Artykuły

Śmiać się czy bać?

"Miarka za miarkę" w reż. Krzysztof Kopki w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Druga premiera sezonu zapowiadała się intrygująco: wyborna sztuka problemowa o opacznie rozumianej sprawiedliwości i moralności, jakże współczesny spór między religijnymi purytanami a liberalnymi obywatelami wiedeńskiej rzeczypospolitej. Miało być intrygująco, tymczasem mnie intryguje kilka pytań.

Uwspółcześnianie Szekspira, w ostatnim czasie bardzo owocne na polskiej scenie teatralnej, w Teatrze Nowym zamiast rewelacji artystycznej przyniosło inscenizacyjną hybrydę. Do tego stworzoną nie wiedzieć, w jakim celu.

Dlaczego widownię przeniesiono na scenę, montując konstrukcję między teatralnymi fotelami? Ową przestrzeń śmiało można było zostawić w tradycyjnym miejscu, z żadnym ubytkiem dla planów scenograf Ewy Beaty Wodeckiej. Nieuzasadniona przeprowadzka ani nie ma kameralnego charakteru, ani nie wykorzystuje nowej przestrzeni. Przywodzi jedynie na myśl teatry amatorskie z obnażoną konstrukcją sceny montowanej tu i teraz, z parawanami miast profesjonalnych kulis.

Czym tłumaczyć karnawałową maskaradę postaci, jaką Krzysztof Kopka wprowadził na scenę? Rozpustni mieszkańcy miasta w różowo-czerwonych obcisłych kostiumach lub skąpych spódniczkach mieszają się ze stróżami prawa w mundurach firm ochroniarskich. Do tego kilka postaci z wręcz cyrkowym kostiumem błaznów, kilka współczesnych garniturów, zakonne szaty oraz Mariana w kabaretowym odzieniu, które w kolejnej odsłonie zamienia na wariację uniformu stewardesy. Istny garderobiany chaos na tle graffiti - tylko w jakim celu?

Problem zapewne tkwi w tym, że twórcy nie mogli się zdecydować, czy wolą śmieszyć, czy mówić z powagą. Osiołkowi w żłoby dano... A że Szekspir przewrotnie łączył jedno i drugie, nie znaczy, że każdy reżyser ma takie predyspozycje. Tak więc w zabrzańskiej inscenizacji aktorzy w komedii stosują manierę gry patetycznej równie często, co farsowe chwyty. Ból istnienia i życiowej ofiary sięga zenitu w scenie więziennej między Claudiem i Marianą. Tak śmiertelnie poważnej, że okrutnie razi wobec wszechobecnej maskarady. Rządy Angela, podobne do kampanii wyborczej (z wyjątkowo trafnym billboardem "głowa za głowę i za miarę miara"), wpisane w żartobliwy ton reszty wydarzeń, tracą współczesną diagnozę. Zbyt szybko rozmywa się polityczny komentarz, który mógłby stanowić oś inscenizacji.

Osiołkowi w żłoby dano... Ostatecznie nie wiem jednak, czy na "Miarce za miarkę" powinnam była się śmiać, czy się bać?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji