Artykuły

Śmierć w starych dekoracjach

XIV Warszawskie Spotkania Te­atralne otwarto przedstawienie "Śmierć w starych dekoracjach" wg Tadeusza Różewicza, w a­daptacji, reżyserii i scenografii Jerzego Grzegorzewskiego, z mu­zyką Stanisława Radwana. Jest to widowisko przewrotne. Odwró­cona jest jego optyka. Aktorzy grają w wielkiej, pustej sali te­atralnej, pośród pustych krzeseł widowni, na balkonach i w lo­żach, publiczność zaś siedzi na scenie i jest zaskoczona tym, co dzieje się przed jej oczyma. Jerzy Grzegorzewski uprawia od lat sztukę łamania konwencjonalnej przestrzeni teatralnej, szuka dla każdej swej inscenizacji nowej formy przestrzennej. Intencja re­żysera jest bardzo przejrzysta. O­to umiera przed nami stary człowiek, który marzył przez całe życie, by ujrzeć Wieczne Mia­sto. I tu właśnie czeka go naj­większe rozczarowanie i naj­większa tragedia. Widzi śmierć starego świata, jego nicość i marność, umiera wraz z nim, jak jego cząstka.

Wielka, pusta sala teatralna spełnia w tym przedstawieniu wiele funkcji. Rzędy krzeseł są początkowo fotelami samolotu, w którym bohater "Śmierci w starych dekoracjach" leci do Rzy­mu. Potem sala staje się wnę­trzem rzymskiej bazyliki, pełnej wspaniałych zabytków, salą opery, w której demaskuje się bezgraniczny idiotyzm operowe­go pienia. Gdzieś w rejonach galerii umieścił inscenizator ma­lutki pokoik w tanim pensjonacie, w którym nawet śmierć jest tan­detna. I wreszcie pojawiają się w pustej sali ognie, które mają strawić zarówno stary świat, jak i stary teatr i stare dekoracje. Lecz nie są to ognie piekieł, lecz zwyczajne, tanie efekty teatralnej kuchni, równie nieprawdziwe i kiczowate.

Piękne to przedstawienie. Rozegrane w zwolnionym tempie ma swoistą rytmikę i polifonię obra­zu, myśli, dźwięku, jest w nim ironia, pełna demaskatorskiej si­ły, wymierzona przeciw staremu światu i staremu człowiekowi, lecz jest także i zamyślenie nad lo­sem świata i człowieka. Są wys­makowane kompozycje wizual­ne i świetna muzyka, która współ­gra z nimi zarówno dźwiękiem, jak i wiele mówiącymi chwilami ciszy. Aktorzy wywiązują się bardzo dobrze ze swych zadań, wtopieni całkowicie w kompozy­cję całości, a przecież wnoszący swój własny, niepowtarzalny ton. Szczególnie Zdzisław Kozień, Ta­deusz Wojtych, Erwin Nowiaszak i Piotr Kurowski zasługują na wy­różnienie w tym przedstawieniu, które wywoła zapewne wiele dys­kusji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji