału Teatru Tańca z siedzibą w Bytomiu.

2009-2010 - generalny remont budynku przy ul. Warszawskiej 5 w Krakowie, przebudowa siedziby we Wrocławiu przy ul. Braniborskiej.

2009-2011 - studia podyplomowe z reżyserii opery i innych form teatru muzycznego przy Wydziale Reżyserii Dramatu w Krakowie.

2011 - pierwsza edycja Forum Młodej Reżyserii - pierwszego w Polsce przeglądu i konkursu prac studentów reżyserii szkół teatralnych; do tej pory odbyło się sześć edycji.

Rektorzy PWST w Krakowie

1946/1947 - 10.05.1947 - Juliusz Osterwa

1947-1948/49 - Władysław Woźnik

1949 - Antoni E. Balicki

1949-1950 - Eugeniusz Fulde

1950-1963 - Tadeusz Burnatowicz

1963-1968 - Bronisław Dąbrowski

1968-1972 - Eugeniusz Fulde

1972-1981 - Jerzy Krasowski

1981-1984 - Danuta Michałowska

1984-1990 - Jerzy Trela

1990-1996 - Jerzy Stuhr

1996-2002 - Jacek Popiel

2002-2008 - Jerzy Stuhr

2008-2016 - Ewa Kutryś

Od 2016 - Dorota Segda

JUBILEUSZ

Transmisję "Wesela" będzie można obejrzeć w klubie Loża w Rynku Głównym 41, a także na stronie internetowej PWST: www.pwst.krakow.pl w poniedziałek 13 lutego, początek o godz. 18. Podczas jubileuszowych obchodów będzie wyświetlany wyprodukowany przez TVN film o historii PWST. Z okazji jubileuszu 70-lecia PWST wydało książkę, w której znalazła się bogata dokumentacja działalności uczelni: lista wszystkich absolwentów i pedagogów, wykazy przedstawień dyplomowych, kalendaria, a także rozmowy z rektorami ostatnich 20 lat: Jerzym Stuhrem, Jackiem Popielem i Ewą Kutryś.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji