Artykuły

Folklor, instynkt, okrucieństwo, czyli znakomita „Jenufa” prosto z Czech

Jenufa Leoša Janáčka w reż. Martina Glasera z Opery im. Janáčka – Teatru Narodowego w Brnie na XXIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Katarzyna Bogucka w „Expressie Bydgoskim”.

Kompozytor Leos Janáček celował w portretowaniu kobiecych charakterów. Największą sławę przyniosły mu opery z żeńskimi imionami w tytule, m.in. Jenufa, dramatyczna opera z poniedziałkowego afisza XXIII BFO.

Warto było zwrócić uwagę na to, co przed piątym festiwalowym wieczorem mówił zapowiadający spektakle Aleksander Laskowski. Otóż wspomniał, że Janáček bardzo dbał o to, by dźwięki muzyki dopasowywać idealnie do śpiewnego czeskiego języka. Miały układać się naturalnie, bez tworzenia karkołomnych konstrukcji językowych. W specjalnym notesiku muzyk zapisywał brzmienie, melodię poszczególnych słów czy zwrotów (w czeskim bywają różne w zależności od kontekstu) i przenosił je później na partyturę. Efekt jest taki, że słuchacze doskonale czytają emocje zapisane w Janaczkowej słowomowie Jenufy. Kolejna istotna sprawa, to ponadczasowa psychologiczna głębia postaci (świetnie zagranych; wieś jest jak żywa i w gestach, i w mimice, a nawet w chodzie!), i prawda o ludzkiej naturze. Twórca Jenufy stworzył bardzo wiarygodną historię, która z taktu na takt jest coraz bliższa widzowi. Po prostu wciąga.

Trzeba przyznać, że wielka w tym także zasługa reżysera spektaklu i zarazem dyrektora naczelnego Opery im. Janáčka — Teatru Narodowego w Brnie (Republika Czeska), Martina Glasera, który doskonale dobrał obsadę Jenufy. Choć pierwszoplanową postacią ma być, według libretta, tytułowa Jenufa, czyli wiejska dziewczyna wychowywana przez surową macochę — dewotkę zwaną Kościelnicha (genialna Szilvia Rálik), to macocha szybko przenosi się na pierwszy plan. Jest kreatorką dramatu, jej decyzję zmieniają życie całej rodzinie. Najpierw mrożąca swoim chłodem kobieta odracza na rok ślub młodych (zanim narzeczony nie poradzi sobie z problemem alkoholowym). Młodych nie udaje się upilnować. Za chwilę na świat przyjdzie ich dziecko. I zacznie się piekło. Nad rodziną wisi hańba, której Kościelnicha nie jest w stanie znieść. Jak twierdzi, w imię miłości dla pasierbicy zabija dziecko Jenufy, owoc grzechu, czyli przedmałżeńskich igraszek z narzeczonym Stefanem, który ostatecznie wyrzeka się i panny, i potomka. Grozę budzi fakt, że w domu Kościelnichy wszędzie wiszą krzyże, chata stylizowana jest na klasztorną celę (pudełkowa, oszczędna scenografia jeszcze bardziej zbliża widzów do postaci), a jednak strach przed wyrokiem, przed ukamienowaniem Jenufy za cudzołóstwo, każe tej zagorzałej katoliczce utopić malca pod lodem. Lecz zbrodnia wychodzi na jaw. Kościelnicha jest wspaniała w swoim szaleństwie. Patrzy się na nią z lękiem. Ona wprost paraliżuje. Równie świetnie — i głosowo, i aktorsko — poradziła sobie Jenufa (Pavla Vykopalova), a także bracia — wiarołomny Stefan (Tomaś Juhas) i Laco (Jaroslav Brezina), od lat zakochany w Jenufie. To on żeni się z Jenufą (która dojrzewa do tego związku), nie bojąc się ludzkich języków...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji